Piesek oszukany przez kapitalizm
Jednym
z problemów nieludzkiego systemu kapitalistycznego, sprawiających,
że życie w tym systemie dla większości jednostek ludzkich jest
ciężkie i nieprzyjemne (choć wielu ludzi albo sobie tego nie
uświadamia, albo winę zwala na podsunięte im przez propagandę
kwestie, z kapitalizmem i jego patologiami nie mające nic
wspólnego), jest inflacja. Czyli wzrost cen.
Dla
kapitalistów jest ona, przynajmniej pozornie i krótkoterminowo,
korzystna, gdyż generuje większe zyski… no, chyba, że
przeistoczy się w hiperinflację, która rujnuje gospodarkę, ale to
inna bajka. Czasami jednak nie podnoszą oni cen produkowanych przez
siebie towarów z własnej woli, lecz są do tego zmuszani przez
czynniki zewnętrzne, np. drożejące paliwa, generujące wyższe
koszta transportu.
Klienci
wszelako, zwłaszcza ci niezbyt zamożni lub biedni – czyli
zdecydowana większość KAŻDEGO państwa kapitalistycznego! – nie
lubią, kiedy kupowane przez nich dobra bądź usługi drożeją,
zwłaszcza, jeśli za wzrostem ich cen nie idzie wzrost wynagrodzeń
za pracę. Prywatni właściciele środków produkcji, rzecz jasna,
zdają sobie z tejże niechęci sprawę, wiedzą również, iż
jeżeli narzucą zbyt wysokie lub nazbyt chyżo rosnące ceny, ich
towar nie znajdzie nabywców lub znajdzie ich za mało. Toteż radzą
sobie z inflacją – głównie tą wymuszoną przez czynniki
zewnętrzne, ale i tą wdrażaną z powodu żądzy zysków –
stosując różnego rodzaju myki, mające ją zamaskować.
Przykładowo,
nominalna cena towaru wystawionego na półce może się w danym
okresie nie zmienić ani o grosz. Kiedy go jednak kupujemy, okaże
się, że jeszcze kilka miesięcy wcześniej za tę samą kwotę
nabywaliśmy więcej tego samego dobra, nadto o wyższej jakości.
Czyli cena niby nie wzrosła, ale kupujemy za nią mniej, towar w
praktyce więc drożeje, choć w portfelu pozornie tego nie
odczuwamy.
I
tak, dla przykładu, mój piesek bardzo lubi przeznaczone dla
czworonogów kabanosy, dostępne w jednej z sieci dyskontów. Jeszcze
kiedyś w paczce było ich zawsze sześć, ostatnio jednak coraz
częściej trafiają się opakowania, w których znajduje się
zaledwie pięć sztuk. Gdyby jeszcze wzrosły ich rozmiary, wyszłoby
na jedno, ale gdzie tam – kabanosy stopniowo maleją, ostatnimi
czasy przybywa wręcz skarłowaciałych. Nie wiem, czy piesek zauważa
różnicę (pewnie tak, mądrym jest bowiem zwierzęciem), ale ja
owszem.
Producent
po prostu postanowił radzić sobie z inflacją, oszczędzając na
ilości materiału potrzebnego do wytworzenia kabanosów. Nie wiem,
czy kierowała nim chciwość; jakkolwiek inflacja jest dla
kapitalistów korzystna, tak, jak wspomniałem wyżej, często bywa
wymuszona. Wzrost kosztów transportu, spowodowany oczywiście
podwyżkami cen paliw (mają one, przypominam, charakter
spekulacyjny), czy zmiana kursu walut, spowodować mogą albo
zwiększenie finalnych cen towaru, albo oszczędności na jego ilości
tudzież jakości (oraz, co gorsza, kosztach pracy). Jeżeli dane
dobro, np. karma dla zwierząt, skierowane jest docelowo do klientów
niezbyt zamożnych, maskowanie inflacji poprzez zaniżanie ilości i
jakości z kapitalistycznego punktu widzenia wydaje się bardziej
racjonalne.
Takie
postępowanie wobec klientów jest oczywiście oszustwem. W omawianym
przypadku jego ofiarami padają stworzenia najbardziej niewinne,
czyli pieski. Oraz ich właściciele, którzy koniec końców muszą
więcej płacić za karmę.
Problem
w tym, że producenci oraz dystrybutorzy mogą, jak zaznaczyłem, być
do takiego oszustwa nakłaniani przez same prawidła nieludzkiego
systemu kapitalistycznego. Który na właścicielach środków
produkcji w wielu wypadkach wręcz wymusza nieuczciwość wobec
klientów i pracowników. Między innymi właśnie dlatego ten system
jest taki paskudny – wysysa z ludzi coraz więcej pieniędzy, a
niektórych skłania lub zmusza do zachowań niemoralnych, i to na
wielką skalę.
A
to, że jego ofiarami padają także nasze kochane zwierzęta, budzi
po prostu odrazę.
Komentarze
Prześlij komentarz