Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2024

Śmierć ruchu robotniczego

Jutro czterdziesta czwarta rocznica zwarcia Porozumień Sierpniowych. Ich stronami były: rząd Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej oraz komitety strajkowe, jakie zaczęły działań nieco wcześniej, podczas strajków. Konkretnie, porozumienia zawierano: 30 sierpnia 1980 r. w Szczecinie, 31 sierpnia w Gdańsku (tam podpisano te najważniejsze, stąd rocznicę obchodzi się właśnie ostatniego dnia tego letniego miesiąca), 3 września w Jastrzębiu-Zdroju oraz 11 września w Dąbrowie Górniczej. Umowy między władzą a związkowcami dotyczyły przede wszystkim rejestracji nowych związków zawodowych, konkretnie NSZZ „Solidarność”, ograniczenia cenzury (i faktycznie ograniczono ją dość mocno), a także publicznego ogłoszenia i przedłożenia do społecznej debaty na temat reformy gospodarczej, zadaniem której było wyprowadzenia państwa z kryzysu drugiej połowy lat 70. ubiegłego stulecia (dotknął on w zasadzie wszystkie światowe gospodarki, najboleśniej te, co rozwijały się na kredyt, w tym polską); opierać

Faszysta, Iran i USA

Z nadchodzącymi wyborami prezydenckimi w USA wiąże się potężne zagrożenie dla całego świata, konkretnie dla pokoju i bezpieczeństwa. I to niezależnie od tego, czy wygra je szurnięty kapitalista, czy pozorna demokratka. Przy czym groźba kryje się nie tyle w samym jankeskim imperium, ile na Bliskim Wschodzie, dokładnie rzecz ujmując, w Izraelu. Ma polskie pochodzenie (jak wielu tamtejszych kolonistów, z których składa się izraelskie społeczeństwo), na imię Binjamin, na nazwisko Netanjahu, popełnia ludobójstwo w Gazie i szykuje się do przeniesienia tej zbrodni na Zachodni Brzeg Jordanu, a także do Libanu, co zaś najgorsze, od lat poważnie myśli (do spółki z saudyjskimi kolegami) o wojnie z Iranem. Zarówno Izraelowi, jak też Arabii Saudyjskiej perskie państwo tkwi ością w gardle. Co do Saudów, powodem jest oczywiście rywalizacja na rynku ropy naftowej, a także konflikt w dziedzinie wizji islamu (wahhabizm kontra szyizm). Z kolei Izrael rywalizuje z Iranem na polu zbrojeniowym, również

Klątwa fajnych księży

Już za parę dni początek nowego roku szkolnego. Z tego tytułu wszystkim osobom uczniowskim składam wyrazy serdecznego współczucia. I to pomimo faktu, że w szkolnictwie następują – powoli wprawdzie i w zbyt wąskim zakresie – pozytywne zmiany. Jedną z nich jest to, że zamiast dwóch, będzie jedna lekcja religii katolickiej (katechezy) w tygodniu. Tyle zdołała wywalczyć ministra edukacji, Barbara Nowacka; na całkowite wyprowadzenie tego przedmiotu ze szkół publicznych (i zastąpienie go religioznawstwem, jak jest w większości państw zachodnioeuropejskich) nie zgodził się jej szef, premier Donald Tusk, wierny sługa Episkopatu Polski i kleru katolickiego. Dla osób uczniowskich – tych, które jeszcze na katechezę uczęszczają, a coraz ich mniej – oznacza to m.in. jedną dodatkową wolną godzinę, jaką przeznaczyć można chociażby na odrobienie zadań domowych; tych bowiem wciąż jest zbyt wiele. A funkcjonariusze Kościoła katolickiego, z hierarchami na czele, o tę nazbyt drobną korektę są wście

Bęcki dla prawicowca

Na początek, przepraszam za brak wczorajszej notki. Byłem w kancelarii notarialnej, spisywałem testament. A teraz przejdźmy do dzisiejszego tematu. Czyli do krytyki, jaka z lewicowej i ogólnie co bardziej postępowej strony spadła na pana premiera Donalda Tuska. Krytyki, rzecz jasna, w pełni uzasadnionej. Oto szef rządu wystąpił w miniony weekend w kolejnej edycji Campusu Polska Przyszłości (jeśli przekręciłem nazwę imprezy, przepraszam). Nie on jeden, bo swoje przemówienia wygłaszali też m.in. Rafał Trzaskowski czy Włodzimierz Czarzasty. Ale to pan Tusk wypadł zdecydowanie najgorzej, acz stwierdzić trzeba, iż zaskoczenia nie było w tym żadnego – i o tym właśnie dziś napiszę. Uroczyście zapewnił on Kościół katolicki, że do końca tej kadencji aborcja w Polsce zalegalizowana nie zostanie. Za wymówkę, jak łatwo się domyślić, posłużyli mu dewoci z Polski 2050 oraz PSL-u; zwłaszcza tego drugiego. Panu premierowi w sposób inteligentny, a zarazem kulturalny zareplikował pan Włodzimierz

Przykłady głupoty władzy

W ostatnich latach w Rybniku lokalnymi atrakcjami stały się nutrie. Sympatyczne owe gryzonie przyciągały turystów, budziły ciepłe emocje u mieszkańców, ogólnie były fajne (i dalej są). Działacze pro-zwierzęcy oraz specjaliści apelowali do władz miasta, aby ograniczyć populację nutrii poprzez sterylizację. Apele, jak to w Polsce, zostały zignorowane, no to teraz rzeczonych zwierzaków jest zbyt dużo, w związku z czym powodują szkody. Zapadła więc decyzja o ich odłowie, czyli eksterminacji. Jest oprotestowywana, nie wiadomo zatem, jak się rzecz skończy. Warto zauważyć, iż decyzja rybnickich samorządowców jest nie tylko paskudna z humanitarnego punktu widzenia, ale też głupia z przyczyn ekonomicznych. Otóż, jak wyliczyli specjaliści, masowe mordowanie nutrii pochłonie więcej środków publicznych, niż ich sterylizacja czy nawet pozostawienie populacji przy życiu. No, chyba, że te całe łowy mają pełnić tę samą funkcję, co tytułowy Miś z filmu Stanisława Barei, czyli posłużyć temu, aby swo

Trzech zbrodniarzy w Warszawie

Imitacja prezydenta w postaci niejakiego Dudy Andrzeja oraz premier Tusk Donald zaprosili do Polski premiera Indii, Narendrę Modiego. Ten z zaproszenia skorzystał i do spotkania trzech polityków, a raczej co najmniej dwóch politykierów, doszło ostatnio w Warszawie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, a wręcz wydarzenie owo uznać można byłoby za pozytywne, gdyby nie… Ano właśnie, Narendra Modi to typowy faszysta, który rządząc Indiami, wiele zrobił, aby niszczyć tamtejsze instytucje demokratyczne (inna bajka, że zawsze słabo z nimi było). Po ostatnich wyborach jego władza wprawdzie nieco osłabła, ponieważ jego partia uzyskała wynik niższy niż spodziewany, niemniej pamiętać trzeba, że ów skrajny prawicowiec odpowiedzialny jest za prześladowania opozycji, niszczenie kultury nie-hinduskiej (jego ofiarami padło chociażby wielu aktorów i twórców z Bollywood, przeciwko którym wymierzano paskudne prowokacje, ponieważ indyjski przemysł filmowy promuje ogromną różnorodność narodowościową, kulturo

Trzecia Droga do choroby

Jak wiemy publiczna opieka zdrowotna w Polsce – mimo wysiłków lekarzy, pielęgniarek, ratowników oraz innych pracowników medycznych – funkcjonuje, delikatnie rzecz ujmując, nie najlepiej zgoła. Jest to, o czym wielokrotnie pisałem, efekt bardzo niewydolnego składowego systemu finansowania, wprowadzonego przez prawicową koalicję AWS-UW, czyli dzisiejszy POPIS. Jest on drogi, gdyż pochłania środki na utrzymanie NFZ-u oraz obsługę pobierania składek przez ZUS, a przy tym niewydolny, ponieważ do placówek opieki zdrowotnej trafia koniec końców zbyt mało pieniędzy; nakładają się na to takie patologie, jak umowy śmieciowe, które pozwalają kapitalistycznym wyzyskiwaczom nie ubezpieczać zdrowotnie pracowników. Co gorsza, samo dysponowanie środkami też jest wadliwe, płaci się bowiem za leczenie, nie zaś wyleczenie pacjenta… Niedoskonałości systemu mnożyć można by długo. A teraz może być jeszcze gorzej. Od pewnego bowiem czasu Trzecia Droga, ze szczególnym uwzględnieniem Polski 2050 we współpra

Aby ochronić dzieci

Kilka dni temu, 15 sierpnia, weszła w życie tzw. „ustawa Kamilka” (określenie pochodzi od imienia chłopczyka zakatowanego na śmierć przez ojczyma przy braku reakcji otoczenia, w tym matki), mająca zapewnić dzieciom większy zakres ochrony przed przemocą. Nakłada ona liczne obowiązki na wszystkie instytucje – tym zwłaszcza szkoły, ale też związki wyznaniowe – mające umożliwić szybkie, skuteczne reagowanie na krzywdę spotykającą małoletnich. Przykładowo, nowo standardy wynikające z „ustawy Kamilka” dla szkół oznaczają zakaz stosowania przemocy fizycznej, obrażania, zastraszania czy poniżania uczniów. Nauczyciel e nie mogą również używa ć wulgarnego języka w obecności osób uczniowskich , jak również nawiązywa ć jakichkolwiek relacji intymnych z podopiecznymi. Nie będzie im też wolno faworyzowa ć dzieci, proponowa ć im wyrobów tytoniowych lub alkoholu, a także przyjmowa ć prezentów czy to od samych uczniów, czy to od ich rodziców. O ile przypomnę sobie szkole lata, to gdyby

Rozsądek zakutego łba

Przyznam, że śmieszy mnie, kiedy medialne (często zaliczane również do intelektualnych) elity – zazwyczaj pragnące uchodzić za „liberalne”, „nowoczesne” (ostatnio partia o tej nazwie kojarzy mi się ze szmalcownictwem w Łodzi, ale to inna sprawa), „fajne”, a niekiedy wręcz „postępowe”, mówią o zdrowym rozsądku. Najczęściej dochodzi do tego wówczas, gdy temat wywiadu czy innej dyskusji bądź debaty schodzi na zmiany, jakie zachodzą w społeczeństwie, świadomości, a co za tym idzie, języku polskim. Wówczas to osoby przedstawicielskie (oho, już byłaby obraza z ich strony!) tychże elit, czy raczej elitek, lamentują nad „poprawnością polityczną” (najczęściej oczywiście „lewacką”), która zabrania im mówienia „nienormalny(a)” o osobie w spektrum autyzmu, „Murzyn” (słowo uznane za obraźliwe) o człowieku czarnoskórym, „zdechł” o śmierci psa lub innego zwierzęcia (czyli istoty ludzkiej też, wszak zwierzętami jesteśmy), itd. Elity apelują w takich sytuacjach o zdrowy rozsądek, „bo przecież kiedyś

Żywe tarcze faszystów

Nareszcie wyszło szydło z worka. Nawet TVN24 o tym poinformowała (na swojej stronie, nie wiem, jak w telewizji, bo nie oglądałem), co, przyznam, pozytywnie mnie zaskoczyło, jakkolwiek wiadomość dotyczy nader ponurej kwestii, czyli wielce ohydnej zbrodni, stanowiącej element ludobójstwa. Oto potwierdzone zostało, że izraelscy terroryści z IDF (żołnierzami nazwać się ich nie da) wykorzystują schwytanych Palestyńczyków – cywilów, co trzeba podkreślić – w charakterze żywych tarcz. Najczęściej przebierają ich w mundury i posyłają na odstrzał, przywiązują również do samochodów czy pojazdów bojowych, jakie stać się mogą celem bojowników o niepodległą Palestynę. Osoby choćby jako tako zorientowane w kwestii palestyńskiej – na przykład dzięki informacjom czerpanym z portali społecznościowych, bo na nasze telewizje próżno liczyć w kwestii rzetelności, a z prasą różnie bywa – zapewne wiedziały już o tym, bowiem nagrania czy fotografie potwierdzające zbrodniczą ową praktykę pojawiały się od

Ani Miriam, ani Józio

Jutro Święto Wojska Polskiego, ustanowione w rocznicę Bitwy Warszawskiej, stoczonej 15 sierpnia 1920 roku. Polska armia, naprędce sklecona i bardzo słabo uzbrojona, odparła pod stolicą świeżo powstałego państwa naprędce sklecone i bardzo słabo uzbrojone oddziały Armii Czerwonej, prowadzące kontrofensywę, spowodowaną zajęciem przez Polaków Kijowa kilka miesięcy wcześniej. Był to punkt zwroty wojny polsko-bolszewickiej, zakończonej ostatecznie w roku 1921, kiedy to zawarto Traktat Ryski, ustanawiający granicę Polski i Rosji Radzieckiej. Wokół tegoż konfliktu zbrojnego (jak i chyba wszystkich innych) narosło wiele mitów. Ot, choćby taki, że Polska zatrzymała wówczas inwazję komunizmu na Europę. Jest to nieprawda, Lenin ani Trocki, ani nikt z radzieckich władz Rosji nie panował czegoś takiego; bolszewicy skupieni byli na lokalnej wojnie domowej ze zbrodniczymi kontrrewolucjonistami. Jednakże zajęcie przez Polaków Kijowa – uznawanego wówczas za miasto czysto ROSYJSKIE – sprawiło, że wiel

Jak nic nie zmienić

Jak wiemy, ustawa o dekryminalizacji aborcji przepadła w Sejmie. Wina spoczywa na osobach poleskich z Konfederacji, PiS-u tudzież innych przedstawicielach skrajnej prawicy, jak również na klerykałach z PSL-u, co poniektórych z Polski 2050 oraz KO (tych, co nie przyleźli na głosowanie). Innymi słowy, w kwestii praw kobiet nie zmieniło się nic… bo i zmienić się nie mogło, skoro rządy nadal (tylko pod innym obecnie logiem partyjnym) sprawuje klerykalna prawica, zaś o uprawnienie przedstawicielek płci żeńskiej do decydowaniu o własnym zdrowiu walczą jedynie Lewica oraz Zieloni, przy czym ci drudzy stłamszeni są przez klerykalną PO. Jasne, Donald Tusk i inni politycy PO/KO wiele w tym względzie obiecywali, okazało się to wszelako (cóż za zaskoczenie!) jednym wielkim oszustwem, jakże typowym dla ryżego miłośnika haratania w gałę. Pan premier i jego akolici w żadnym razie nie planowali odchodzić od hitlerowskich praktyk PiS-u, gdyż są one na rękę i Kościołowi katolickiemu, i świeckiemu wiel

Biznes na Artemidzie

Sierpień trwa w najlepsze, a w tradycji katolicyzmu w polskim wydaniu jest to okres pielgrzymek, głównie do rozlicznych sanktuariów maryjnych, rozrzuconych po (k)raju nad Wisłą. Maryja (Miriam) z Nazaretu w katolicyzmie, prawosławiu oraz paru jeszcze odłamach chrześcijaństwa (protestanci w większości od tego kultu odeszli) czczona jest jako Matka Boża, a w Polsce kult ów od wieków dobrze się rozwija. Niektórzy polscy katolicy wybierają się na takie pielgrzymki samodzielnie, własnymi pojazdami bądź komunikacją zbiorową; wyjazdy owe przybierają często formę wycieczek, podczas których modlitwy czy udziały w nabożeństwach połączone są ze zwiedzaniem interesujących miejsc, poznawaniem lokalnej historii i kultury; ot, taka forma aktywnego spędzania wolnego czasu. Wiele osób bierze z kolei udział w pielgrzymkach organizowanych przez Kościół. A te są dla tegoż związku wyznaniowego po prostu biznesem. Na pobożności wiernych zarabiają zarówno parafie-organizatorzy, jak i kler w miejscach doc

Nieskuteczne opium

Karol Marks nazwał religię „opium ludu”. Chodziło mu nie tyle o narkotyczne/odurzające, ile o znieczulające działanie tej substancji. W jego bowiem czasach opium (a także jego pochodne) stosowane było do uśmierzania bardzo silnego bólu. Na tej samej zasadzie religia, oferując wizję wiecznego szczęścia w zaświatach czy możliwości wymodlenia sobie lepszego losu doczesnego, uśmierzała ból życia w kapitalizmie, wynikający z wyzysku, nędzy, niesprawiedliwości, nieustannego strachu o jutro, braku perspektyw oraz pozostałych patologii nieludzkiego owego systemu. Obecnie dostępne są też inne opia, pełniące tę samą funkcję, chociażby książeczki motywacyjne, internetowe pseudo-terapie, itd. One także sprawić mają, że codzienna egzystencja w kapitalistycznych warunkach będzie mniej bolesna, znojna czy beznadziejna. W tym celu przekierowują ludzkie myślenie tak, aby nie skupiało się ono na systemowych patologiach oraz złu wyrządzanym przez kapitalistów tudzież powolny im państwowy aparat represj

Debata o gwałceniu

Izraelscy terroryści zgwałcili aresztowanego Palestyńczyka przy użyciu ostrych narzędzi. Człowiek ten w ciężkim stanie trafił do szpitala, jego oprawcy zostali zatrzymani, co oznaczało, iż poziom ich okrucieństwa musiał być nazbyt wysoki nawet jak na krwawe izraelskie standardy. Po tym, jak trafili na dołek, wybuchły protesty. Rozwścieczeni obywatele o nazistowskich zapatrywaniach wszczęli niezłą awanturę. A w izraelskich mediach odbyła się debata, czy można gwałcić Palestyńczyków. Serio! Poważni (a przynajmniej chcący za takowych uchodzić) dziennikarze oraz analitycy publicznie rozmawiali o tym, czy powinno się popełniać jedną z najokrutniejszych możliwych zbrodni na ludziach. Przy czym dali tym samym do zrozumienia, że Palestyńczyków niekoniecznie uznają za ludzi, a jeśli nawet, to gorszego gatunku, niższej kategorii. Skoro bowiem w ogóle dopuszcza się możliwość stosowania wobec nich najbrutalniejszej przemocy seksualnej, bezczeszczenia ich intymności oraz godności już przez sam f