Nareszcie koniec
Jeśli cokolwiek cieszy mnie w tej kampanii wyborczej, to chyba jedynie to, że dobiega ona wreszcie końca. Już w niedzielę przekonamy się, jak złego prezydenta będziemy mieli przez najbliższe minimum pięć lat. Bo dobrego wyboru nie ma; zarówno Magdalena Biejat, jak też Adrian Zandberg odpadli w pierwszej turze. Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki są reprezentantami polskich i światowych koncernów i korporacji, marionetkami USA, a w przypadku Nawrockiego (choć jego konkurent jedynie pozornie jest pod tym względem lepszy) także Kościoła katolickiego. Czy wygra ten, czy tamten, korzystając z prezydenckich uprawnień, utrzymywali będą obecne polskie patologie: wszechobecny wyzysk, zaszczuwanie obywateli (zwłaszcza gorzej sytuowanych materialnie czy śmiertelnie chorych), prawną dyskryminację mniejszości (w szczególności seksualnych), zbrodnicze działania wobec uchodźców, nazistowskie zalegalizowane bezprawie antyaborcyjne i wiele innych. Trzaskowski ma nad Nawrockim tę jedną przewagę, iż lepiej będzie pełnił funkcję reprezentacyjną.
Oczywiście pójdę na wybory, bu zagłosować zgodnie ze swoim sumieniem oraz światopoglądem. Wszelako, jako to będzie głos, dziś nie napiszę.
Co do samej kampanii, to tak męczącej po 1989 roku jeszcze chyba nie było, zwłaszcza wśród prezydenckich.
Była bardzo brudna, pełna oskarżeń i ataków, ze strony nie tylko samych kandydatów, ale też ich elektoratów, zachowujących się jak członkowie sekt. Przykładowo, oszczerstwa, jakie ze strony wyznawców PO padają – na portalach społecznościowych chociażby – w stronę wyborców Adriana Zandberga, są wręcz obrzydliwe. Z drugiej strony, ci sami wyznawcy w pełni akceptują przyjazne relacje swojego bóstwa-Rafała z neonazistą o nazwie Mentzen.
Jeśli nie liczyć Magdaleny Biejat, Adriana Zandberga i w pewnej mierze Joanny Senyszyn, merytoryki w tej kampanii praktycznie nie było. Zamiast niej dominowało sianie nienawiści, tym razem nie tyle wobec osób LGBT+, ile wobec uchodźców i migrantów; Trzaskowski, Nawrocki i ich partie oraz inni prawicowy kandydaci ścigali się na ksenofobię tudzież rasizm. Wygłaszali przy okazji kłamstwo za kłamstwem i zaszczuwali ludzi walczących o życie.
Na potęgę straszono również Rosją, oskarżając się wzajem o prorosyjskie sympatie (najczęściej bezpodstawnie). Nie była to jednak merytoryczna krytyka Władimira Putina, lecz szerzenie fanatycznej rusofobii, będącej oczywiście w interesie światowych koncernów zbrojeniowych.
Słowo „bezpieczeństwo” odmieniano przez wszystkie przypadki, wszakże nie dowiedzieliśmy się, kogo poszczególni kandydaci, z Trzaskowskim i Nawrockim na czele, widzieliby w odpowiedzialnych za nie instytucjach, takich jak RBN. O innych typach bezpieczeństwa, takie jak socjalne, wspominali jedynie Biejat i Zandberg.
Polityka zagraniczna, którą prezydent współtworzy? Też nic konkretnego, poza uległością wobec USA bądź eurosceptycyzmem w wykonaniu Bruna. Tylko Magdalena Biejat miała konkretną wizję w tym zakresie.
Poza tym był wyłącznie show. Pusty, pełen brudów i inwektyw. Dobrze zatem, że ta kampania się kończy. Szkoda, że przez lata zostaniem ze stanowiącym jej efekt szlamem, który zgromadzi się nie tylko w Pałacu Prezydenckim.
Komentarze
Prześlij komentarz