Wakacje w kapitalistycznej Polsce
Dzieci
mogą się cieszyć, młodzież szkolna też. Zaczęły się bowiem
wakacje, czyli dwa miesiące odpoczynku oraz wolności. Zwłaszcza
będzie to ulga dla tych młodych ludzi, którzy na skutek deformy
systemu edukacji musieli zmagać się z nadmierną ilością
materiału do opanowania, dojeżdżaniem do szkół oddalonych o
wiele kilometrów od miejsca zamieszkania (bo te ulokowane bliżej
zlikwidowano… znaczy, przepraszam, „wygaszono”), nauką w
różnych dziwnych godzinach (np. popołudniowych, bo inaczej nie
dało się zorganizować lekcji w budynku, który zgromadził uczniów
z co najmniej kilku okolicznych „wygaszonych” placówek) oraz
durnym programem indoktrynacji.
Niestety,
nie dla wszystkich polskich dzieci początek wakacji oznacza początek
radochy; wiele z nich właśnie przez te dwa miesiące uświadamia
sobie skalę biedy, a niekiedy wręcz nędzy, w jakiej żyją ich
rodziny i one same. Ileż polskich dzieci nie wyjedzie na żadne
wczasy (chyba, że mają rodziny na wsi), bo rodziców na to nie
stać, a kolonii szkoła ani żadna okoliczna instytucja akurat nie
organizuje, ileż na czas wakacji straci to, co dostawały w szkole
przez dziesięć miesięcy, czyli ciepły posiłek…
Nie
oszukujmy się, na skutek restauracji w (k)raju nad Wisłą
nieludzkiego systemu kapitalistycznego w barbarzyńskim wydaniu i
zniszczenia gospodarki przez Leszka Balcerowicza tudzież jego
następców, powstały ogromne obszary biedy, nieraz skrajnej, oraz
permanentnego niedostatku, w których żyją również dzieci i
młodzież. Dla których pojęcia „wyjazd wakacyjny” czy
„wycieczka” (a już zwłaszcza zagraniczna) stanowią abstrakcję
w czystej postaci… chyba, że chodzi o wyjazd do babci na wieś.
Sytuacja
prezentowałaby się jeszcze gorzej, gdyby nie program 500 Plus,
który mimo swoich wad (wymieniałem je wielokrotnie, tutaj nie będę
się więc powtarzał) przyczynił się wydatnie do poprawy kondycji
bytowej setek tysięcy, jeśli nie milionów polskich dzieci (toteż
partie, które zapowiadają jego likwidację bądź nie deklarują
jasno jego utrzymania, kopią sobie polityczny grób – i bardzo
dobrze! – w odróżnieniu od tych, co postulują utrzymanie i
zreformowanie tego świadczenia, np. SLD).
W
relatywnie lepszej sytuacji są te dzieci, które mieszkają w
miejscowościach, gdzie działają instytucje kulturowe bądź
sportowe, organizujące wakacyjne zajęcia; i chodzi mi tu bynajmniej
nie tylko o duże miasta. Pomagają one młodym obywatelom zarówno
oderwać się od problemów dnia codziennego (biedy, przemocy w
domach, wywołanych nią nałogów bliskich, niezrozumienia), ale też
rozwijać swoje zainteresowania i kompetencje, co w przyszłości
przełożyć się może na karierę zawodową. O ile zajęcia te są
bezpłatne…
Generalnie
jednak wakacje to czas odpoczynku. Ja ze swoich czasów szkolnych
właśnie je najlepiej wspominam. Mogłem czytać te książki, które
chciałem, a nie te, które mi kazano (choć na liście lektur
obowiązkowych były też pozycje, po które sięgałem chętnie),
nikt mi nie wmawiał, co i jak mam myśleć, mogłem się wyspać i
nawdychać się świeżego powietrza u babci na wsi.
Kończąc
na dziś, wszystkim polskim dzieciom, które rozpoczęły dziś
wakacje, życzę, aby były one udane i spokojne. Wolne od biedy,
chorób, wypadków tudzież innych nieszczęść. Życzę im też –
choć ze świadomością, iż w najbliższym czasie się to nie
spełni – powrotu do szkoły, która będzie UCZYŁA, a nie
INDOKTRYNOWAŁA, która nie będzie poddawana eksperymentom ze strony
politykierów, i która będzie wolna od przemocy i innych patologii.
Komentarze
Prześlij komentarz