Wyjście z domu
Dożyliśmy ponurych czasów, kiedy samo wyjście z domu – poza celami zawodowymi czy leczniczymi oraz zaspokojeniem niezbędnych potrzeb typu zakupy lub wyprowadzenie psa – stało się ryzykowne. Bo nawet, jeśli nie zarazimy się koronawirusem (czego, rzecz jasna, nikomu nie życzę, jakkolwiek nie jest to takie proste jak zarażenie się odrą bądź grypą), to narażamy się na kary. Dziś rząd wprowadził kolejne ograniczenia, oficjalnie dla naszego dobra (nie chce mi się pisać, co sądzę o „szczerości” tegoż PiS-owskiego dbania o nasze dobro), więc będzie jeszcze bardziej uciążliwie. Czy te wszystkie obostrzenia, utrudniające nam życie, a wielu ludziom uniemożliwiające normalne funkcjonowanie, zastopują rozprzestrzenianie się koronawirusa, tego nie wiem. Nie jestem lekarzem, nie jestem epidemiologiem, nie znam się na wirusach, bakteriach i innych mikrobach. Ale coś mi się wydaje, że żadne, najostrzejsze choćby odgórne regulacje, ani też żadne kary, nie zastąpią NASZEGO zdrowego rozsądku, zwykł...