Media i choroby
Już
któryś tydzień z rzędu media straszną nas koronawirusem. Ilekroć
włączamy TVN24 czy inną stację informacyjną, bombardowani
jesteśmy wieściami o tymże czynniku chorobotwórczym. Nieco mniej
(na szczęście!) informacji na ten temat jest w prasie oraz
internecie (w radio nie sprawdzałem, rzadko słucham), a w każdym
razie, są one o wiele mnie natarczywe niż telewizyjne. Powiem
szczerze, że już mi od tego niedobrze.
Pośród
tego morza często durnych i często fałszywych wieści trafiają
się i rzetelne informacje, np. o tym, że koronawirus jest znacznie
mniej groźny niż grypa, wiele zarażonych nim osób nawet tego nie
zauważa, bo przebieg choroby jest tak łagodny, sama epidemia nie
jest niczym nadzwyczajnym (podobne występują co roku w związku z
chińskimi świętami i wynikającymi z nich migracjami, nie
wspominając o tradycyjnym spożywaniu surowego mięsa – co ułatwia
zarażeniem się wirusem odzwierzęcym, takim jak nasz nowy medialny
celebryta), sam koronawirus zabija znacznie mniej ludzi niż taka na
przykład grypa, itd. Niestety, jest też cała masa chłamu, w tym
różnych teorii spiskowych (nie będę się tu do nich odnosił).
Czasem
się zastanawiam, czy nie jest to celowe szerzenie paniki…
Acz
prawda wygląda pewnie o wiele prościej. Otóż, w telewizji łatwo
jest pokazać, co to się nie dzieje, jakie szkody koronawirus
wyrządza, jaką panikę wywołuje, itd.
Tego
typu informacje zwyczajnie ściągają ludzi przed ekrany, a im
większa oglądalność, tym więcej kasy płynie od reklamodawców,
z czego stacje telewizyjne przecież się utrzymują. Innymi słowy,
na trąbieniu non stop o tym przeklętym wirusie dobrze się zarabia.
Przynajmniej na razie, bo temat szybko się znudzi.
Tymczasem
w minioną niedzielę, 23 lutego, wypadł Międzynarodowy Dzień
Walki z Depresją.
A
depresja (jej temat wielokrotnie na tych łamach poruszałem) nie
jest, jak się powszechnie uważa, chwilowym dołkiem,spadkiem
nastroju, lecz jedną z najniebezpieczniejszych chorób psychicznych,
no i pandemią współczesnego świata, w znacznej mierze wynikającą
z postępującej patologizacji coraz dzikszego kapitalizmu. Przybywa
– co jest dla mnie szczególnie przerażające – cierpiących na
nią dzieci i młodzieży.
Depresja
dosłownie zabija, i to na masową skalę (choć nie aż tak masową
jak zwykła grypa, ale na znacznie większą niż koronawirus). W
Polsce rocznie średnio piętnaście osób popełnia samobójstwo
(mowa o próbach udanych, tzn. zakończonych zgonem), i wątpię, by
robiły to dla jaj. Gdyby w naszym kraju ktoś zaraził się gościem
z Chin, skończyłoby się na kilkudziesięciu zgonach w skali roku…
maksymalnie, koronawirus rzadko bowiem okazuje się śmiertelny. O
tym jednak media głównego nurtu informują mało.
W
niedzielę nie siedziałem wprawdzie cały dzień przez telewizorem,
ale na TVN24 widziałem tylko jeden materiał o depresji, u młodzieży
właśnie. Informacji, że depresja zabije więcej osób niż
koronawirus, zabrakło.
No,
ale temat ludzi czujących nieopisaną wewnętrzną pustkę, bojących
się o jutro i niemogących z tego powodu normalnie funkcjonować, a
często-gęsto ginących z własnej ręki (czyli przez depresję
zabijanych) nie jest tak medialny jak koronawirus.
Pacjent
na łóżku szpitalnym gdzieś w Chinach, we Włoszech czy na statku
wycieczkowym jest widocznie z punktu widzenia szefostwa stacji
informacyjnych ciekawszy niż ktoś, kto nie wytrzymuje bólu
istnienia, spowodowanego depresją, i w ciszy oraz samotności
nakłada sobie foliową reklamówkę na łeb, podcina sobie żyły,
kładzie się na torach, itd.
Owszem,
media lubią zarabiać na tragediach, ale jedne tragedie sprzedają
się lepiej, inne gorzej. Łatwiej jest zarabiać na koronawirusie,
który jest relatywnie mało niebezpieczny, za to stanowi medialną
„nowość” i z tej przyczyny nadaje się do wywołania
przyciągającej reklamodawców paniki, niż na chorobie psychicznej,
która w KAŻDEJ chwili dopaść może i zabić KAŻDEGO(Ą).
Jeśli
depresja staje się medialna, to głównie wówczas, gdy chorować na
nią zaczynają dzieci i nastolatki, które w społecznej
(nie)świadomości „nie mają żadnych problemów”, „jeszcze
nic nie przeżyły”, „no, czym się one mogą martwić”. Bo to
odejście od powszechnego stereotypu, a zatem potencjalne źródło
medialnej sensacji i zarobku.
Smutne,
ale tak działa kapitalizm, system nastawiony na maksymalizację
zysku.
Komentarze
Prześlij komentarz