Ci, których szanuję
Są
politycy, których nie cierpię oglądać czy słuchać w telewizji,
ani nawet czytać ich wypowiedzi w prasie bądź internecie. Po
prostu reaguję na nich alergicznie. Zalicza się do nich większość
PiS-owców (z Jarosławem Kaczyńskim, Mateuszem Morawieckim,
formalnie bezpartyjnym Andrzejem Dudą oraz jak najbardziej partyjnym
Ryszardem Czarneckim na czele), konfederatów, kukizowców i innych
skrajnych prawicowców. To, co oni głoszą, najzwyczajniej w świecie
urąga mojej inteligencji (acz nie uważam się za człowieka
nadmiernie inteligentnego) oraz poczuciu przyzwoitości (acz nie
uważam się za szczególnie przyzwoitą jednostkę). Mam też
alergię na Leszka Balcerowicza, ale wynika ona ze zniszczenia przez
niego polskiej gospodarki i ofiar, w tym śmiertelnych, jakie to
spowodowało.
Z
kolei na prawicowców umiarkowanych alergicznie nie reaguję. Z
Donaldem Tuskiem, Borysem Budką czy Tomaszem Grodzkim mogę się w
takich czy innych kwestiach (światopogląd, ekonomia, społeczeństwo)
nie zgadzać, mogę ich krytykować czy polemizować z nimi, niemniej
jednak lubię słuchać ich wypowiedzi i żywię dla nich szacunek.
Szacunek niekoniecznie przekładający się na głosy w wyborach, ale
na pozytywne odczucia – już tak.
Generalnie,
zawsze uważałem, iż to politycy powinni zasłużyć sonie na
szacunek nas, obywateli; samo to, że są radnymi, posłami,
senatorami, ministrami czy prezydentami, nie oznacza, że musimy ich
z automatu szanować. Na mój obywatelski szacunek dany polityk
zasłużyć sobie może poprzez swoje słowa (a ściślej rzecz
ujmując, światopogląd, jaki głosi, oraz sposób, w jaki to robi),
no i oczywiście czyny.
Są
zatem politycy, których bardzo szanuję.
Do
grona tego zalicza się chociażby pan Andrzej Rozenek, były
dziennikarz, działacz Lewicy oraz poseł. Szanuję go nie tylko za
jego wypowiedzi, merytoryczne, a kiedy trzeba, to i ostre, lecz
przede wszystkim za działania. Otóż, od lat pozostaje pan Rozenek
gorliwym obrońcą praw emerytów mundurowych, którym Bezprawie i
Niesprawiedliwość zbrodniczą ustawą z grudnia 2016 roku obcięło
świadczenie za służbę w okresie PRL-u, co zaowocowało licznymi
chorobami, załamaniami psychicznymi oraz zgonami (samobójstwa,
zawały, itd.). Było to też zastosowanie „sprawiedliwości”
zbiorowej, bezprawne karanie ludzi bez udowodnienia im jakiejkolwiek
winy. Pan Rozenek nader konsekwentnie wspiera tych emerytów, jeździ
na organizowane przez nich demonstracje, wypowiada się w ich sprawie
dla mediów, dobija się do polskich i europejskich organów, które
mogą pomóc… Słowem, robi naprawdę dużo. No i, jak przystało
na polityka LEWICOWEGO, upomina się o pokrzywdzoną grupę, ofiary
represji, ludzi słabszych. I za to właśnie go szanuję.
Z
kolei pani Gabriela Morawska-Stanecka, lewicowa wicemarszałkini
Senatu, prawniczka z zawodu, staje się wschodzącą gwiazdą
polskiego parlamentaryzmu. Jest osobą z ogromną wiedzą na temat
prawa i praworządności, wypowiada się w sposób naprawdę
merytoryczny, od samego też początku kadencji twardo staje w
obronie państwa prawa niszczonego przez PiS. W czym, dodajmy,
dzielnie wspiera pana marszałka Tomasza Grodzkiego (jego za obronę
praworządności również oczywiście wielce szanuję). Pani
Morawska-Stanecka imponuje mi także spokojem oraz godnością, tym,
że jest prawdziwą damą, jednakże bez napuszenia czy sztucznej
pompatyczności.
Adriana
Zandberga szanuję za jego wrażliwość społeczną, wiedzę, nad
wyraz merytoryczne wypowiedzi (w tym przemówienia sejmowe), a przede
wszystkim za to, iż wraz ze swoją partią przełamał niechęć do
SLD i walnie przyczynił się do procesu jednoczenia lewej strony
sceny politycznej. Ma on też cechę, która u polskich polityków
wydaje się coraz rzadsza, mianowicie spokój. Przemawiając czy
udzielając wywiadów, Adrian Zandberg nie daje się ponieść
emocjom, lecz zachowuje zimną krew i równowagę. Z łatwością też
rozprawia się z podchwytliwymi, a często wręcz głupimi pytaniami
dziennikarzy. Podziwiam go za to!
Małgorzata
Tracz z partii Zieloni zdobyła sobie mój szacunek pogodą ducha
oraz działaniami na rzecz przyrody, klimatu i ich ochrony. Trochę
szkoda, że jest tylko troje Zielonych w Sejmie; gdyby mieli więcej
posłanek i posłów, ich głos zabrzmiałby donośniej. Niemniej
jednak, żywię nadzieję, iż pani Małgorzata okaże się dobrą
posłanką, która przynajmniej podejmie próbę ratowania polskiej
przyrody.
Szanowanych
przeze mnie polityków, głównie oczywiście lewicowych, ale też
umiarkowanie prawicowych, jest więcej. Powyżej podałem tylko
cztery przykłady, które, moim skromny zdaniem, lśnią aktualnie
największym blaskiem i najbardziej pozytywnie wyróżniają się na
tle skłóconych, znerwicowanych karierowiczów, którzy w nic nie
wierzą, żadnych wartości (poza pieniężnymi) nie wyznają,
natomiast za działalność polityczną wzięli się głównie po to,
by się nachapać.
Generalnie,
każdy polityk, który mówi i działa w sposób merytoryczny, nie
zieje nienawiścią, za to ma otwarty umysł, a jednocześnie potrafi
bronić swoich racji, budzi mój szacunek.
Komentarze
Prześlij komentarz