Gnijący monolit

Ależ się działo! Rządząca koalicja pod nazwą Zjednoczona Prawica (choć Zjednoczone korytem Prawactwo byłoby lepsze) znaleźć się miała na skraju rozpadu, bo zerowcy i gowinowcy jakoby pokłócili się z PiS-owcami o stanowiska, ustawę Bezkarność Plus tudzież zwierzęta futerkowe. Widmo przyspieszonych wyborów krążyło rzekomo nad Polską; pan Borys Budka, lider PO, już przebierał nóżkami, mimo iż wybory takie pomogłyby tylko Konfederacji, Bezprawie i Niesprawiedliwość nie straciłoby na nich, opozycji przyniosłyby zaś szkodę jedynie.

Oczywiście, dalece nie wszyscy dali się ponieść emocjom. Niemało pojawiło się komentatorów, którzy twierdzili, że to jedynie show dla wyznawców PiS-u i obywateli w ogóle, temat zastępczy, mający za zadanie odwrócić uwagę opinii publicznej od znacznie poważniejszych kwestii, takich jak chociażby: rosnący deficyt budżetowy, sypiąca się gospodarka, przyrost zachorowań na COVID-19, pogarszanie się polskiej pozycji na arenie międzynarodowej, groźba utraty znacznych środków unijnych, itd. Komentatorzy owi twierdzili, iż trzeba wrzucić na luz, bo do nijakich przyspieszonych wyborów nie dojdzie; ostatnim, na co pójdą prawacy, będzie ryzyko oderwania się od koryta.

No i rzeczywiście, niby narady PiS-owców, zerowców i gowinowców jeszcze trwają, niemniej jednak dzisiejsze komunikaty, jakie płyną z ich strony, wyraźnie tonują nastroje, wskazując, że koalicja przetrwa. Cóż, nie jestem tym zaskoczony. Gambit Kaczyńskiego Jarosława znów się udał, bo media interesowały się głównie tą sprawą, zamiast wieloma poważniejszymi, a Borys Budka ponownie został ograny (tak jak przy tych niby rozmowach z Gowinem o zmianie konstytucji).

Nie oszukujmy się, wszystko to było zwyczajnym showem dla naiwnych. Przyspieszenie elekcji parlamentarnej nie opłaca się na dzień dzisiejszy nikomu. Ani Bezprawiu i Niesprawiedliwości, bo sytuacja gospodarcza (k)raju nad Wisłą nie osiągnęła jeszcze tak złego stanu, żeby nie można było dalej spokojnie doić kasy. Ani Koalicji Obywatelskiej, która ewidentnie nie ma pomysłu na siebie i Polskę po PiS-ie, toteż w żadnym razie nie jest gotowa na ewentualne przejęcie władzy (jeśli pan Budka, z całym szacunkiem dla niego, sądzi inaczej, to się grubo myli). Ani Lewicy, która musi się odbudować po wyborach prezydenckich (i robi to, o czym świadczy cykl kongresów). Ani Polskiemu Stronnictwu niezbyt Ludowemu, które też nie ma na siebie pomysłu. Zyskać mogłaby neonazistowska Konfederacja, ale tego nie chce nikt, nawet Bezprawie i Niesprawiedliwość. O zerowcach i gowinowcach nawet nie warto wspominać, bo dla nich wypadnięcie z obozu rządowego oznaczałoby najprawdopodobniej kres karier politycznych.

Dlatego też bardzo wątpliwym jest rozpad koalicji rządowej akurat w tym momencie. Nie zmienia to faktu, iż na powierzchni koalicyjnego monolitu pojawiają się rysy.

Jak sama nazwa owego tworu wskazuje, mamy do czynienia ze strukturą prawicową. A prawicowcy, zwłaszcza skrajni, to ludzie w większości wyzbyci jakichkolwiek zasad etycznych i przyzwoitości. Państwo traktują jako żłób, ewentualnie dojarkę, i po to właśnie prowadzą działalność polityczną, by uzyskać jak największy udój.

Wszelako liczba miejsc przy dojarce jest ograniczona. Niektórzy zatem działacze – oczywiście ci ustawieni wyżej w hierarchii – doją dłużej i więcej, inni – co na pozycjach niższych – krócej i mniej, a cała masa musi w ogóle czekać na dopuszczenie do jakiegokolwiek udoju. Jarosław Kaczyński, jako lider tej mafii/sekty, chcąc pozyskać wierność jej członków, musi umożliwić nie tylko tym najważniejszym, ale też większości średnio ważnych, dostęp do dojarki/żłoba; wszak po to należą do jego partii i dwóch koalicyjnych, by mieć z tego korzyści. Naturalnym jest zatem, że (owszem, nie od razu, lecz po pięciu czy sześciu latach od dorwania się do władzy w kraju) narastają konflikty między tymi, co doją od dawna, a tymi, co jeszcze sobie nie podoili.

Na dzień dzisiejszy Kaczyńskiemu udaje się jeszcze tym wszystkim zarządzać, prawdopodobnie na zasadzie divide et impera. Kryzysu koalicyjnego więc nie ma; jako się rzekło, to tylko medialne show.

Ale kto wie, czy w ciągu roku lub dwóch rysy nie przerodzą się w głębsze pęknięcia, a prawacki monolit nie zacznie gnić. Może się tak stać, jeśli przybywało będzie działaczy z poczuciem, że ich udój był zbyt mały lub zbyt krótki, albo rozżalonych, że nie dopuszczono ich do niego.

Do tego nie stanowi tajemnicy, iż bankster Pinokio, czyli Morawiecki Mateusz, i zerowy minister niesprawiedliwości, czyli Zero… znaczy, Ziobro Zbigniew konkurują o schedę po Kaczyńskim, w związku z czym jeden ryje pod drugim. Z czasem przerodzić się to może w otwarty konflikt.

To zatem, co dziś jest li tylko showem dla zmydlenia nam oczu, za kilka miesięcy czy rok przerodzić się może w rzecz absolutnie realną. Wówczas opozycja powinna być gotowa do działania, zwłaszcza oczywiście Lewica.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor