Refleksja o samobójstwie
Pewien
człowiek z mojej rodziny, którego większość swojego życia, w
tym zawodowego, przypadła na okres poprzedniego ustroju, jak
zauważyłem, nie rozumie osób, które podejmują próby samobójcze
z powodów społeczno-ekonomicznych. Ja natomiast, który w dorosłe
życie wszedłem już za kapitalistycznej III RP, ludzi takich
rozumiem świetnie. Sami wyciągnijcie sobie wnioski, jak to świadczy
o naszej transformacji, nie tyle może ustrojowej, ile gospodarczej…
W
Polsce dwukrotnie więcej ludzi odbiera sobie życie, niż ginie w
wypadkach drogowych. Policja corocznie rejestruje ponad 5 tys.
samobójstw, a były lata, kiedy liczba ta przekraczała 6 tys. Ile
ich jest w istocie, dokładnie jednak nie wiadomo, ponieważ znaczna
część śmierci z powodu zamachu na własne życie jest ukrywana
przez rodzinę ofiary (z powodu wstydu, wyrzutów sumienia, itd.) i
kwalifikowana jako wypadki. Nie da się też określić (no, chyba,
że ktoś zostawił list albo inne powiadomienie o swoich zamiarach),
ilu ludzi, którzy zginęli w wypadkach komunikacyjnych, spowodowało
je, bo chciało zginąć.
Przyczyny
desperackich owych kroków są różne, nie zawsze systemowe.
Niektórzy samobójcy nie chcą dalej żyć z powodu zawodu
miłosnego, wielu ciężko i nieuleczalnie chorych nie wytrzymuje
cierpienia i po prostu pragnie je przerwać. Coraz więcej prób
samobójczych spowodowanych jest mową nienawiści, w tym tą o
tematyce politycznej czy religijnej. Najczęściej wszakże próbują
się zabić osoby cierpiące na depresję. A ta jest epidemią XXI
wieku, i tak, jak najbardziej ma przyczyny systemowe, wynikające z
patologii nieludzkiego systemu kapitalistycznego (czyli
społeczno-ekonomiczne).
Otóż,
ludzie próbują się, często skutecznie, pozbawić własnego życia
z powodu biedy i bezrobocia. Albo złej pracy, czyli nie tylko nisko
płatnej, lecz także generującej przemęczenie, niezgodnej z
kwalifikacjami i umiejętnościami, stresującej, itd. Typowa dla
dzikiego kapitalizmu w neoliberalnym wydaniu jest też niestabilność
bytowa – dziś masz dużo kasy i wiedziesz dostatnie życie, jutro
tracisz robotę albo chorujesz… i nie masz już nic, lądujesz na
ulicy. Strach przed nagłym pogorszeniem kondycji bytowej jak
najbardziej prowadzić może do depresji i próby samobójczej.
Podobnie jak brak nadziei na poprawę sytuacji i wywołana nim
frustracja. Ciekawi mnie, ile osób próbuje się zabić, bo haruje,
haruje, haruje i poza chorobami zawodowymi nic z tego nie ma, gdyż
kapitalista nie płaci lub płaci za mało, by się utrzymać?
Nakładanie coraz to nowych obowiązków na pracownika, za czym
dalece nie zawsze idzie wzrost wynagrodzenia, też może spowodować
nagłe pogorszenie się stanu zdrowia psychicznego i myśli
samobójcze (sam znam takiego człowieka).
Do
przyczyn społeczno-ekonomicznych samobójstw zaliczają się jednak
nie tylko praca (albo jej brak) i wyzysk, ale też dokonywane przez
kapitalistów oszustwa. Są ludzie, który próbują odebrać sobie
życie, ponieważ wzięli oszukańcze kredyty (np. frankowe) i z
przyczyn niezależnych od siebie nie mogą ich spłacić, są tacy,
którzy nabrali się na różne lipne oferty i stracili oszczędności
całego życia; jak najbardziej może to prowadzić do decyzji o
zwinięciu tego całego kramu. W kapitalizmie bowiem liczy się
jedynie zysk kapitalisty, prywatnego właściciela środków
produkcji, choćby miał się on brać z ludzkiej tragedii i śmierci.
Co
gorsza, w (k)raju nad Wisłą lawinowo przybywa, na szczęście w
większości nieudanych, prób samobójczych podejmowanych przez
dzieci i młodzież. Stan zdrowia psychicznego tej grupy ludzi szybko
się bowiem pogarsza, podczas gdy psychiatria dziecięca jest w
stanie zapaści. Trzeba by przeprowadzić dokładne badania, by na
sto procent to określić, ale moim zdaniem nie ma przypadku w tym,
iż ogromny wzrost prób odebrania sobie życia przez osoby nieletnie
zbiegł się w czasie z PiS-owską deformą systemu wątpliwej
edukacji. Przestrojenie modelu szkolnictwa spowodowało bowiem
obłożenie młodych ludzi ogromną nawałem lekcji w szkole i zadań
domowych, co wygenerowało przemęczenie; nadto, utrudniona
rekrutacja do szkół średnich odebrała wielu spośród nich szansę
na rozwój i realizację marzeń, czyli po prostu zniszczyło życie.
Na nadzieję na lepsze jutro – brak której jest wszak czynnikiem
sprzyjającym decyzji o samobójstwie – pozytywnie to wszak nie
wypłynęło. Dalej, dzieci i młodzież to grupa mocno narażona na
internetowy hate, z którym trudno im sobie poradzić, a pomocy nie
otrzymują (skąd zresztą mieliby otrzymać, skoro dla nauczycieli
zjawisko to też jest nowe, czyli nieznane?). No i nie zapominajmy,
że problem eurosieroctwa, czyli migracji zarobkowej rodziców,
spowodowanej bezrobociem i niskimi płacami stanowiącymi ponure
dziedzictwo „szoku bez terapii” Balcerowicza, też bynajmniej nie
zaniknął… No i typowe patologie kapitalizmu, takie jak bieda
właśnie, także dotykają osoby nieletnie, i również są przez
nie odczuwane.
Życie
w warunkach kapitalizmu naraża w zasadzie wszystkich ludzi na ciągły
stres, przepracowanie, przemęczenie, strach o jutro, wielu spośród
nas obciąża poczuciem braku perspektyw i nadziei na poprawę
sytuacji. Jest to po prostu nieustanna męka, katorga, kierat, z
którego za sprawą patologicznej gig economy (odsyłam do notki na
ten temat) mamy coraz mniej lub zgoła nic, bo całe wypracowane
przez nas bogactwo zgarniają kapitaliści. Trudno się zatem dziwić,
że kilka tysięcy ludzi w Polsce każdego roku dochodzi do wniosku,
że nie ma się co męczyć i najlepiej jest po prostu raz na zawsze
zwinąć ten kram. A są państwa, gdzie sytuacja pod tym względem
wygląda jeszcze gorzej; Korea Południowa chociażby.
Jak
pisałem na początku notki, w pełni rozumiem tych samobójców.
Przecież sam też odczuwam kapitalistyczne patologie...
No
i nie zapominajmy, że samobójstwa z przyczyn
społeczno-ekonomicznych obciążają konkretnych ludzi:
kapitalistów, polityków, a zwłaszcza ekonomistów, którzy
pomagali nieludzki ów ład ukształtować. W Polsce stanowią one
krwawe dziedzictwo transformacji ekonomicznej, dokonanej na początku
lat 90. ubiegłego stulecia przez prawicę postsolidarnościową.
Komentarze
Prześlij komentarz