Sport i społeczeństwo
Przyznam
szczerze, że nie oglądam mundialu w Rosji. Nie interesuję się
piłką nożną, patrzenie na facetów biegających po trawie za
nadmuchanym skórzanym balonem i usiłujących wkopać go w siatkę
rozpiętą na ramie zwyczajnie mnie nudzi. Jest mi obojętnie, kto w
tym roku zostanie mistrzem świata (chyba, że miałaby to być
Polska; czy ma na to szanse, nie wiem, bo się nie znam). Przez wiele
lat nie odróżniałem faulu od outu, dopiero przez Euro 2016
zacząłem kojarzyć, kto to taki Robert Lewandowski. W ogóle w
sporcie jako takim nie widzę nic ciekawego, poza skokami
narciarskimi, bo te nawet lubię oglądać.
Nie
mogę jednak nie docenić społecznej roli sportu – niezależnie od
dyscypliny – bo ta jest duża, a w wielu miejscach świata wręcz
ogromna. I nie chodzi mi tutaj o to, że jego uprawianie jest podobno
zdrowe (podejrzewam zresztą, że zależy to od organizmu – jednemu
człowiekowi aktywność fizyczna posłuży, drugiemu nie). Znacznie
ważniejsze jest to, iż odciąga on od różnych patologicznych
zachowań: czy to chuligaństwa, czy to wandalizmu, czy to
przyjmowania nader szkodliwych używek typu dopalacze bądź
narkotyki (specjaliści od profilaktyki uzależnień podkreślają
pozytywną rolę sportu na tym polu i zakładam, że wiedzą, co
mówią). Może to też być terapia, dająca szansę na wyjście z
takich czy innych kłopotów, nie tylko zresztą zdrowotnych.
Przede
wszystkim jednak, uprawianie takiej czy innej dyscypliny jest nie
tylko fajnym hobby, ale też może być dobrą karierą zawodową,
oczywiście nie dla każdego, no, ale nie ma takiej pracy, w której
sprawdziliby się absolutnie wszyscy. Nawet w (relatywnie) bogatych
państwach kariera sportowca jest drogą awansu społecznego, o czym
świadczą – wcale zresztą liczne – przykłady piłkarzy,
bokserów czy innych zawodników wywodzących się z biednych rodzin
bądź patologicznych środowisk. Są na naszym globie całe regiony
– Ameryka Południowa, Środkowa i wiele miejsc w USA, niektóre
rejony Azji – gdzie gra w piłkę czy zajęcie się inną popularną
dyscypliną stanowi dla młodego człowieka w zasadzie jedyną szansę
na wyrwanie się z faveli bądź slumsów; w przeciwnym wypadku albo
umrze z głodu, albo będzie pracował dla gangu, aż zabiją go inni
gangsterzy lub zaćpa się na śmierć. Nieprzypadkowo tylu wybitych
sportowców to Afrykańczycy (lub Afroamerykanie) i Latynosi.
Oglądanie
zawodów sportowych ma z kolei wartość integracyjną, o czym wiele
już napisano. Kibicowanie zawodnikom albo drużynom po prostu zbliża
do siebie ludzi, pomagając rozbudzić pozytywne emocje.
Jasne,
jest i ciemna strona tego zjawiska. Nadmierne integrowanie się wokół
reprezentacji danego państwa prowadzić może do nacjonalizmu i
rasizmu, jakże często obserwowanego na stadionach. Zaś nadmierne
przywiązanie do danego klubu rodzi wyjątkowo patologiczne zjawisko
kibolstwa, za którym stoi przestępczość zorganizowana. Sport daje
też różnorodnym mafiom możliwość prania brudnych pieniędzy, a
działającemu legalnie kapitałowi – bogacenia się na harówie
zawodników, trenerów i innych ludzi zaangażowanych w tę
działalność (gdyby tak podliczyć zyski, jakie gra takiego na
przykład Roberta Lewandowskiego przynosi jego klubowi i wszystkim
oblepiającym go reklamodawcom, pewnie okazałoby się, że nawet
przy swoich zarobkach piłkarz ów jest wyzyskiwany, jakkolwiek
prawdopodobnie tego nie odczuwa). Dalej, niejeden krwawy dyktator za
pomocą zawodów zorganizowanych z wielkim rozmachem chwalił siebie,
swój zbrodniczy ustrój i cierpiące pod jego jarzmem państwo;
tradycję tę zapoczątkował niejaki Hitler, Adolf swoją drogą.
Ładowanie
wielkich pieniędzy w sport przez różnego rodzaju sponsorów
skutkuje zaś śrubowaniem wymagań stawianych sportowcom. Stąd się
bierze chociażby doping, będący nie tylko nieuczciwością, ale
też działaniem nader szkodliwym dla ludzkiego zdrowia. Sami zaś
zawodnicy są w pewien sposób uprzedmiotawiani poprzez
wykorzystywanie i ich osób, i ich aktywności jako żywych bannerów
reklamowych.
Sport,
jak każde inne zjawisko społeczne, ma więc swoje jasne i ciemne
strony. Nawet ktoś, kto – tak jak ja – nie ogląda różnego
typu zawodów, gdyż na ich widok odczuwa nudę, nie może lekceważyć
ani jednych, ani drugich.
A
sportowców, jakkolwiek nie interesuję się tym, co robią,
oczywiście podziwiam i szanuję.
PS. Jutrzejszej notki może nie być (ważny wyjazd), za co w razie czego z góry serdecznie przepraszam.
Komentarze
Prześlij komentarz