Chciwością w Tatarów

Mroczne widmo zawisło nad Kruszynianami – atrakcyjną turystycznie (JESZCZE atrakcyjną, o czym za chwilę) oraz cenną z historycznego i kulturowego punktu widzenia podlaską miejscowością, zamieszkaną przez mniejszość tatarską. Mieści się tam zabytkowy meczet oraz jurta tatarska… w pobliżu których ma wkrótce powstać ferma drobiu – no i to jest właśnie owo mroczne widmo. Podobno lokalne wadze samorządowe już wydały odpowiednią decyzję środowiskową.
Ferma powstać ma w odległości około 1500 metrów od zabudowań tatarskiej wsi, czyli blisko, ZBYT blisko nich. Będzie to przedsięwzięcie na zaiste wielką skalę, ponieważ docelowo hodowanych tam ma być 89 tys. kur (tak, aż tyle) – oczywiście w straszliwych warunkach: życie w ciasnych klatkach, tuczenie na siłę, faszerowanie chemikaliami i antybiotykami, a po około sześciu tysiącach masowa egzekucja, w wyniku której ptak przerobiony zostanie na wyrób mięsopodobny, jakiego nawet mój pies nie chce jeść (poważnie!), a jeśli już zje, przez tydzień chodzi chory. Wedle tychże kapitalistycznych planów, Kruszyniany przeistoczone mają zostać w zagłębie brojlerów. Zgroza!
Będzie to cios, możliwe, że śmiertelny, dla całej okolicy i jej mieszkańców. Atrakcyjność turystyczna Kruszynian spadnie, Tatarzy może nawet całkowicie stracą możliwość zapraszania gości z innych regionów Polski i świata (wielkim fanem podlaskich Tatarów i ich kultury jest chociażby brytyjski książę Karol) – a to z tej prostej przyczyny, że mało który turysta chce wąchać smród generowany przez masową hodowlę kur, i jeszcze za to płacić – toteż nie tylko nie zarobią (na agroturystyce chociażby), ale też będzie im o wiele trudniej promować swoją wspaniałą kulturę i szerzyć wiedzę na temat ich historii.
To jednak nie wszystko. Przyroda w okolicach Kruszynian jest unikatowa w skali polskiej, a może i europejskiej; walor, który MUSI zostać zachowany. A rzeczona ferma po prostu ją zniszczy. Spowoduje mianowicie drastyczne zanieczyszczenie tamtejszego środowiska naturalnego, w tym wód gruntowych oraz rzek – co, rzecz jasna, negatywnie przełoży się na zdrowie zamieszkujących tamte tereny zwierząt i ludzi, wygenerowane zostanie też zagrożenie epidemiologiczne – powietrze przesyci odór siarkowodoru i amoniaku, nie mówiąc już o tym, że sama budowa wielkich zakładów kompletnie zdewastuje krajobraz.
Cała sprawa ma więc kilka wymiarów: przyrodniczy (opisane w poprzednim akapicie zniszczenia), humanitarny (masowe znęcanie się i mordowanie zwierząt hodowlanych po to, by zarobić na ich śmierci i truciu nas wyrobami mięsopodobnymi), kulturowy (uderzenie w Tatarów i ich zabytki) oraz ekonomiczny (upadek turystyki, zmniejszenie dochodów ludności z tego tytułu).
Druga, równie ponura strona medalu jest taka, że z systemowego punktu widzenia nie dzieje się nic niezwykłego. Przeciwnie, taka patologia jest dla kapitalizmu zupełnie normalna, stanowi wręcz jedną z jego cech naturalnych.
Kapitalizm, jak wiemy, jest bowiem systemem opartym o zasadę maksymalizacji zysków trafiających w ręce prywatnych właścicieli środków produkcji (kapitalistów). Mówiąc po ludzku, motorem napędowym kapitalizmu – podobnie jak wszystkich innych systemów społeczno-ekonomicznych bazujących na własności prywatnej – jest chciwość. Zwykła chciwość, nakazująca robić wszystko, by zwiększać dochody.
Z kapitalistycznego zatem punktu widzenia zupełnie normalną (acz moralnie złą, ma się rozumieć) rzeczą jest zniszczenie pięknego krajobrazu, budując tam ogromne zakłady, bestialskie mordowanie dziesiątków tysięcy zwierząt celem produkcji szkodliwej imitacji jedzenia i zrobienia na tym ciężkich pieniędzy, szkodzenie mniejszościom narodowym i ich unikatowej kulturze, tudzież pozbawianie lokalnej ludności źródła dochodu z turystyki (im ludzie będą biedniejsi, tym więcej znajdzie się parobków do półdarmowej harówy na fermie; bieda i bezrobocie są dla kapitalistów zjawiskami pożądanymi). Nie ma też nic dziwnego w tym, iż władze – czy to lokalne, czy to państwowe – sprzyjają interesom prywatnych właścicieli środków produkcji, stojącym w kontrze do interesów (w tym kwestii bytowych, z biologicznym przetrwaniem włącznie) reszty społeczeństwa; jest to jedna z licznych patologii nieludzkiego owego systemu.
Kapitalizm niszczy absolutnie wszystko – ziemię, wodę, powietrze, rośliny, zwierzęta i ludzi – by kapitaliści mogli napchać sobie konta, mieć wille, a nawet pałace, pławić się w luksusach, wozić się wypasionymi furami, latać prywatnymi odrzutowcami, kopulować ze zmuszonymi do tego prostytutkami, itd., podczas gdy reszta ludności zapracowuje się na śmierć na ten ich dobrobyt, umiera z głodu lub od chorób spowodowanych rabunkową eksploatacji środowiska i niszczeniem przyrody, lub też sama odbiera sobie życie, powodowana poczuciem beznadziei bytowej. Jak niedawno pisałem, z istnienia kapitalizmu jako systemu i kapitalistów jako klasy społecznej my, zwyczajni ludzie, nie mamy nic… poza śmiercią.
Tatarzy z Kruszynian, podobnie jak miejsce, gdzie mieszkają, staną się zatem ofiarami nieludzkiego systemu kapitalistycznego i jego patologicznych prawideł. Oraz chciwości pazernych wyzyskiwaczy, na której kapitalizm, jako się rzekło, bazuje.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor