Boju o język ciąg dalszy

Trwa – a ściślej rzecz ujmując, rozpoczyna się na nowo – batalia na rzecz uznania języka śląskiego (czyli tego, którym posługują się tradycyjnie mieszkańcy Górnego Śląska) za odrębny od polskiego, tak, jak to swego czasu stało się z kaszubskim. Wczoraj odbyło się w Sejmie pierwsze czytanie projektu regulującej to ustawy.

Rzecz nie jest nowa, Ślązacy bowiem od wielu lat dopominają się o to, aby ich mowa uznana została za odrębny język – nie dialekt, nie gwarę (którą zresztą nie jest!), lecz właśnie język. Ostatnia próba prawnego uregulowania tej kwestii podjęta została pod rządami koalicji PO-PSL, jednak ówczesne władze stosownej chęci nie wykazały. A kiedy nie-rządziło Bezprawie i Niesprawiedliwość, o języku śląskim nie było nawet mowy.

PiS-owcy to typowi klerofaszyści, co oznacza między innymi, iż w ich ideologii znaczące miejsce zajmuje przaśny, tępy, betonowy nacjonalizm, dążący do ujednolicenia Polski i polskiej kultury, choćby przymusowo. Przekłada się to na lansowanie wszędzie, gdzie się tylko da, wzorców „narodowych” i rugowanie regionalnych, jeśli „do narodowych” (a raczej ich PiS-owskiej wizji) nie pasują. Tak właśnie było z językiem śląskim. Do tego dochodziło straszenie rzekomym separatyzmem Górnego Śląska; pamiętamy, jak niejaki Kaczyński Jarosław bredził o „zakamuflowanej opcji niemieckiej…”.

Teraz, korzystając ze zmiany władzy – nowa obiecała przychylność w tej kwestii – Ślązacy znów próbują zawalczyć o ustawowy status swojego języka. Może im się udać, mają bowiem całkiem liczną reprezentację w parlamencie, a poza tym stoją za nimi wyniki ostatniego spisu powszechnego, które wprost ukazały, iż przybywa w (k)raju nad Wisłą osób deklarujących narodowość śląską (nawet uwzględniając, że część spośród ludzi, którzy zakreślili tę opcję w kwestionariuszu, zrobiła to w ramach solidarności z Górnym Śląskiem i jego mieszkańcami).

Jak już kiedyś pisałem, jestem gorolem, czyli nie-Ślązakiem. Niemniej, kibicuję Śląskowi w kwestii jego języka. Nie będąc językoznawcą, nie czuję się kompetentny, aby rozstrzygać, czy faktycznie jest on odrębny, czy też stanowi jedynie dialekt polszczyzny. Nie ma to wszelako znaczenia, nie rozchodzi się bowiem o kwestie naukowe.

Sprawa ma znacznie społeczne i kulturowe, co w naturalny sposób przekłada się na politykę tudzież prawo.

Otóż, na Górnym Śląsku działa wiele osób i organizacji kultywujących lokalną kulturę (tak, język też), tradycje, zwyczaje, szerzących wiedzę o regionie tudzież jego historii. Wydawane są książki po śląsku, odbywają się spektakle teatralne w tym języku, na różnorodnych wydarzeniach widać stroje ludowe… I bardzo dobrze! Zajmujące się tym wszystkim osoby wykazują zaiste gigantyczny zapał oraz aktywność.

Rzecz w tym, że największa nawet pracowitość, najwyższe zaangażowanie na dłuższą metę nie wystarczą, jeśli nie będą poparte finansowo. Taki już jest ten świat, szczególnie, że dominuje nieludzki system kapitalistyczny. No i trudno oczekiwać, że ktoś będzie pracował za darmo, choćby w najszczytniejszym celu…

A ustawowe uznanie śląskiego za odrębny język pociągnie za sobą większe środki publiczne na rozwój kultury Górnego Śląska. I o to właśnie chodzi!

Żadnego „separatyzmu” nie należy się obawiać. Przeciwnie, kultury regionalne, dzięki swojej indywidualności, ubogacają ogólnokrajową; Śląska też to oczywiście dotyczy.

Toteż, mimo iż jestem gorolem, popieram uznanie przez polskie prawo śląskiego za odrębny język. Po prostu z szacunku dla Ślązaków i dlatego, że chcę, aby Polska była krajem bogatym kulturowo, w tym językowo.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor