Rzecznik praw zwierząt
Robert
Biedroń, kandydat na prezydenta (jak na razie jedyny, na którego
warto będzie oddać głos), prowadząc kampanię, odwiedził
schronisko dla zwierząt. Tam zapowiedział, że jeśli wygra wybory
(czego mu serdecznie życzę, podobnie jak Polsce), doprowadzi do
stworzenia nowego urzędu – rzecznika praw zwierząt. Zająłby się
on ochroną naszych braci mniejszych i kontrolowaniem przestrzegania
ich praw oraz chronienie dobrostanu przez poszczególne instytucje
państwowe. Z tego, co pamiętam, podobny pomysł lansowała podczas
zeszłorocznych wyborów parlamentarnych Lewica.
Cóż,
trzymam kandydata za słowo. Jeśli chodzi o wrażliwość wobec
naszych zwierzęcych przyjaciół, to akurat w przypadku Roberta
Biedronia wydaje się ona jak najbardziej szczera, co stanowi jeden z
licznych powodów, dla których warto głosować akurat na niego.
Sama
ta idea jest jak najbardziej słuszna. W polskim prawie są wprawdzie
uregulowania dotyczące praw zwierząt, ale głównie domowych; z
hodowlanymi jest gorzej. Interes kapitalistów jest generalnie
przekładany nad życie i prawa krów, świń, drobi, karpi, o
lisach, jenotach czy norkach nie wspominając. Jeśli chodzi o
przestrzeganie prawa w tym zakresie, to też sprawa jest
niejednoznaczna, bo zajmują się tym różne organy; niekiedy trudno
dokładnie określić, który z nich jest kompetentny w konkretnej
sprawie. Kary za znęcanie się nad zwierzętami domowymi są w
(k)raju nad Wisłą dość wysokie, z czego akurat należy się
cieszyć, niemniej jednak sądy często orzekają wyroki w
zawieszeniu lub niskie; wynika to najczęściej z nieświadomości
sędziów (potrzebna jest tu akcja edukacyjna).
Dlatego
właśnie rzecznik praw zwierząt jest, moim zdaniem potrzebną
instytucją. Choćby po to, by monitorował sytuację w kwestii
przestrzegania praw braci mniejszych przez powołane do tego organa
państwa. Mógłby też kierować poszczególne sprawy do sądu,
tworzyć projekty aktów prawnych np. dla partii politycznych, pisać
artykuły i prowadzić działalność edukacyjną. Współdziałałby
z organizacjami non-profit, pomagającymi zwierzętom. Organizowałby
akcje przeciwko polowaniom dla rozrywki i wspierał pomocą prawną
obywateli temu morderczemu hobby przeciwdziałających. Innymi słowy,
miałby całą masę zadań.
Warunek
tego, by taki urząd dobrze funkcjonował, jest jeden – musiałby
zostać obsadzony osobą mającą nie tylko odpowiednie kompetencje,
ale też cechującą się wysokim poziomem wrażliwości wobec
wszystkich organizmów żywych, ich potrzeb, zdrowia, emocji, itd.
Przy dobieraniu kandydatów na rzecznika praw zwierząt, powinien
więc obowiązywać dość rozbudowany cenzus, dotyczący wiedzy,
doświadczenia zawodowego, a także światopoglądu. Może nawet
PRZEDE WSZYSTKIM tego ostatniego
Tak,
światopoglądu. Nie byłaby to żadna cenzura. Chodzi tylko o to, by
uniknąć takich kuriozów jak obecny Rzecznik Praw Dziecka, który
jest zwolennikiem kar fizycznych, a przeciwnikiem rozwodów. Czyli
potencjalnie może opowiedzieć się za krzywdzeniem osób, które
winien chronić. Na identycznej zasadzie, rzecznikiem praw zwierząt
nie powinna być osoba popierająca znęcanie się nad nimi czy
polowania dla rozrywki. Czyli konserwatywni prawacy z góry by
odpali.
W
ogóle, to jestem zdania, że ów cenzus światopoglądowy
obowiązywać powinien kandydatów na wszystkich rzeczników.
I
o tym Robert Biedroń oraz wszyscy, którzy popierają utworzenie
urzędu rzecznika praw zwierząt, powinni pamiętać.
A
dla zwierząt warto być dobrym. Wspaniale odwdzięczają się za
okazaną im dobroć. W przeciwieństwie do ludzi.
Komentarze
Prześlij komentarz