Zakazany Harry

W jednej z polskich szkół dzieciaki nie omówią książek z serii Harry Potter, autorstwa J. K. Rowling (z tego, co się orientuję, acz mogę się mylić, figurują one na liście lektur szkolnych). A konkretnie pierwszej powieści z cyklu. Winien jest fanatyzm. Nie dyrekcji jednak ani nauczycieli, lecz rodziców.
Wystosowali oni bowiem do władz owej placówki oświatowej petycję, w której domagali się zdjęcia książek o nastoletnim czarodzieju z listy lektur. Powołali się oczywiście na rzekomy okultyzm, ezoteryzm, a nawet satanizm tego cyklu powieściowego, przed którymi to mrocznymi cechami ostrzegać mieli liczni kościelni egzorcyści (z grzeczności nie opiszę tu mojego stosunku do ich akurat ostrzeżeń), jak również Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI. Zaniepokojenie autorów petycji wywołała też powieściowa szkoła magii, jak również fakt, iż samą magią w rzeczonych książkach zajmują się ludzie, a nie fantastyczne, baśniowe stwory.
Dyrekcja szkoły odpowiedziała listem, zawierającym informację, że Kościół katolicki nigdy oficjalnie Harry’ego Pottera nie uznał za powieści niebezpieczne, nadto podkreślającym ich wartości humanistyczne (promują m. in. równość społeczną, sprzeciwiają się wykluczeniu, itd.), popularność wśród dzieci i młodzieży (np. częste wybieranie tych książek jako tematy wypracowań na egzaminach) oraz to, że seria owa pomaga w promowaniu czytelnictwa. Finalnie jednakowoż przed żądaniem rodziców-fundamentalistów się ugięła, toteż pierwszy tom przygód młodego czarodzieja na lekcjach języka polskiego w szkole owej omawiany nie będzie.
Cóż, osobiście fanem Harry’ego nigdy nie byłem, ani nie jestem. Przeczytałem dwie pierwsze powieści z serii i obejrzałem dwa pierwsze filmy, później uniwersum to zwyczajnie mi się znudziło. Uznałem te powieści za o wiele mniej interesujące niż twórczość Tolkiena (ze szczególnym uwzględnieniem Władcy Pierścieni), a zwłaszcza Sapkowskiego.
Nie zmienia to jednak faktu, że wszelkie ostrzeżenia, jakoby książki J. K. Rowling o młodym czarodzieju promować miały okultyzm czy satanizm, uważam za stek bzdur. Opinie, że powieści fantasy, od początku do końca fantastyczne, miałyby w jakikolwiek sposób zaszkodzić dzieciom, budzą we mnie co najwyżej szyderczy uśmieszek. W ogóle nie uważam, iż fikcja literacka (podobnie jak filmowa czy ta z gier komputerowych) mogłaby komukolwiek zaszkodzić. Przeciwnie, częsty kontakt z fikcją pozytywnie wpływa na rozwój wyobraźni, uczy też samodzielnego myślenia, w tym rozróżniania faktów od bredni. Dalej, nie mam pojęcia, czemu powieść o magii miałaby być groźniejsza od powieści o podróżach kosmicznych? Zwłaszcza, że – i tu fani cyklu o Harrym Potterze mają rację – dzieła J. K. Rowling faktycznie promują jak najbardziej pozytywne, humanistyczne wartości społeczne, które nie są w żadnym wymiarze sprzeczne z chrześcijaństwem.
Mówiąc prościej, dziecko, które przeczyta Harry’ego Pottera, raczej nie uwierzy w czary, ale za to nauczy się, że lubić i szanować można każdego, w tym osobę biedniejszą od siebie.
No i absolutnie nie mogę odmówić racji temu, iż powieści owe faktycznie spopularyzowały wśród dzieci i młodzieży kontakt ze słowem pisanym; dla wielu ludzi dużo i często czytających właśnie one stanowiły pierwszą wielką literacką przygodę. Za co autorce należy się wdzięczność i szacunek.
Dlatego też wszelkie próby cenzurowania Harry’ego Pottera (i innych podobnych powieści fantasy) są potencjalnie niebezpieczne, prowadzić mogą do tego, że dziecko w szkole nie będzie czytało i omawiało podczas szkolnych lekcji tego, co lubi, lecz dostanie lektury, które go do czytania zniechęcą. A jest to jeden z grzechów głównych współczesnego polskiego szkolnictwa.
Nadzieja w tym, że cenzura jest przeciwskuteczna; może w znacznym stopniu rozbudzić zainteresowanie danym tytułem.
I jeszcze jedno. Zastanawiam się, dlaczego są rodzice, którzy sprzeciwiają się umieszczaniu na liście lektur Harry’ego Pottera, a jednocześnie nie widzą nic zdrożnego w tym, że ich potomkowie muszą w szkole czytać i omawiać powieść, główny bohater której w wieku czternastu lat z zimną krwią morduje (co prawda w obronie własnej, ale jednak) Sudańczyków. Albo taką, co traktuje o masowym mordzie na chrześcijanach i nagiej dziewicy przywiązanej do rogów tura, jakiemu nagi mięśniak skręca kark (co byłoby niewykonalne dla człowieka, niezależnie, jak silnego).
Nie, żebym chciał wycofywać W pustyni i w puszczy czy Quo vadis? z listy lektur szkolnych, niemniej jednak zaznaczam, iż nie tylko w samym Harrym Potterze pojawiają się treści, które można różnie, bardzo różnie oceniać…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor