Upadek gatunku
Izrael dotknęły pożary, i to naprawdę potężne. Gdybym wierzył w Boga, napisałbym, że to kara dla faszystowskiego państwa za ludobójstwo w Palestynie, ale po pierwsze – nie wierzę, a po drugie – sprawa nie jest taka prosta.
Pożary dotykają nie tylko sprawców bodaj najstraszliwszej masowej zbrodni w ostatnich latach (politycy i kapitaliści są raczej bezpieczni), ale zwykłych ludzi. Palestyńczycy też są w strefie zagrożenia. Pożary zaś są najprawdopodobniej skutkiem katastrofy klimatycznej, która dotyka Bliski Wschód i cały świat (podobnie było wcześniej w Turcji, Grecji, Australii oraz wielu innych państwach). Czy w zasadzie nieustanny ostrzał Gazy przyczynił się do ich rozniecenia, nie wiem – należałoby jakiegoś specjalistę zapytać – ale swój wpływ mógł mieć.
Katastrofa klimatyczna ma tez inne konsekwencje, które widać chociażby w Himalajach. Bardzo szybko topnieje tam mianowicie pokrywa lodowa (nie wiem, czy stosuję poprawne nazewnictwo, nie jestem wszak ekspertem; w razie czego przepraszam), a same góry wysychają. Grozi to poważnymi konsekwencjami dla rzek, które dostarczają wody do państw takich jak Bhutan, Nepal i paru jeszcze innych. Mówiąc krótko, tamtemu regionowi Azji Południowo-Wschodniej grozi niedobór wody pitnej, i to raczej prędzej czy później.
Bardzo gorąco zrobiło się między Indiami a Pakistanem. W Kaszmirze, podzielonym przez oba te kraje, praktycznie codziennie dochodzi do wymiany ognia, zaś władze w Islamabadzie i Delhi wprost grożą sobie konfliktem zbrojnym. Przyczyną tego stanu rzeczy był niedawny islamistyczny zamach w Indiach, o który premier Modi oskarżył Pakistan. Zaczęła się wzajemna wymiana not i zrywanie lub grożenie zerwaniem porozumień. Premier Modi zapowiedział między innymi, że wypowiedziany może zostać traktat o podziale wody z rzeki Indus, zawarty w 1960 roku. Pakistan uznał, że jego zerwanie będzie aktem wojny. I ma ku temu podstawy.
Indus bowiem wraz z dopływami odpowiadają za nawadnianie większości upraw w Pakistanie. Jeśliby traktat został wypowiedziany przez Indie, Pakistanowi groziłby katastrofalny kryzys agrarny, który migiem przerodziłby się w kryzys ogólnogospodarczy. Najgorzej byłoby w Pendżabie, bo tam właśnie uprawy są najmocniej uzależnione od wody z Indusu. Tymczasem Indie już od lat budują kolejne zapory na owej rzece, a także dążą do renegocjacji traktatu; nie doszło do tego, bo obie strony musiałyby wyrazić taką wolę, potrzebna też byłaby zgoda Banku Światowego. Ale jednostronne wypowiedzenie go przez Indie faktycznie mogłoby oznaczać wypowiedzenie wojny. A oba państwa mają broń atomową…
Przypomnijmy, iż Pakistan kilkanaście miesięcy temu ogromnie ucierpiał z powodu katastrofy klimatycznej. Doprowadziła ona do gigantycznych powodzi, jakie zniszczyły około jedną trzecią terytorium tego kraju, przynosząc liczne ofiary śmiertelne i pogarszając kondycję gospodarczą, czyli zwiększając skalę skrajnej nędzy.
Oczywiście, na skutki katastrofy klimatycznej narażona jest też Europa. Musimy mieć świadomość, że w miarę błyskawicznego wzrostu temperatur południowa część naszego kontynentu coraz częściej będzie ogarniana pożarami (co Grecja czy Hiszpania już przerabiały), natomiast w innych państwach narastała będzie susza. Ta nie tylko przyczyni się do dalszego wzrostu cen żywności (która już teraz jest zbyt droga), ale drastycznie zmniejszy wydolność energetyki. Mówiąc krótko, w najbliższych latach może nam zabraknąć prądu. A biorąc pod uwagę, jak bardzo uzależnieni jesteśmy od licznych urządzeń, takie black-outy oznaczały będą nie tylko ogromne obniżenie komfortu życia, lecz katastrofę bytową i załamanie się funkcjonowania wielu instytucji.
Czyżby zaczynał się upadek naszego gatunku, zawiniony oczywiście przez skrajnie nieracjonalną, rabunkową gospodarkę kapitalistyczną? Nie oszukujmy się, wiele na to wskazuje.
Komentarze
Prześlij komentarz