Prywatyzacja i zniewolenie

W epoce PRL-u zwolennicy przywrócenia nieludzkiego systemu kapitalistycznego podburzali robotników i skłaniali ich do popierania prywatnej własności środków produkcji, twierdząc, że kiedy zakłady pracy przestaną być państwowe i przejdą w ręce prywatnych właścicieli (kapitalistów), to płace pójdą w górę. Niestety, proletariusze dali się na tę brednię nabrać; wciśnięcie im kitu poszło tym łatwiej, że od lat 70. zezwalano w Polsce Ludowej na tworzenie, pod pewnymi warunkami, firm prywatnych. Wówczas jednak, w upaństwowionej gospodarce, wszyscy mieli pracę, zatem osoby prowadzące tego typu przedsiębiorstwa, chcąc pozyskać pracowników, rzeczywiście musiały zaoferować im wyższe wypłaty niż w sektorze państwowym.

W kapitalizmie jednak, który zapanował w (k)raju nad Wisłą po 1989 roku, realia okazały się znacznie bardziej ponure. Rabunkowa prywatyzacja, przeprowadzona przez Balcerowicza i jego następców, poskutkowała likwidacją licznych przedsiębiorstw, a nawet całych sektorów przemysłowych; międzynarodowy kapitał, na zlecenie którego działały – i nadal działają – prawicowe władze postsolidarnościowe, dążył przecież do zniszczenia lokalnej konkurencji. Co do firm, jakie przetrwały ów „szok bez terapii” (nad wyraz trafne określenie prof. Kołodki), to wyszło na jaw, iż prywaciarz wcale nie płaci więcej; wręcz przeciwnie. Zyski kapitalisty są przecież, jak wiemy, tym wyższe, im mniej zapłaci robotnikom za ich siłę roboczą – nazywa się to oczywiście wyzyskiem. Praca w imię maksymalizacji zysków pasożytów i wyzyskiwaczy, dla których istnieje ów nieludzki system ekonomiczny, ma być jak najtańsza, co w naturalny sposób warunkuje zaniżenie płac.

Poza tym, istnieje przymus ekonomiczny, zmuszający ludzi do podejmowania zatrudnienia na choćby najgorszych warunkach, byleby cokolwiek zarobić. Rodzi to podporządkowania proletariusza kapitaliście. Robotnik w owym nieludzkim systemie nie stanowi wprawdzie własności prywatnego właściciele środków produkcji, ale i tak musi być mu we wszystkim posłuszny, jeśli chce mieć źródło byle jakiego nawet utrzymania. Jako, że liczą się wyłącznie interesy i bogactwo kapitalisty, traktuje on zatrudnianych przez swoją firmę ludzi jako generujące zyski narzędzia, te zaś nie są wolne. Przymus zatem ekonomiczny w połączeniu z dominacją własności prywatnej zabijają wolność większości społeczeństwa. Kapitalizm jest mocno anty-wolnościowy, generuje wszak zniewolenie większości ludzkości przez garstkę najbogatszych.

To wszelako niejedyna sytuacja, kiedy prywatyzacja prowadzi do pozbawienia ludzi wolności.

Otóż, są tak zwane dobra/zasoby wspólne: lasy, rzeki, jeziora, góry, itd. Korzystać z nich mogą wszyscy; jedyne ograniczenia typu zakazy wstępu wiążą się z zapewnieniem bezpieczeństwa oraz koniecznością zachowania szczególnie cennych przyrodniczo obszarów, gatunków zwierząt i roślin – tych, które człowiek mógłby zniszczyć. Owe dobra/zasoby wspólne najczęściej stanowią własność państwową, i to zadaniem państwa jest ich ochrona…

W kapitalizmie wszelako nasila się dążenie do ich prywatyzacji. Przykładowo, w (k)raju nad Wisłą od lat mówi się o tym, że Lasy Państwowe powinny przejść w prywatne ręce, a raczej brudne łapy. Najsilniej optują za tym neonaziści zrzeszeni obecnie w Konfederacji, ale faszyści z PiS-u też nie byliby przeciwko, podobnie jak umiarkowana prawica.

Do czego by to doprowadziło? Ano, chociażby do tego, że praktycznie stracilibyśmy naszą konstytucyjną swobodę poruszania się, toteż w tym zakresie ucierpiałaby nasza wolność osobista. Spacerując czy wybierając się na grzyby, moglibyśmy, przykładowo, natknąć się na żelazną bramę z tablicą: ZAKAZ WSTĘPU, TEREN PRYWATNY! Całkiem możliwe, że prywaciarz-pasożyt kazałby sobie płacić za możliwość przechadzki po lesie – co też godziłoby w naszą wolność, musielibyśmy wszak bulić za to, co wcześniej mogliśmy robić za darmo – bardziej wszelako prawdopodobne, że las zostałby przezeń wycięty, a w jego miejscu powstałaby jakaś firma służąca maksymalizacji zysków w drodze wyzyskiwania klasy pracowniczej (czyli jej niewolenia, jak to ujęto powyżej).

Tak zatem, każda prywatyzacja, czy to przedsiębiorstwa, czy to dóbr wspólnych, stoi w sprzeczności z ludzką wolnością, prowadzi do jej odebrania, stanowi dla niej dosłownie śmiertelne zagrożenie. Albo bowiem zmusza do (pół)niewolniczej harówy dla kapitalisty-pasożyta, albo uniemożliwia swobodne poruszanie się i korzystanie z otoczenia, zasobów przyrody.

Dlatego konieczna jest likwidacja kapitalizmu – systemu społeczno-ekonomicznego opartego na własności prywatnej, czyli niewolącego ludzi, i zastąpienie go socjalizmem – systemem opartym na własności wspólnej, a zatem gwarantującym nam wszystkim wolność.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor