Gwizdy

Nie dziwię się ludziom, którzy na Pomorzu kilka dni temu wygwizdali niejakiego Dudę Andrzeja, ksywa Adrian, znanego też jako PAD, krytykując w ten sposób jego „prezydenturę”. Mieli też przy sobie transparenty, z których najlepszy był, moim skromnym zdaniem, ten: „wyPAD2020”.
Oczywiście, są lepsze formy krytykowania polityków niż gwizdy czy okrzyki w ich stronę, niemniej jednak przypominam, że mowa tu o marionetce prezesa Kaczyńskiego Jarosława, która od pięciu lat nic innego nie robi, jak tylko łamie Konstytucję i demoluje ustrój państwa, nie wspominając o szkalowaniu licznych grup obywateli (ostatnio wziął się za sędziów) i podpisywaniu ustaw, w wyniku których ludzie ponosili śmierć (np. „dezubekizacyjnej” z grudnia 2016 roku).
Grożenie Adrianowi śmiercią czy obrzucanie go wulgarnymi obelgami to oczywiście przesada, a nawet zbrodnia, niemniej jednak nie dziwię się gwizdaniu. Nie pochwalam, ale się właśnie nie dziwię.
Dostrzegam też pewną różnicę pomiędzy wygwizdywaniem faceta, który walnie przyczynił się do ustrojowej demolki, wygwizdywaniem będącym formą krytyki, a mową nienawiści.
Jeśli mianowicie KOD-owcy wyrażają w głośny sposób dezaprobatę wobec „prezydenta”, to przecież NIE NAWOŁUJĄ do robienia mu krzywdy. Czym innym byłoby, gdyby powiesili jego portret na szubienicy, wrzeszczeli lub pisali na portalach społecznościowych, że trzeba mu głowę ogolić, posłać go do gazu, itd. Byłoby to skrajnie niedopuszczalne i złe, wręcz zbrodnicze.
Każdy obywatel ma prawo do krytykowania polityków, księży, prawników oraz innych osób publicznych. Jest to jedno z głównych praw obywatelskich, stanowiących fundament demokracji (a podobno taki właśnie ustrój w Polsce funkcjonuje… jeszcze) – prawo do wyrażania swoich poglądów. Krytyka owa jak najbardziej może być ostra, moim zdaniem – ale tylko w wyjątkowych sytuacjach – dopuszczalne są nawet wulgaryzmy czy obelgi. Jednakowoż ową krytykę, choćby najbardziej zjadliwą, należy odróżnić od odzierania krytykowanej osoby z godności (nawet PiS-owcy jakąś tam godność chyba mają…), a zwłaszcza od nawoływania do wyrządzenia jej krzywdy, fizycznej lub psychicznej.
Przykładowo, nigdy bym nie powiedział ani nie napisał, że polityk taki a taki jest pedofilem czy złodziejem, gdybym nie miał na to dowodów. Byłoby to szkalowanie. Nigdy nie powiesiłbym czyjegoś portretu na szubienicy – nawet, gdyby był to portret osoby, jaką z całego serca gardzę, czyli skrajne negatywnie oceniam jej postawę etyczną oraz postępowanie – nigdy też nie poderżnąłbym gardła wyobrażającej kogokolwiek kukle (nie wspominając o żywym człowieku).
Czy wygwizdałbym niejakiego Dudę Andrzeja? Przyznam szczerze, że nie wiem. Nie podałbym mu z pewnością ręki, właśnie z powodu mojego braku akceptacji dla jego działań przeciwko ustrojowi Polski oraz prawom obywatelskim, a tym bardziej nie oddam na niego głosu w majowych wyborach. Podobnie rzecz się ma z innymi prominentnymi PiS-owcami.
Wielokrotnie za to krytykowałem Donalda Tuska, kiedy był premierem, zwłaszcza za legalizację niewolnictwa w postaci bezpłatnych staży, za ustawę sześćdziesiąt siedem (a szczególnie za sposób jej wdrożenia, czyli wywalenie do kosza blisko trzech milionów obywatelskich podpisów pod wnioskiem o referendum) oraz uleganie żądaniom wielkiego kapitału. Niemniej jednak, nie gardzę nim, a nawet żywię do niego pewien szacunek. Nie wiem, czy mógłby liczyć na mój głos, gdyby starował w wyborach prezydenckich (rozważanie to czysto teoretycznie, bo nie startuje), ale rękę podałbym mu bez wahania.
Albowiem to, że ktoś robi rzeczy, których nie akceptuję, nie oznacza, iż muszę nim z automatu gardzić. Nie jestem przecież prawakiem, który nie potrafi uzewnętrzniać innych emocji niż nienawiść i pogarda.
Jeśli jednak ktoś gardzi mną, depcząc moje prawa zawarte w Konstytucji RP, no to…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor