Epoka tasiemców

Elon Musk, kapitalista uznawany za najbogatszego człowieka świata, kupił Twittera za około 45 mld dolarów (6 mld przekazać miał, wedle własnej obietnicy, na walkę z nędzą i głodem… ale jakoś tego nie zrobił). Dzięki temu będzie mógł jeszcze pomnożyć gigantyczny swój majątek, kontrolować zamieszczane na tym portalu informacje tudzież opinie, a także wpuszczać na jego łamy swoich ulubionych faszystów.

Nie jest to pierwsza tego typu transakcja. Niedawno Jeff Bezos – też kapitalista, którego Musk wyprzedził w rankingu nieprzyzwoitego bogactwa – nabył Washington Post. Od tamtej pory gazeta owa pisze, że podatki są złe, za to fanaberia w postaci lotów w kosmos jej właściciela – jak najlepsza dla ludzkości całej. No i przynosi Bezosowi zyski, jakby mało mu było tych generowanych przez Amazon.

Oba te przypadki – zapewne niejedyne w skali globu, bo nawet jeśli kapitaliści nie kupują całych ośrodków medialnych, to są ich ważnymi udziałowcami – wpisują się w normę obecnego kapitalizmu. Informacje i opinie, kreowane zarówno przez zawodowych dziennikarzy, jak też internautów-amatorów, stają się towarem przynoszącym gigantyczne pieniądze, na których najbogatsi burżuje chcą położyć łapę; innym celem jest sterowanie przekazem medialnym, by kształtować opinię publiczną w oczekiwany przez kapitał sposób. W ten sposób Musk, Bezos i im podobne indywidua zmieniają się w Wielkiego Brata kreującego nasze postrzeganie świata (kapitalizm jest systemem totalitarnym), a zarazem robiącego na tym ogromne pieniądze.

Dziś skupimy się na Musku i jego nowym nabytku. Otóż, nabycie przez niego Twittera zostało przyjęte nader przychylnie przez wielu komentatorów, zwłaszcza prawicowych i liberalnych. Sam ten miliarder wzbudza wiele sympatii jak świat długi i szeroki, jest wręcz powszechnie podziwiany… mimo iż, podobnie jak jemu podobni kapitaliści, na podziw nie zasługuje.

Kojarzony jest przede wszystkim z marką Tesla (producent samochodów elektrycznych), w kapitalistycznej propagandzie przedstawianej jako wzorzec nowoczesnych technologii, przedsiębiorstwo wyprzedzające epokę, itd. Skrzętnie pomija się informacje, że tesle są wyjątkowo tandetnymi pojazdami, a Musk potrafi kasować zamówienia na nie, złożone przez osoby, które z różnych powodów nie przypadły mu do gustu. Sam pan Elon kreuje się na założycie Tesli… którym nie jest, gdyż po prostu firmę tę kupił. I nie ma żadnego wkładu intelektualnego w jej rozwój; podobnie rzecz się ma z innymi przedsiębiorstwami pozostającymi w jego rękach.

A skąd Musk wziął pieniądze na rozwój swojego biznesowego imperium? Otóż, w żadnym razie nie pochodzą one z jego własnej pracy, lecz wygenerowała je (pół)niewolnicza harówa górników, wydobywających diamenty w kopalniach jego ojca; właśnie sprzedaż tychże kryształów przyniosła Muskowi pierwsze dochody. A potem był zakup Tesli… no i poszło.

Ale nie poszłoby, gdyby nie to, co stanowi kolejne, jakże ważne źródło miliardów na kontach amerykańskich kapitalistów, czyli gigantyczne dotacje i granty od rządu USA. Tak, jankeskie koncerny i korporacje są tak potężne, a ich prywatni właściciele tak bogaci, ponieważ dofinansowuje je – i to szczodrze, zwłaszcza w okresach kryzysowych – państwo. To dzięki temuż dofinansowaniu ekspandują one na cały świat, zmiatając lub wchłaniając europejską, afrykańską czy azjatycką konkurencję. Prowadzi to również do tego, że kiedy dany kapitalista nabywa ośrodek medialny, robi to nie tylko dla siebie, lecz także dla władz wspierającego go państwa; toteż „wolne media” w kapitalizmie stanowią mit.

Takie są właśnie źródła niesamowitej zamożności Muska, Bezosa i im podobnych miliarderów: eksploatacja siły roboczej (od pracowników fizycznych po najwyższe stopnie kadry zarządzającej), dotacje państwowe oraz sprzedaż spreparowanych informacji i opinii. Jeżeli tacy kapitaliści wykazują jakąkolwiek osobistą aktywność (czyt.: pracę) w celu pomnożenia majątku, to ogranicza się ona do zakupu/sprzedaży akcji i obligacji wskazanych przez analityków rynkowych (tak, ci rzeczywiście ciężko harują i muszą mieć gigantyczną wiedzę) oraz buńczucznej autopromocji, większością zresztą załganej.

No właśnie, ludzie ci kreują się na geniuszy nauki, technologii czy biznesu, którzy dzięki swoim walorom intelektualnym oraz pracowitości osiągnęli sukces. Na tym właśnie polega załganie ich autopromocji, ponieważ, jak wskazano wyżej, ani własna inwencja, ani własna praca nie stanowią źródeł ogromnego bogactwa tych person.

Czasy kapitalistów-innowatorów, takich jak Ford, Bata, Porsche, Renault, Citroen, itd., dawno już minęły. Owszem, ludzie ci koniec końców też przynależeli do klasy pasożytniczo-wyzyskującej, czerpiącej zyski z pracy eksploatowanych robotników, niemniej na starcie faktycznie musieli na czymś się znać (na inżynierii chociażby), ruszyć głową, by wynaleźć już to nową technologię – czym generowali ogólny rozwój ludzkości – już to nową metodę produkcji (bywało, że rewolucyjną, jak produkcja taśmowa), już to taką czy inną technikę biznesową. Często zaczynali do zera i musieli SAMODZIELNIE wykonać zaiste ciężką pracę, by dorobić się środków, jakie mogli inwestować. Tacy kapitaliści faktycznie swoje bogactwo zawdzięczali, na początku kariery przynajmniej, walorom intelektualnym, innowacyjności czy swojej pracowitości. Epoka ta jednakże minęła; jeżeli ktoś w naszych czasach dorabia się dzięki temu, co ma w głowie czy w rękach, to stanowi wyjątek, nie zaś regułę.

Dzisiejsi bowiem kapitaliści nie muszą mieć żadnej specjalistycznej (ani jakiejkolwiek, poza ewentualnie umiejętnością w miarę składnego czytania i pisania) wiedzy, nie muszą niczego projektować (Steve Jobs sam nie opracował nawet projektu obudowy komputera, dla przykładu) ani od podstaw wymyślać; tym zajmują się zatrudniani (i wyzyskiwani oczywiście) przez nich specjaliści. Współczesny kapitalista, żeby zbić fortunę, musi tylko słuchać doradców podpowiadających, które akcje kupić, a które sprzedać, wyciągnąć lepką łapę po państwową dotację oraz wygłaszać bzdury przed kamerą. No i oczywiście mieć w garści media, kreujące wizerunek, który z kolei generuje dalsze zyski. Nie jest to więc żaden geniusz (są wszak miliarderzy-idioci, że wymienię choćby byłego prezydenta USA), lecz zwykły pasożyt, pasący się na cudzej inwencji, wynalazczości, przedsiębiorczości, pracy tudzież intelekcie. Kapitaliści tacy pełnią w światowym społeczeństwie funkcję tasiemców, a jedyne, co ludzkość ma z ich istnienia, to śmierć, i to masowa.

Niestety, kapitalizm w obecnym stadium rozwoju jest epoką takich właśnie tasiemców jak Musk czy Bezos. I będzie tylko gorzej…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor