Triumf brunatnych

Przyznam, że jeśli coś zaskoczyło mnie w wynikach wczorajszej pierwszej tury wyborów prezydenckich, to (zdecydowanie zbyt) wysokie poparcie dla hitlerowca, fanatyka religijnego i terrorysty antyaborcyjnego o nazwie Grzegorz Braun. Za to fakt, że skrajnie prawicowi kandydaci – Nawrocki, Mentzen i właśnie Braun – zebrali łącznie ponad pięćdziesiąt procent głosów, za zaskakujący już nie uważam. Za przerażający, owszem.

Nie dziwi odpływ elektoratu od Rafała Trzaskowskiego. Zaparkował zbyt blisko faszyzmu (poparcie dla zawieszenia prawa do azylu, szczucie na Ukraińców, ostatnio homofobia, tolerancja dla terroryzmu antyaborcyjnego), do czego doszły antyspołeczne działania, takie jak prywatyzacja budynków komunalnych w Warszawie; więcej o tym w dalszej części tekstu. Lewica pewnie uzyskałaby wyższe poparcie, gdyby miała jedną osobę kandydującą zamiast trzech; no, ale to wina przywódców. Ogólnie, cieszę się z każdego głosu oddanego czy to na Magdalenę Biejat, czy to na Adriana Zandberga, czy na Joannę Senyszyn, aczkolwiek odnoszę rażenie, iż ta ostatnia startowała w wyborach po to głównie, aby ubić kandydaturę Magdaleny Biejat. Szymon Hołownia kandydował, wiadomo, niepotrzebnie; powinien rozstać się z polityką i wrócić do publicystyki, w której to dziedzinie sprawdza się znacznie lepiej.

Jak było wiadomo na długo prze wyborami, w drugiej turze zmierzą się Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki, czyli kandydaci PO/KO oraz Bezprawia i Niesprawiedliwości. Prawicowcy, których różni w zasadzie tylko to, że Rafał Trzaskowski lepiej mówi po polsku oraz lepiej włada językami obcymi. Ideologicznych różnic w zasadzie nie ma, poza tym, że prezydent Warszawy udaje, iż jest postępowy, podczas gdy jego konkurent nie kryje swego reakcjonizmu.

Co ważne, w pierwszej turze zwycięskiego Rafała Trzaskowskiego od zajmującego drugą pozycję Karola Nawrockiego, zwanego Alfonsem, dzieliło jedynie około dwóch procent ważnie oddanych głosów. To naprawdę niewiele. A teraz tak – Mentzen z Braunem łącznie uzyskali ponad dwadzieścia procent. Ich elektorat 1 czerwca częściowo pewnie zostanie w domu, ale częściowo pójdzie na wybory, w większości przypadków oddając głosy na Nawrockiego. Trzaskowski może więc zaliczyć klęskę; wydaje się to nie tylko możliwe, ale wręcz całkiem prawdopodobne.

Jeśli tak się stanie… to sam będzie sobie winien, wraz oczywiście ze swoim środowiskiem politycznym. Dlaczego?

Ano, z prostej przyczyny. Jak parę ładnych razy pisałem, podczas kampanii wyborczej Rafał Trzaskowski mocno skręcił w prawo. A i wcześniej dawał mniej lub bardziej subtelne sygnały, że do faszyzmu bliżej mu niż dalej. Swojej sympatii dla skrajnej prawicy też nieszczególnie próbował ukrywać. Tu przypomnę, że na zwolennika praw osób LGBT+ czy kobiet wykreowały go pięć lat temu media, i to raczej te wobec pana Trzaskowskiego nieprzychylne. Takie czyny jak potępienie Margot i innych prześladowanych aktywistów, nieprzyznanie PESEL-u dziecka parze lesbijek, anty-ukraińska kampania, poparcie dla łamania praw człowieka (zawieszenia prawa do azylu tak konkretnie) czy tolerowanie terroryzmu antyaborcyjnego pokazywały, po czyjej stronie polityk ów NAPRAWDĘ stał i cały czas stoi. Wraz z takimi działaniami, jak masowa prywatyzacja lokali komunalnych w Warszawie czy traktowanie z buta działaczy lokatorskich musiało to do niego zniechęcić prospołecznie nastawionych wyborców. Jednocześnie niszczenie szeroko pojętej lewicy przez PO/KO oczywiście osłabiło poparcie dla niej, na czym skorzystał nie Trzaskowski, lecz faszyści i naziści.

Najgorszym, co zrobił Trzaskowski w kampanii wyborczej, była próba pozyskania skrajnie prawicowego elektoratu. Czyli mówienie jego głosem: szczucie na uchodźców i migrantów (rasizm, ksenofobia), zwrócenie się w kierunku homofobii, brak reakcji na terroryzm antyaborcyjny… A kto przyjmuje agendę faszystowską, sam staje się faszystą. Mało tego, szerząc tego typu treści, pomógł je rozpropagować… co tylko wzmocniło jawnych faszystowskich kandydatów, zwłaszcza Mentzena i Brauna, ale też Nawrockiego. Sam zaś Trzaskowski stracił znaczną część bardziej umiarkowanego elektoratu.

Wielu analityków przewidywało taki rozwój wypadków. Powoływali się oni na liczne badania z całego świata, które wskazują, że jeśli prawica (przynajmniej teoretycznie) umiarkowana zaczyna przemawiać głosem skrajnej, to zyskuje na tym ta druga, pierwsza natomiast traci. Tak stało się i tym razem, choć po przykłady sięgnąć można też do Europy Zachodniej (Belgia, Holandia, w znacznej mierze Niemcy), USA (Trump, wobec którego Harris i Demokraci nie zaproponowali korzystnego alternatywnego programu), Rumunii… Dzieje się tak między innymi dlatego, że wyborcy, którym skrajnie prawicowe ideologie wyprały mózgi, zawsze woleli będą oryginały (w tym wypadku: Mentzena, Brauna, Nawrockiego) niż podróbkę (Trzaskowskiego).

No i niestety, skutkuje wieloletnie tolerowanie, a wręcz wspieranie skrajnej prawicy przez umiarkowaną, zarówno polityczną, jak też, co gorsza, medialną. Skoro degeneraci wprost głoszący treści antysemickie, islamofobiczne, homofobiczne, rasistowskie, ksenofobiczne, uważający gwałty za „picie wódki z gwinta” lub „nieprzyjemność”, promujący sadyzm wobec kobiet czy dzieci i szczycący się innymi formami skrajnie prawicowej patologii, są goszczeni w studiach telewizyjnych tudzież radiowych, a prasa czy portale informacyjne udzielają im swoich łamów, zamiast bojkotować takich zwyrodnialców, nie ma się co dziwić, że poparcie dla nich rośnie…

Szykujmy się na komory gazowe lub coś jeszcze gorszego.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Wieczór na SOR

Skarga na przestępcze metody stosowane przez zarząd Administracji Domów Mieszkalnych sp. z o.o. w Chełmku

Usiłują mnie zabić