Egzamin… ale czego?

Zaczęły się matury; dziś młodzież ze szkół średnich zdaje język polski. Wszystkim Maturzystkom i Maturzystom życzę oczywiście powodzenia. I pamiętajcie, że wcale nie jest to najtrudniejszy egzamin w Waszym życiu, ani nawet najważniejszy. Serio.

Matura zwana jest tradycyjnie „egzaminem dojrzałości”. I kiedyś tak rzeczywiście było. W czasach, gdy edukacja wcale nie była powszechna, a analfabetyzm stanowił w Polsce ponurą normę, zdanie tego egzaminu faktycznie nobilitowało, nawet, jeśli potem nie poszło się na studia (co aż do epoki PRL-u było niesłychanie trudne dla większości społeczeństwa, głównie ze względów finansowych). Osoba, która zdała maturę, legitymowała się naprawdę wysokim, jak na ówczesne warunki, poziomem wiedzy, i rzeczywiście można było powiedzieć, że wkraczała w wiek dojrzały. Mało tego, trafiali się wybitni ludzie, którzy matury z różnych przyczyn nie zdali, np. Tadeusz Dołęga-Mostowicz czy Stefan Żeromski.

Ja swoją maturę zdawałem w 2006 roku i przyznam szczerze, że traktowałem ją poważnie, ale podchodziłem do niej jako do egzaminu wstępnego na studia. Po tym, jak dostałem się na wymarzony kierunek, maturalne wyniki przestały się dla mnie liczyć i szybko o nich zapomniałem. Nie mówiąc już o tym, że przekonałem się, iż niektóre kolokwia mogą być trudniejsze niż egzamin kończący liceum.

No właśnie, matura tym dziś przede wszystkim jest – egzaminem wstępnym na studia. Przeto wiele osób, które studiować nie zamierzają, niekoniecznie do niej podchodzi; nie czują takiej potrzeby, no i nie chcą narażać się na dodatkowy stres. A i przyznać trzeba, iż sam w sobie egzamin ten nie ma już takiego znaczenia, jak przed stu czy pięćdziesięciu laty. Przeciwnie, wydaje się, że jego zaliczenie nie świadczy o realnym poziomie wiedzy.

Ten zaś radośnie sobie spada, co jest wynikiem ogólnego spadku jakości nauczania w szkołach, przeto osoba ze zdaną maturą, a nawet – o zgrozo! – wyższym wykształceniem, może nie potrafić pokazać Polski na mapie świata, nie wiedzieć, gdzie leży Grenlandia, nie mieć pojęcia, co oznacza Homo sapiens, zaś autorstwo Pana Tadeusza stanowiło będzie dla niej jedną wielką tajemnicę. I nie, to nie wina tych ludzi, lecz systemu nauczania, który w ostatnich dekadach bardzo mocno podupadł, głównie oczywiście z winy prawicowych polityków. W ogóle, ministra Nowacka, jakkolwiek ją oceniać, jest pierwszą od wielu lat szefową MEN, której nie można zarzucić kretynizmu.

Nic zatem dziwnego, że nawet specjaliści od edukacji zastanawiają się nad rolą matury. Nie brak głosów, że jest ona egzaminem zbędnym i należy z niej zrezygnować. Inni (ten punkt widzenia jest mi bliższy) postulują dalece posuniętą reformę, idącą w takim kierunku, by matura sprawdzała realny poziom wiedzy wyniesionej ze szkoły średniej, nie zaś (jak to jest teraz) umiejętność bezmyślnego raczej rozwiązywania testów.

Cóż, moim zdaniem, cały system tak zwanej oświaty powinien zostać zreformowany. Przede wszystkim, zamiast przekazywać wiedzę encyklopedyczną na zasadzie: „Zakuj, zdaj, zapomnij”, musi wpajać niezbędne w naszych czasach umiejętności, takie jak współpraca, współdziałanie, a także zachęcać do nauki, poszerzania wiedzy. Współczesna szkoła zdecydowanie do niej zniechęca.

W zakresie tym nie trzeba wymyślać nic nowego, znakomitych bowiem wzorców w dziedzinie szkolnictwa dostarcza Skandynawia. Tamtejsze systemy edukacji są najlepsze w Europie, i zdecydowanie warto stamtąd czerpać rozwiązania. Oczywiście nie chodzi o ich automatyczne kopiowanie na polski grunt, trzeba bowiem dostosować jego do nadwiślańskich wymogów, ale rzecz jest do zrobienia.

Tylko, że Polską musieliby rządzić mądrzy ludzie, a takich to głównie w Lewicy i Razem można szukać…


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić