Załóż firmę

Prowadzenie własnej działalności gospodarczej przedstawiane jest w kapitalistycznej propagandzie jako sposób na odniesienie gigantycznego sukcesu – finansowego i w ogóle życiowego. W szkołach uczy się wszak podstaw przedsiębiorczości (nie wiem, dlaczego przedmiot ów nie nazywa się: „podstawy ekonomii” i nie poświęca uwagi różnym rodzajom przedsiębiorstw, w tym spółdzielniom), co druga reklama dotyczy różnego rodzaju dóbr i usług skierowanych dla osób prowadzących firmy, partie polityczne prześcigają się w kreowaniu obietnic dla przedsiębiorców… Słowem, wygląda to tak, jakbyśmy wszyscy mieli być właścicielami przedsiębiorstw.

Niekiedy zresztą wymuszają to przepisy; tak jest w przypadku części zawodów takich jak agent ubezpieczeniowy. W innych przypadkach ludzie faktycznie dobrowolnie decydują się na samozatrudnienie, uznając, że tak jest dla nich korzystniej (dla fachowców z branży, przykładowo, budowlanej czy remontowej to rzeczywiście dobra opcja) lub mając nadzieję na to, że z małego biznesiku wyrośnie gigantyczna korporacja (mizerne są szanse na jej ziszczenie).

Niestety, bardzo często samozatrudnienie jest wymuszane przez kapitalistów. Owszem, przyjmą oni pracownika do roboty, bardzo chętnie, pod warunkiem wszelako, że założy własną jednoosobową działalność gospodarczą. Jak parę ładnych razy pisałem, jest to patologia, w której chodzi o przerzucenie na zatrudnionych kosztów pracy (w Polsce i tak pozostają one znacznie niższe niż w innych państwach europejskich), z ubezpieczeniem społecznym na czele, pozbawienia ich minimalnych stawek za pracę, regulowanego jej czasu, prawa do urlopu i innych praw pracowniczych, a także ograniczenie możliwości walki o swoje (przeciwko komu miałby strajkować samozatrudniony, skoro FORMALNIE sam sobie jest szefem?).

Nierzadko taka forma przyjęcia do roboty nie jest wprost wymuszana, gdyż kandydaci są częstokroć manipulowani, jaka to własna firma okaże się dla nich korzystna. Dopiero z biegiem czasu okazuje się, że wcale tak nie jest.

Wyzysk, wbrew pozorom, panuje znacznie większy niż na etacie, czasu wolnego nie ma, świadczeń nie ma, pracownik… eee… przepraszam, niby-przedsiębiorca musi sam za siebie odprowadzać składki i rozliczać się z podatków (lub płacić za usługi księgowego), a co najgorsze, nieustannie rąbany jest na kasę nie tylko przez kapitalistę, dla którego zasuwa, lecz także banki oraz rozmaitych wyłudzaczy oferujących „usługi dla firm”.

Zamiast więc obiecanej „wielce korzystnej formy zatrudnienia” jest nieustanna harówa, ogromne koszta i brak praw. Jasne, zarobki na papierze często są o wiele wyższe niż na etacie czy umowach śmieciowych, niemniej przeżerają je koszta prowadzania własnego biznesu… toteż niewiele z nich zostaje, a bywa, że do interesu trzeba wręcz dopłacać (wiem, co piszę!).

Negatywne są też konsekwencje dla zdrowia fizycznego oraz psychicznego, wynikające z ciągłego stresu, przemęczenia tudzież przepracowania – znacznie większych niż w przypadku innych form zatrudnienia.

A śmietankę z całej tej „przedsiębiorczości” spija oczywiście kapitalistyczny wyzyskiwacz, co wymusił na pracowniku założenie firmy jednoosobowej…

Oczywiście, w byciu przedsiębiorcą – nie mylić z kapitalistą-rentierem czy „Januszem biznesu”, zatem ludźmi ciągnącymi zyski JEDYNIE z pracy innych – nie ma nic złego. Pod warunkiem, że bierze się za to ktoś posiadający odpowiednie predyspozycje psychiczne i zawodowe (fach), a co najistotniejsze, taką ścieżkę kariery wybiera całkowicie dobrowolnie, nie jest do tego zmuszany ani nakłaniany w podstępny sposób.

W przeciwnym wypadku „przedsiębiorca” stanie się li tylko niewolnikiem opłacającym własne niewolnictwo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor