Wojna i zysk

Dziś osiemdziesiąta pierwsza rocznica rozpoczęcia II wojny światowej. Choć dla Czechów i Słowaków zaczęła się ona w 1938 roku, od aneksji Czechosłowacji przez III Rzeszą, dla Chińczyków – w roku 1937, od inwazji Japonii na swój kraj, dla Amerykanów z kolei jej faktycznym jej początkiem był japoński atak na Pearl Harbor (7 grudnia 1941 r.). I tak dalej... Mniejsza jednak o daty, te nie o nich chcę dziś napisać.

Jak dobrze wiemy, II wojna światowa była jednym z najtragiczniejszych konfliktów zbrojnych w dziejach ludzkości, pochłonęła około 60 mln ofiar śmiertelnych, oznaczała ruinę wielu państw, a co gorsza, łączyła się z bodaj najgorszą, obok kolonializmu, zbrodnią w historii gatunku Homo podobno sapiens, czyli Holocaustem. Plan szalonego malarza i jego fanatycznych zwolenników, którzy chcieli zlikwidować Żydów, Romów i Słowian i podporządkować sobie świat, doprowadził zaiste do tragedii, zwłaszcza, że malarz miał po swojej stronie włoskiego pajaca oraz japońskich militarystów, zamierzających z kolei roztoczyć swoje panowanie nad Azją i Pacyfikiem. A po wszystkim dwa supermocarstwa, jakie wyrosły na gruzach starego świata, podzieliły między siebie to, co pozostało.

Ale chore ambicje większej lub mniejszej grupy ludzi i wykrystalizowane na ich bazie, równie chore doktryny polityczne, takie jak militaryzm czy nazizm, to jedno. Wojny mają też inne przyczyny, z reguły znacznie bardziej przyziemne.

Najczęściej u ich podstaw leży ekonomia, a nawet jeszcze prościej – zwykły, ordynarny biznes. Upraszczając i ujmując rzecz skrótowo, powodem wszczynania konfliktów zbrojnych jest własność, a ściślej rzecz ujmując – dążenie do jej zwiększenia w sytuacji, gdy nie da się tego zrobić inaczej, niż napadając na kogoś innego, ewentualnie obrona przed najeźdźcą dotychczasowego stanu posiadania. W tym celu należy zająć/obronić określone terytorium, na którym znajdują się generujące zysk złoża surowców, zakłady produkcyjne, siła robocza, itd. W dawnych czasach chodziło o własność władców i arystokracji (ostatnim takim konfliktem była I wojna światowa), jak też o zyski prowadzących handel kupców, obecnie chodzi o własność kapitalistów, czyli właścicieli największych korporacji, banków, koncernów, itd., którzy bardzo chętnie brudne swe łapy kładą na, przykładowo, złożach ropy naftowej, surowców potrzebnych do produkcji tandetnych wyrobów, kamieni szlachetnych, itd.

Ale że słowa takie jak „własność”, „bogactwo”, „pieniądze”, „zysk”, itd. są słabym uzasadnieniem dla rozpoczynania działań oznaczających zmuszanie ludzi do mordowania i poświęcania własnego życia, to ekonomia sięga po swoje narzędzie, czyli politykę, łączy się z nią i kooperuje. Polityka służy rzecz jasna do pakowania żołnierzom i cywilom (którzy też często muszą ponieść wysiłek podczas wojny, np. pogodzić się z wyjazdem bliskiej osoby na drugi koniec świata, skąd może ona nie wrócić, zapłacić wyższe podatki, itd.) do głów różnego rodzaju patriotycznych/nacjonalistycznych frazesów o obronie ojczyzny, bezpieczeństwie światowym, walce dobra ze złem, itd., po to oczywiście, by znaleźli się tacy, co zechcą z jednej strony na wojnie walczyć, z drugiej zaś ją finansować (ani politycy, ani kapitaliści nie chcą przecież wykładać własnych środków; lepiej dla nich, by zrobili to podatnicy). No i politycy również pragną zwiększać zasięg swojej władzy, rozszerzać ją na nowe terytoria, nadto są oni finansowo uzależnieni od wielkich korporacji, toteż muszą realizować płynące z nich polecenia.

Kapitaliści zatem na wojnach się dorabiają, politycy też czerpią z nich zyski… a zwykli ludzie cierpią. Zarówno ci, co na froncie zabijają, ponieważ zatracają oni własne człowieczeństwo, no i stale ryzykują życiem i zdrowiem psychicznym oraz fizycznym, jak też ci, którzy są zabijani, tracą dobytek swojego życia, najbliższych, wolność…

I właśnie dla nich wojna jest z reguły największą tragedią – dla zwykłych ludzi, żołnierzy i cywilów. Nie dla pasożytujących na ludzkiej pracy kapitalistów, zajmujących luksusowe biura w drapaczach chmur i traktujących przelaną krew jako bilans zysków i strat. I nie dla polityków, dla których ofiary w ludziach, poniesione straty lub uzyskane zyski to tylko statystyka. Do nich nikt nie strzela, nikt nie burzy ich domów, im bomby nie spadają na łeb, oni nie boją się, że dziecko wejdzie im na minę, że nie będą mieli co jeść… Nie, panowie i panie w drogich garniturach chcą jedynie zarobić na ludzkiej tragedii i nie mają najbledszego pojęcia, czym owa tragedia jest.

Dlatego, jeśli ktoś mówi o patriotyzmie i konieczności walki o ojczyznę, pamiętajmy, że w tle tego wszystkiego zawsze jest wielki biznes, zarówno kapitalistyczny, jak też polityczny.

Konflikt, rocznicę rozpoczęcia którego dziś obchodzimy, też nie stanowił pod tym względem wyjątków. Przecież Hitler, Mussolini, Hirohito, Churchill, Roosevelt i inni wielcy rozgrywający podczas II wojny światowej realizowali interesy wielkiego kapitału i swoje własne, a śmierć sześćdziesięciu milionów ludzi i tragedię miliardów traktowali jako pozycje w sprawozdaniach…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor