Pan Bóg terrorysta

Kilka dni temu papież Franciszek zaapelował, by nie wykorzystywać Boga do terroryzowania ludzi. Apel ów wywołał, jak łatwo się domyślić, wielkie kontrowersje na całym świecie, w tym oczywiście w (k)raju nad Wisłą, gdzie „bogobojni” katolicy zareagowali świętym oburzeniem na Argentyńczyka, który objął najwyższe kościelne stanowisko.

Cóż, papieski apel brzmi bardzo ładnie, trudno mu też odmówić słuszności… ale jednocześnie pozostaje wysoce nierealistyczny, kłóci się bowiem z zasadą działania większości systemów religijnych.

Odkąd człowiek zaczął zastanawiać się nad swoim pochodzeniem i sensem istnienia, tworzył różnego rodzaju wierzenia, z których wyewoluowały poszczególne religie oraz doktryny filozoficzne. Te pierwsze rychło stały się narzędziem władzy już to kapłanów, już to monarchów, już to innych przywódców; i tak jest po dzień dzisiejszy, bo nawet demokratycznie wybrani politycy w republikach powołują się niekiedy na Boga. Wraz z władzą, przyszły oczywiście wielkie pieniądze, co oznacza, że religie pełniły też i pełnią funkcję czysto biznesową, o czym pisałem niedawno.

Pomijając wszelako biznes, władza (każda!) nad ludźmi nierozerwalnie wiąże się z kontrolą, rozumianą jako narzucanie podwładnym obowiązków i ograniczeń, a następnie egzekwowaniem ich (dokładnie temu samemu celowi służy świeckie prawo stanowione). Każda zatem religia wypracowała swój system zakazów i nakazów, legitymizując je najczęściej boskim pochodzeniem. W judaizmie i chrześcijaństwie są to, dla przykładu, przykazania. Owe normy religijne dotyczą różnych kwestii, głównie o charakterze moralnym czy etycznym, ale mogą też – w zależności od religii i kraju/społeczeństwa – regulować polityk, ekologię czy ruch drogowy.

O ile jednak państwowe świeckie prawo stanowione czerpie swoją legitymację z tego, że uchwalili je mniej lub bardziej demokratycznie wybrani politycy lub narzucił je jakiś dyktator, o tyle normy religijne zawsze wywodzone są z woli bóstwa, proroka, Mocy, itd. (w istocie wymyślają je i wdrażają różnego rodzaju kapłani czy inni przewodnicy duchowi). Dalej, za łamanie prawa zawsze jest kara, np. grzywna, więzienie, itd. w przypadku świeckich przepisów. Człowiek bowiem najchętniej przestrzega takich czy innych unormowań, jeśli dotkliwie przekona się, iż ich łamanie jest nieopłacalne i bolesne. Co ważne, żeby wymusić posłuszeństwo, niekoniecznie trzeba karać – często wystarczy sama groźba ukarania; dlatego właśnie kryminolodzy twierdzą, że w walce z przestępczością znacznie skuteczniejsza jest nieuchronność kary niż jej wysokość. Innymi słowy, jeśli człowiek wie, że za łamanie prawa oberwie, to go nie złamie (przynajmniej w modelu idealnym, bo w realnym życiu różnie to bywa…).

Z prawem religijnym jest dokładnie tak samo. Toteż we wszystkich religiach teistycznych (czyli zakładających istnienie bóstwa lub bóstw) Bóg albo bogowie ukazywani są jako sędziowie, co za dobre ludzi wynagradzają (najczęściej po śmierci), za złe natomiast karzą. Groźba kary bożej ma zatem ustrzec wyznawców przed łamaniem norm narzuconych przez daną religię, czyli przed grzeszeniem. Bywa, że dla większego postrachu karę grzesznikowi wymierza się już za życia, a zajmują się tym oczywiście kapłani lub osoby przez nich do tego oddelegowane.

Tak czy owak, wyznawca danej religii ma się bać Boga karzącego za łamanie „swoich” praw (lub bogów w przypadku politeizmu). Bóg i jego mściwość zatem jak najbardziej służy do zastraszania ludzi, czyli do ich, ni mniej, ni więcej, terroryzowania, którego nie życzy sobie papież Franciszek (na identycznej zasadzie obywateli łamiących prawo stanowione terroryzuje państwowy aparat represji i nadzoru). Niektóre religie wymyśliły jeszcze mroczną istotę – diabła, szatana – wiodącą ludzi na pokuszenie, po to, by Bóg potępił ich dusze, które następnie trafiają w łapy owego demonicznego bytu; szatan jest więc następnym czynnikiem terroryzującym.

Co jest celem tegoż terroryzowania? Jak łatwo się domyślić, posłuszeństwo tych na dole wobec tych na górze.

I tak, państwo – każde! – służy realizacji interesów klasy panującej (w kapitalizmie są to, rzecz jasna, prywatni właściciele środków produkcji, czyli kapitaliści). Prawo zatem stanowione do spółki z państwowym aparatem represji i nadzoru wymuszają posłuszeństwo społeczeństwa wobec tejże klasy i reprezentujących ją polityków. Kapitaliści zamierzają wszak zarabiać na ludzkiej pracy, wykonujące ją osoby powinny więc być pokorne, nie buntować się, za to pozwalać się wyzyskiwać.

Systemy religijne działają (może trafiają się takie, co funkcjonują wobec odmiennej, bardziej humanistycznej zasady, ale stanowią one wyjątki) dokładnie tak samo. Ludzie mają być posłuszni wobec hierarchii kościelnej czy innych przywódców duchowych, którzy zarabiają na cudzej religijności. A wizja karzącego Boga (czasem do spółki z szatanem) ma posłuszeństwo ludu wiernego wymuszać. Dlatego apel papieża Franciszka pozostanie, mimo swej moralnej słuszności, nieskuteczny…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor