Pytania pana Adriana
Prezydent
Andrzej Duda, znany jako Adrian, od dłuższego już czasu nosi
się z zamiarem przeprowadzenia referendum, w którym chciałby, jak
twierdzi, „zapytać Polaków” o zmiany, jakie należałoby
wprowadzić w Konstytucji RP. Miałoby się ono odbyć w najbliższe
Święto tzw. Niepodległości… o ile Senat wyrazi na nie zgodę,
co wcale nie jest pewne, bo Bezprawie i Niesprawiedliwość do tegoż
prezydenckiego pomysłu odnosi się chłodno; najwidoczniej pan
Adrian nie skonsultował go z Wodzem Jarosławem.
O
ile jestem zwolennikiem demokracji bezpośredniej – czyli właśnie
m. in. referendów – tak ten konkretny prezydencki wymysł uważam
za głupi. I nielegalny. Głupi, ponieważ odpowiadanie na narzucone
z góry pytania bynajmniej nie określi faktycznego stosunku
obywateli wobec ustawy zasadniczej (o której większość
społeczeństwa wie, niestety, stosunkowo niewiele, co jest
oczywiście winą systemu edukacji). Nielegalny, ponieważ referendum
konstytucyjne w świetle polskiego prawa może odbyć się tylko
celem zatwierdzenia przez obywateli projektu ustawy zasadniczej.
Jeśli więc to, które wydumał pan Adrian, się odbędzie, nie
będzie miało żadnej mocy prawnej. Na organizację głosowania
pójdą tylko ciężkie pieniądze, i tyle.
Pan
prezydent wszelako do swojego pomysłu bardzo się przywiązał, o
czym świadczy to, że ogłosił listę pytań referendalnych. Skupię
się tutaj na dwóch, które kompromitują Dudę Andrzeja, ksywa Adrian, zarówno jako prawnika, jak i prezydenta.
Otóż,
chce on, byśmy mu odpowiedzieli m. in. na
to,
czy
wpisać do Konstytucji zagwarantowanie szczególnego wsparcia dla
rodziny, polegającego na wprowadzeniu zasady nienaruszalności praw
nabytych (które Bezprawie i Niesprawiedliwość już
raz
naruszyło, odbierając emerytury byłym pracownikom instytucji
podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych przed 1989 rokiem –
przyp. W. K.), do których wprost zaliczone jest w
Adrianowym pytaniu
świadczenie 500 Plus. Dalej, chciałby pan Adrian spytać nas, czy
byśmy chcieli zapisania w Konstytucji wieku emerytalnego –
60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn.
No,
głowa boli, a
w trzewiach się przewraca!
Konstytucja,
czyli ustawa zasadnicza, to akt prawny, zadaniem którego jest
określenie ustroju państwa i zasad jego funkcjonowania. Dlatego
właśnie nie może ona być nazbyt szczegółowa; szczegóły
regulują bowiem ustawy zwykłe, rozporządzenia, uchwały i inne
akty prawne, spośród których wszystkie muszą być zgodne z
konstytucją, tzn. nie mogą stać w sprzeczności z jej przepisami.
Ustawa zasadnicza, owszem, może – a nawet powinna – wytyczać
główne kierunki polityki społecznej państwa (np. zagwarantowanie
prawa do bezpłatnej opieki zdrowotnej, edukacji, pomocy społecznej,
dachu nad głową, dążenie do mozliwie
pełnego zatrudnienia i zagwarantowania wsparcia osobom, które z
różnych powodów nie mogą podjąć pracy, itd.), lecz wpisywanie w
jej ramy poszczególnych świadczeń socjalnych, np. 500 Plus, jest
idiotyczne. Po pierwsze, ustawę zasadniczą trudno zmienić ot, tak
sobie, gdy tymczasem wszelkie programy z dziedziny społecznej muszą
być uzależnione od okoliczności i modyfikowane, kiedy sytuacja
tego wymaga. Przykładowo, jeśli zagwarantujemy konstytucyjnie 500
zł na dziecko, to co się stanie, gdy Polska przyjmie euro? Trzeba
będzie zmieniać konstytucję – z powodu jednego przepisu! Albo,
co będzie, jeśli z powodów jakichś kłopotów gospodarczych
pojawi się hiperinflacja i 500 zł nie będzie nic warte?
Podobnie
rzecz ma się z wiekiem emerytalnym; jest to czynnik podlegający
zmianom, można go wydłużać lub skracać, np. na podstawie
wskaźnika średniej długości życia obywateli. Ponadto, moim
zdaniem, sam wiek emerytalny jest rozwiązaniem przestarzałym; prawo
do przejścia na emeryturę zależeć powinno od stażu pracy, a ten
– od szkodliwości zdrowotnej wykonywanego zawodu. Nadto,
konstytucyjne uregulowanie tej kwestii również doprowadzi
do tego, że
przy
każdej reformie
systemu emerytalnego trzeba
będzie zmieniać ustawę zasadniczą.
Czyli
dostosowywać ją do ustawy zwykłej, co z jednej strony stanowi
prawny absurd, a z drugiej jest nader niebezpieczne, gdyż uzależnia
ład ustrojowy państwa od aktualnej woli polityków.
Te
dwa pytania niezbicie świadczą, iż pan Duda Andrzej o
konstytucjonalizmie wie
niewiele bądź zgoła nic. Nie ma, niestety, bladego pojęcia, po co
jest konstytucja, jakie kwestie winna regulować, i w jaki sposób.
Tymczasem człowiek ów jest podobno doktorem prawa, choć i pomysł
referendum konstytucyjnego, i pytania, które zamierza w nim postawić
(zwłaszcza te dwa, które
omówiłem), dowodzą, że marny z niego prawnik. Lub raczej
„trawnik”, jak napisał swego czasu Stanisław Tym (jeden z
najwybitniejszych polskich satyryków, wspaniały aktor i świetny
felietonista) na łamach Polityki. Dalej, pan Adrian chyba nawet nie
przeczytał polskiej ustawy zasadniczej, a to już bardzo źle o nim
świadczy jako o prezydencie. Co zresztą było widać, kiedy bez
mrugnięcia okiem podpisywał niekonstytucyjne, niszczące polski
ustrój ustawy.
A
teraz tak –
nasz
dzisiejszy (oczywiście negatywny) bohater jest tylko małą cząstką
wielkiego prawicowego obozu politycznego, który sukcesywnie demoluje
rządy prawa i demokrację w (k)raju nad Wisłą…
Komentarze
Prześlij komentarz