Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2024

Nagonka na halloweenowego szatana

Trwa nam oto radośnie 31 października (gdy piszę te słowa, pogoda jest z deka pochmurna, czyli w sam raz na ów dzień), a zatem Dziady i Halloween. Te pierwsze są słowiańskim świętem zmarłych, jakie nasi przodkowie obchodzili prawdopodobnie dwa razy w roku. Wiązało się ono z wiarą, iż w tym właśnie czasie duchy odwiedzać mogą Ziemię; bywają przyjazne, lecz mogą się też okazać wkurzone lub jawnie wrogie, przeto należy je obłaskawić, najlepiej żywnością. Do dziś w niektórych państwach słowiańskich, na przykład u naszych wschodnich sąsiadów, pozostał zwyczaj zostawiania jedzenia i alkoholu na grobach. Oczywiście z czasem Dziady wchłonięte zostały przez chrześcijaństwo, katolickie i prawosławne, ale ich elementy przetrwały, a od czasu pewnego święto owo się odradza, w formie możliwie zbliżonej do oryginału; odpowiadają za to Kościoły rodzimowiercze, co jest ich sporą zasługą, moim skromnym zdaniem. Swoją drogą, większość polskich zwyczajów związanych z upamiętnianiem zmarłych, z paleniem

Festiwal nagrobny

Przyznam szczerze, że podoba mi się (ze względu na słowiańskie geny oraz przywiązanie do słowiańskiej kultury, jak przypuszczam) upamiętnianie zmarłych poprzez palenie im zniczy. Przeciwko ustawianiu na nagrobkach stroików czy chryzantem na przełomie października i listopada też nic nie mam. U naszych wschodnich sąsiadów przetrwały jeszcze starsze formy czci dla osób, które odeszły: zostawianie na ich grobach jedzenia, ulewanie wódki (i picie jej przy okazji), itd. Wietnamczycy mają w zwyczaju palić przedmioty, jakie w zaświatach mogą być potrzebne ich bliskim, np. pieniądze. Bardzo rozbudowane obrzędy związane ze Świętem Zmarłych są w Meksyku. I tak dalej. W sumie, każda kultura ma jakąś formę upamiętnienia przodków. Nic w tym złego, o ile oczywiście nie wiąże się to z fanatyzmem. Oczywiście, pamięć o zmarłych kultywować można niezależnie od wyznawania takiej czy innej religii, bądź niewyznawania żadnej. Jak to robimy, jest rzecz jasna kwestią indywidualną. Co oznacza i to, że nie

Znicz używany

W zasadzie na dobre zaczął się już sezon, kiedy po słowiańsku (tak, zwyczaje te wywodzą się z religii naszych przedchrześcijańskich przodków, nie zaś z katolicyzmu, który po prostu je zaadoptował i częściowo przetworzył) wspominamy naszych mniej lub bardziej bliskich zmarłych, między innymi odwiedzając ich groby i paląc znicze. A te, jak wszystko inne, zdrożały, i to bardzo. Jednakże od czasu pewnego obserwuję związane z tym pozytywne zjawisko. Otóż, nie wiem, jak to jest na innych cmentarzach, ale na tym, gdzie spoczywają moi rodzice, w ostatnich latach ustawiono półki, na których zostawić można – lub z nich zabrać, zależnie od potrzeb – używane znicze, oczywiście te nadające się do dalszego wykorzystania (rozbite lub zbyt brudne, by je doczyścić, trafić powinny do stojącego tuż obok pojemnika na śmiecie). Moim zdaniem, jest to bardzo dobry pomysł. Po pierwsze, jest rozwiązaniem przyjaznym dla środowiska naturalnego. Rzecz jasna, dlatego, że mniej zanieczyszczamy świat, rezygnu

Dzień przed Godami

Lewica chce, aby 24 grudnia, czyli Wigilia, dzień przed Godami, Jule, Solstycjami i świętem błędnie określanym jako Boże Narodzenie (Jezus Chrystus był wszak człowiekiem, a urodził się prawdopodobnie wiosną), była dniem ustawowo wolnym od pracy. Składa nawet projekt regulującej to ustawy. Argument jest taki, że w dzień ów tak czy owak większość społeczeństwa polskiego (i to w zasadzie niezależnie od wyznania) świętuje, a przecież wszyscy mają prawo spędzić więcej czasu w gronie rodzinnym czy też bliskich osób, co częstokroć okazuje się niemożliwe aż do wieczora, niejednokrotnie późnego. Generalnie, trudno się z tym nie zgodzić. Co do mnie, mam wolny zawód (stanowiący, z punktu widzenia walki, jaką toczę z depresją, błogosławieństwo), toteż na rzecz całą patrzę trochę luźniej; najczęściej mogę tak sobie rozłożyć robotę, aby Wigilię Godów mieć wolną. Rozumiem jednak, że wielu ludzi też by tak chciało, a nie mogą, toteż propozycję Lewicy uważam za uzasadnioną. Zastanowić się oczywiści

Twierdza Europa

W ciągu minionych kilkunastu lat w Morzu Śródziemnym utonęło grubo ponad 20 tys. osób, usiłujących, celem ratowania swojego życia zagrożonego wojnami, prześladowania, terroryzmem, głodem, itd., przedostać się do Unii Europejskiej. A wielu spośród tych, którym się to udało, w poszczególnych państwach członkowskich poddano licznym represjom, często też deportowano ich do krajów pochodzenia (lub losowo wybranych), gdzie czekała ich śmierć. Wymierzona w osoby uchodźcze masowa zbrodnia od lat popełniana jest również na granicy polsko-białoruskiej; rozpoczął ją nie-rząd Bezprawia i Niesprawiedliwości, kontynuuje natomiast rząd Tuska… któremu unijne władze ostatnio przyklepały możliwość „czasowego zawieszenia” prawa do azylu. Wszystko to uzasadnione jest propagandowo jako „powstrzymywanie naporu migrantów” (przypomnę tutaj, iż uchodźcy i migranci to dwa RÓŻNE pojęcia), którzy jakoby „zagrażają naszej cywilizacji”, „będą paśli się na socjalu” (no, na pewno w Polsce, gdzie socjalu prawie nie

Niezwolnieni

Jedna z krakowskich rozgłośni radiowych wycięła ostatnio numer, którego nawet twórcy dystopii by nie wymyślili. Oto jej szef zwolnił grupę dziennikarzy, w ich zaś miejsce powołał nowych. Tyle, że ci nowi… nie istnieją, w każdym razie, nie w realnym świecie, stanowią bowiem kreacje tzw. „sztucznej inteligencji” (czyli ŻADNEJ inteligencji, ale to temat na inne rozważania). Mają się „wypowiadać” – co już zakrawa na zaiste chorą ironię, żeby użyć cenzuralnego słownictwa – na tematy społeczne tudzież kulturowe, czyli takie, które wymagają czegoś, czego żaden robot ani program komputerowy nigdy miał nie będzie, mianowicie minimalnej chociażby wrażliwości emocjonalnej. Mało tego, ci sztuczni pseudo-dziennikarze już „przeprowadzili wywiad” z… Wisławą Szymborską, zmarłą w 2012 roku. Medialne kłamstwa wspięły się zatem na nowy poziom. Media (te cokolwiek uczciwsze) i portale społecznościowe słusznie się zagotowały. Pojawiły się petycje i listy otwarte w sprawie zwolnionych dziennikarzy, l

Powrót szczujni

W czasach, kiedy nie-rządziło Bezprawie i Niesprawiedliwość, TVP – ze szczególnym uwzględnieniem kanału Info – zmieniła się w istną szczujnię. Trudno to nawet było uznać za ośrodek propagandowy, medium owo służyło bowiem głównie do wylewania pomyj (że użyję takiego zawoalowanego terminu) na przeciwników politycznych PiS-u oraz grup społecznych, jakie Kaczyński Jarosław uznawał za niepożądane, wrogie czy ogólnie be. Niestety, wygląda na to, że po przejęciu owego medium od PiS-owców, szczujnia nie zaniknie, lecz co najwyżej szczucie zostanie inaczej ulokowane, może ewentualnie przybierze cokolwiek subtelniejsze formy. Oto w programie 19.30 , który zastąpił Wiadomości , objechano program 800 (dawniej 500) Plus. Nie była to wszelako merytoryczna krytyka, uderzająca w jego autentyczne wady, takie jak złe ukierunkowanie (nie wszystkie osoby/rodziny, które potrzebują tych środków, mogą je otrzymać), zbyt niska wobec inflacji kwota, itd. Nie, doszło do typowo kapitalistycznej nagonki nie t

Czwarta hitlerowska rocznica

Rzućmy okiem na kalendarz. 22 października, na pozór nic specjalnego, prawda? A tymczasem jest to czwarta rocznica nader ponurego wydarzenia. Albowiem właśnie 22 października 2020 roku nielegalnie funkcjonująca grupa kolesiów, jaką stał się Trybunał Konstytucyjny zawłaszczony przez Bezprawie i Niesprawiedliwość, wydała barbarzyński, hitlerowski pseudo-wyrok, znacząco zaostrzając już i tak nader restrykcyjne zalegalizowane bezprawie antyaborcyjne w (k)raju nad Wisłą. Za nowe regulacje teoretycznie odpowiadali „obywatele” na czele z hitlerówką Kają, w praktyce oczywiście stali za nimi politykierzy z PiS-u oraz hierarchowie Kościoła katolickiego. Wspierani przez w zasadzie całą polską polityczną prawicę. Nowe totalitarne regulacje doprowadziły do tragedii. W ich konsekwencji zmarła pani Izabela z Pszczyny, pani Dorota z Nowego Targu oraz wiele innych kobiet, a znacznie ich więcej, wraz z dziećmi, dotknęło straszliwe cierpienie. Pseudo-wyrok poskutkował również wybuchem serii Czarny

Odpowiedzialność instytucjonalna

Ostatnio doszedłem do wniosku, że w Polsce (i zapewne nie tylko) powinno być wdrożone nowe rozwiązanie ustrojowe, czyli odpowiedzialność instytucjonalna. Chodzi o to, aby obywatel, poszkodowany przez daną instytucję państwową lub samorządową, mógł szybko i bez udziału męczącej drogi sądowej uzyskać zadośćuczynienie. W szczątkowej formie to już występuje – można wywalczyć odszkodowanie od Skarbu Państwa np. za niesprawiedliwy wyrok. Nie jest to jednak ani łatwe, ani przyjemne, a przy tym tak naprawdę osobie pokrzywdzonej płacimy wszyscy, z naszych podatków, nie zaś idiota, który jej zaszkodził. Jeżeli jednak dana instytucja – powiedzmy, gminna – obsadzona jest osobami niekompetentnymi (wiadomo, kumoterstwo i nepotyzm mają się świetnie) lub po prostu bezmyślnie stosującymi procedury, w wyniku czego osoba obywatelska zostaje w taki czy inny sposób poszkodowana, w zasadzie nie ma ona możliwości wyegzekwowania odpowiedzialności od winowajców. Jeśli domaga się zadośćuczynienia za swoje

Rzeczpospolita nędzarska

Jeśli zastanawiacie się, czy jeszcze jesteśmy biednym społeczeństwem, czy już (relatywnie) bogatym, to tegoroczny raport Poverty Watch, sporządzony przez EAPN Polska powinien rozwiać wszelkie wątpliwości. Podane on, że ponad 2,5 miliona mieszkańców (k)raju nad Wisłą żyje poniżej progu minimum egzystencji (czyli nie stać ich na zakup dóbr niezbędnych do podtrzymania PODSTAWOWYCH funkcji psychofizycznych), natomiast około 17,3 miliona – poniżej minimum socjalnego (osób tych nie stać na zaspokojenie potrzeb bytowych na niskim poziomie). Mówiąc prosto, ci pierwsi powoli umierają z głodu i chorób, ci drudzy wegetują. Co piętnasty Polak żyje w skrajnej nędzy, zaś blisko połowa społeczeństwa boryka się z różnymi formami wykluczenia. Co ważne, zdecydowana większość ludzi dotkniętych tymi patologiami PRACUJE; bezrobocie jest obecnie w Polsce na stosunkowo niskim poziomie, choć ostatnio wzrasta. Niestety, w kapitalizmie powszechne jest zjawisko working poor , pracujących ubogich, czyli ludzi, k

Zdziercy

Po tym, jak przez Polskę (i oczywiście nie tylko) przetoczyły się powodzie, czyniąc gigantyczne zniszczenia, pojawiły się informacje o żerowaniu na powodzianach, czyli po prostu oszukiwano ich. O ile się orientuję, media nie nagłaśniały tego szczególnie głośno, sprawa bowiem dotyczyła nie tylko organizatorów fikcyjnych zbiórek, ale też wielkiego kapitału, konkretnie towarzystw ubezpieczeniowych. Rzecz jasna, nie wszystkich. Sądzę, że większość w miarę dokładnie oceniała szody i nie robiła problemów z wypłatą odszkodowań. Ale były i takie przypadki, wcale liczne (sumy: dom wartości milion złotych, ubezpieczony na półtora miliona (tzw. nadubezpieczenie, zgodne z prawem, podobnie jak niedoubezpieczenie; to właściciel posesji decyduje, na jaką kwotę chce ją ubezpieczyć), po powodzi do rozbiórki, ale ubezpieczyciel ocenił straty na około trzydzieści tysięcy i jeszcze wypłaca je z łaski. Na polskim rynku działa wiele towarzystw ubezpieczeniowych, spośród których nie wszystkie są wobec k

Kapitalizm ludobójczy

Amerykańscy Żydzi, w tym osoby działające w organizacji Jewish Voice For Peace (Żydowski Głos Dla Pokoju), zorganizowali protest pod nowojorską giełdą. Skierowany był on przeciwko zbrojeniu Izraela przez USA. Protestujący, wliczając żydowskich starszych oraz potomków ocalałych z Holocaustu, zostali brutalnie aresztowani przez amerykańską policję. Nie ma w tym przypadku. Zarówno bowiem władze Stanów Zjednoczonych, jak i kapitaliści z Wall Street czepią ogromne zyski z ludobójstwa w Gazie oraz innych masowych zbrodni popełnianych przez faszystów z Bliskiego Wschodu. Otóż, tylko w tym roku administracja Joego Bidena przekazała rekordowe 18 mld dolarów terrorystom z IDF, czyli formalnie izraelskiej armii. Jest wszelako zastrzeżenie – za pieniądze te kupić trzeba broń wyprodukowaną przez amerykańskie koncerny. I tak się właśnie dzieje, co odbija się, rzecz jasna nad wyraz pozytywnie, na wartości akcji imperialistycznej zbrojeniówki. Lockheed Martin, producent myśliwców F-35, których

Rok zmarnowanych szans

Przed rokiem Bezprawie i Niesprawiedliwość przegrało wybory parlamentarne… i na tym kończą się dobre wiadomości. Rząd stworzyła bowiem szeroka koalicja nie-PiS-owska, w której jednak większość ma klerykalna prawica, od mafii/sekty Kaczyńskiego Jarosława różniąca się niewiele lub wcale. Z perspektywy mijających właśnie dwunastu miesięcy widać, że był to rok zmarnowanych szans, czego oczywiście należało się spodziewać. Na wybory tłumnie udali się młodzi ludzie, którzy nie pamiętali wcześniejszych rządów Donalda Tuska, toteż łatwo mu było ich oszukać, że jest politykiem demokratycznym oraz postępowym; takie samo oszustwo zastosowali Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Osoby wyborcze, głosujące na Koalicję Obywatelską, Polskę 2050, PSL oraz Lewicę zakładały, że ugrupowania te naprawią szkody wyrządzone przez osiem lat PiS-owskich nie-rządów i wreszcie pchną Polskę na drogę rozwoju. Tak się oczywiście nie stało; klerykalna prawica, dominująca w wyżej wymienionej koalicji, coraz

Zawieszenie praw człowieka

Premier Donald Tusk zapowiedział, że chciałby wprowadzić „czasowe, terytorialne zawieszenie prawa do azylu”, oczywiście na wschodniej granicy Polski. A że z prawem unijnym dość mocno rozwiązanie takie by kolidowało, szef rządu (k)raju nad Wisłą zamierza przekonywać do niego Unię Europejską. Jak łatwo się domyślić, oficjalnie chodzi tutaj o powstrzymanie „zalewu uchodźców”. Niczego takiego nie ma, osoby uchodźcze – usiłujące, przypominam, ratować swoje życie – są jednak brutalnie traktowane i wypychane do Białorusi lub zamykane w obozach koncentracyjnych, a bywa, że giną w polskich lasach. Popełnianie owej zbrodni rozpoczął PiS-owski nie-rząd, obecny, jakoby demokratyczny, ją kontynuuje; nic dziwnego, wszak to jedna i ta sama prawica. O azyl w Polsce rocznie stara się zaś niecałe 10 tys. osób, z czego zdecydowaną większość stanowią ludzie z Ukrainy, Białorusi oraz Rosji. Może byłoby ich więcej, gdyby polskie procedury azylowe nie były aż tak skomplikowane i uciążliwe. Swoją drogą, wł

Katecheza pana Nycza

Arcybiskup Kazimierz Nycz w tym tygodniu popisał się pomysłem. Chce mianowicie, aby katecheza szkolna (wymiar której, przypominam, zredukowany został do jednej godziny tygodniowo), była „absolutnie obowiązkowa” dla KAŻDEGO UCZNIA. Innymi słowy, nieważne, jakiego, i czy jakiegokolwiek, wyznania jest młody człowiek, ani jaki stosunek do katolicyzmu mają jego rodzice, według pana Nycza na szkolne lekcje religii chodzić musi, i kropka. Nie są to, warto sobie uświadomić, zajęcia z religioznawstwa (powszechne w Europie Zachodniej, w Polsce też by się przydały), lecz przekazywanie treści religijnych, konkretnie oczywiście katolickich. Nic innego, jak religijna indoktrynacja. Nawiasem mówiąc, szkolna katecheza, coraz gorszej jakości, stanowi jedną z przyczyn szybkiej laicyzacji młodego pokolenia Polek i Polaków, czego kościelni hierarchowie najwyraźniej nie zauważają. Rzecz jasna, pan Kazimierz Nycz nie martwi się o to, czy osoby uczniowskie będą wierzące, czy nie, czy też katolicyzm zako

Rodzić w stajni

Jak wiemy – a niejedno z nas pewnie się o tym przekonało, i to więcej niż raz – poziom funkcjonowania systemu opieki zdrowotnej w kapitalistycznej Polsce jest dalece niewystarczający. Nie z winy lekarzy, pielęgniarek, ratowników oraz innych pracowników sektora, lecz z powodu wadliwego sposobu finansowania (model składkowy), który jest drogi i niewydolny; nadmiernie obciąża płatników, a do samego systemu opieki zdrowotnej trafiają zbyt niskie w stosunku do potrzeb kwoty. Pisałem o tym nie raz ani nie dwa, toteż dziś nie będę się powtarzał. W (k)raju nad Wisłą wadliwie funkcjonują też oddziały porodowe, czyli kolokwialnie porodówki; acz nie wszystkie, poziom ich działania jest oczywiście różny. Tu jednakowoż winne jest nie tylko niedofinansowanie, ale też nazistowskie zalegalizowane bezprawie antyaborcyjne, skutecznie uniemożliwiające prawidłową opiekę porodową i narażające kobiety na utratę zdrowia tudzież życia (zgony, jak wiemy, faktycznie następują), na co częstokroć – zwłaszcza w

Sezon zimna i chorób

Rozpoczął się sezon grzewczy. Nie wiem, czy wszędzie, w każdym razie w mojej miejscowości. Jak to się często zdarza, nastąpiły awarie rur, które pogotowie techniczne na bieżąco naprawia. Kaloryfery w mieszkaniu zakręciłem, po okresie wstępnego rozruchu i odpowietrzenia (poza tym w łazience, gdzie nie zainstalowano licznika ciepła). Częściowo z tej przyczyny, że jak na razie temperatura w poszczególnych pomieszczeniach jest wystarczająca, by nie trzeba było dogrzewać, przede wszystkim jednak dlatego, że nie chcę po raz drugi otrzymać absurdalnie wysokiego rachunku, którego nie będę mógł spłacić. Nareszcie mamy liczniki elektroniczne, toteż jest szansa na uczciwszy pomiar, co nie zmienia faktu, że ceny energii tak czy owak horrendalnie poszły w górę. Próbuję zatem oszczędzić. Jak będzie zimą, zobaczymy; wobec katastrofy klimatyczne trudno prognozować, jakie mogą być warunki, nastawiam się wszelako na marznięcie i powodowane nim choroby. Na przetrwanie najbliższych miesięcy z kolei się

Rok rzezi

Na początek, przepraszam za brak wczorajszej notki. Musiałem załatwić ważną sprawę. Wróciłem jednak, więc przechodzę do tematu. A jest on wyjątkowo ponury. Wczoraj, czyli 7 października, minął rok od rozpoczęcia popełniania jednego z najgorszych ludobójstw XXI wieku, czyli oczywiście rzezi Gazy (i nie tylko!!!), dokonywanej przez faszystów z rządzącego Izraelem Likudu. Główną odpowiedzialność ponosi premier Binjamin Netanjahu, który wzywany jest przed Międzynarodowy Trybunał Karny; nie chce jednak się stawić i z uporem godnym lepszej sprawy lekceważy uchwały ONZ w sprawie Izraela czy okupowania przez niego Palestyny. Pretekstem do popełnienie ludobójstwa były ataki, jakich bojownicy Hamasu dopuścili się na kibuce i pewien festiwal; stanowiły one odpowiedź (którą rzecz jasna można potępiać lub pochwalać) na nasilający się od dłuższego czasu izraelski terror wobec Palestyńczyków. Na ich temat szerzono wiele propagandowych kłamstw, które już dawno zostały obalone… acz nie dotarło to d

Podwyżki spasionego solidarucha

Janusz Glapiński, solidaruch i mianowany jeszcze przez PiS prezes Narodowego Banku Polskiego, przyznał sobie – a Zarząd NBP oczywiście to przyklepał – ogromną podwyżkę, wynoszącą 191 tys. zł w ciągu roku. Dzieje się to w czasie, kiedy inflacja (znowu) szaleje, ludzie nie mają pieniędzy na jedzenie i inne podstawowe artykuły ani opłaty, gospodarka kuleje coraz mocniej, wiele zaś osób straszliwie ucierpiało w wyniku powodzi. Dalej, przesłuchania rozpoczyna Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, mająca przygotować wniosek o postawienie Glapińskiego przed Trybunałem Stanu. Posiedzenie było zamknięte, ale dobór świadków sugerował, iż komisję ową interesować może skupowanie obligacji Skarbu Państwa przez NBP w czasie pandemii. Taak czy owak, facet powinien ponieść odpowiedzialność polityczną, a i karna by nie zaszkodziła. Przypomnijmy, że jego zabawy stopami procentowymi przyczyniły się do nagłego i gwałtownego wzrostu inflacji przed kilku laty. Oczywiście chodziło o wspomożenie ka

Niewolnik idealny

W latach 90. ubiegłego stulecia, kiedy to wdrażano nad Wisłą dziki kapitalizm w barbarzyńskim wydaniu neoliberalnym/neokonserwatywnym (oczywiście istnieje nadal, w lekko jeno zmodyfikowanej formie), propaganda narzucała proletariuszom – w każdym razie tym, którzy nie stracili zatrudnienia, a pamiętać należy, iż były to czasy ogromnego bezrobocia, dziś w znacznej mierze ukrytego – wzorce „stylu życia”, czyli to, co obecnie określane jest trafnym mianem kultu zapierdolu. Przykładowo, firma Procter & Gamble opisywała wówczas wzorzec idealnego pracownika: Przede wszystkim jest to człowiek dostrzegający różnicę między pracą a karierą, który zdecydował o określonym stylu życia (najczęściej oczywiście nie była to, ani nadal nie jest, decyzja, lecz efekt przymusu ekonomicznego – przyp. W. K.). Wybrał pracę nie od 8 do 16, a stałe podwyższanie poprzeczki i posiada ciągle niespełnione aspiracje (prosta droga do wypalenia zawodowego, depresji i innych schorzeń – przyp. W. K.). (…) Codzie