Prawdziwa twarz

Politykom nie można ufać – jest to coś, czego nie kwestionuje nikt zajmujący się obserwowaniem polityki jako zjawiska społecznego. Wiadomo przecież, że mamy do czynienia z ludźmi, którzy realizują interesy przede wszystkim swoje, jak również klasy społecznej, na smyczy której działają, czyli kapitalistów, wszystkie zaś piękne hasła i rzekome wyczulenie polityków na los nas, obywateli, to jedynie pozory, reklama z kampanii wyborczej, służąca pozyskiwaniu głosów potrzebnych do utrzymania się na opłacanym przez nas stanowisku bądź pozyskania nowego.

Ostatnie wydarzenia w Polsce, związane z prześladowaniem przez PiS-owskich despotów osób LGBT oraz pomagających im aktywistów, potwierdziły, iż co do niektórych polityków tudzież samorządowców tzw. opozycji stereotyp ów jest jak najbardziej trafny, ale są i tacy, wcale liczni zresztą, co się z niego włamali, wypadając naprawdę korzystnie.

Zacznijmy od tych, co pokładane w nich zaufanie, jako działacze opozycji, zawiedli.

Sporo nader celnej krytyki spłynęło na pana Rafała Trzaskowskiego (PO), prezydenta Warszawy oraz niedawnego kandydata na najwyższy urząd w państwie. Na długo przed kampanią prezydencką (co ciekawe, zarówno przychylne, jak też nieprzychylne wobec niego) media kreowały go na otwartego, postępowego liberała, obrońcę praw mniejszości, w tym osób LGBT. I co? Kiedy aktywiści wywiesili tęczową flagę na pomniku Chrystusa – nie niszcząc go w żaden sposób! – pan Trzaskowski nazwał to „wandalizmem” (niestety, trafili się i politycy Lewicy, co użyli tego sformułowania). Gdy PiS-owski aparat represji i nadzoru aresztował aktywistkę Margot, przy okazji znęcając się nad broniącymi jej ludźmi, pan prezydent Warszawy nie wybrał się na miejsce owych ponurych zdarzeń, mimo iż rozgrywały się w stolicy właśnie, ani w żaden sposób nie zadziałał w obronie prześladowanych. Ograniczył się do wpisów w internecie oraz do podświetlenia Pałacu Kultury na tęczowo; piękny gest, przyznaję… ale TYLKO gest. Nie wiem, czy w jakikolwiek sposób pomaga prześladowanym, np. przysyłając do nich ludzi udzielających pomocy prawnej. W sumie, jedynym, co zrobił dobrze, było zakazanie (zobaczymy, na ile skuteczne) nazistowskich marszy w najbliższy świąteczny weekend.

Trochę podobnie zachowuje się Robert Biedroń, eurodeputowany Wiosny i lewicowy kandydat na prezydenta; wydaje się bardziej zainteresowany wydarzeniami na Białorusi niż tym, co dzieje się w (k)raju nad Wisłą, mimo iż sam jest gejem oraz człowiekiem postępowym, toteż powinien solidaryzować się z ofiarami PiS-owskiego faszyzmu (co wszak nie przeszkadza w pomaganiu Białorusinom).

Radosław Sikorski (PO), też eurodeputowany, w udzielonym jednej ze stacji telewizyjnych wywiadzie również odciął się od osób LGBT i innych prześladowanych, twierdząc, że „O prawa człowieka nie walczy się nożem, ale kartą wyborczą”. Zrównał też radykalizm lewicowy ze skrajnie prawicowym, nie zauważając, iż ten pierwszy służy uwolnieniu człowieka, ten drugi natomiast – jego zniewoleniu. Czyli, w jeszcze większym stopniu niż Rafał Trzaskowski, stanął po stronie prześladowców, a nie prześladowanych.

Identycznie zachował się prezydent Poznania, pan Jacek Jaśkowiak (też PO), podobnie jak pan Trzaskowski znany z pozornego demokratyzmu, który niby to zadeklarował, że popiera walkę osób LGBT o ich prawa, ale jednocześnie stwierdził, że nie powinny się one za bardzo wychylać, bo „obrażają uczucia religijne katolików”. Aha…

Są, na szczęście, przykłady zupełnie odwrotnych, czyli jak najbardziej pozytywnych postaw. Nie brakuje polityczek oraz polityków aktywnie broniących aktywistów i interesujących się losem prześladowanych.

Tu wymienić trzeba przede wszystkim działaczki Lewicy, np. panie: Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, Joannę Scheuring-Wielgus, Katarzynę Ueberhan, Annę Marię Żukowską, Wandę Nowicką i inne, a także pana Krzysztofa Śmiszka. Jeśli chodzi o inne ugrupowania, to prześladowanych bronią np.: Klaudia Jachira (KO) czy Magdalena Filiks (KOD/KO), a także politycy partii Zieloni (należącej w Sejmie do klubu KO).

Osoby te nie tylko uczestniczą w demonstracjach broniących praw człowieka, ale też monitorowały, co działo się z zatrzymanymi przed tygodniem aktywistami, podnosiły kwestię brutalności policji, informowały opinię publiczną o pobiciach czy upokarzających rewizjach osobistych, podobno też kontaktują prześladowanych z prawnikami i organizują pomoc.

Są to dobre i ważne działania, świadczące o tym, że trafiają się, jakkolwiek rzadko, politycy realnie działający na rzecz obywateli, zwłaszcza tych, prawa których łamane są przez dyktatorskie prawicowe władze.

Cudów tu nie ma i oczywiście na nie nie liczę. Panie Dziemianowicz-Bąk czy Klaudia Jachira nie są przecież wszechmocne, ale i tak cieszy, że one i ich koleżanki oraz koledzy nie zostawili ofiar coraz brutalniejszego PiS-owskiego faszyzmu samych. A to już bardzo dużo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor