Dobroć prywatna i państwowa
Boże
Narodzenie zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nim (jak co roku)
sezon dobroczynności, czyli wzmożonej aktywności różnego rodzaju
organizacji charytatywnych. W Mikołajki jedna z komercyjnych stacji
telewizyjnych transmitowała specjalny blok reklamowy, dochód z
którego poszedł na fundację powiązaną z tąż telewizją. Inne
media radośnie informują o tym, że rusza Szlachetna Paczka. Już
wkrótce liczne organizacje zaczną nas prosić o przekazanie im 1
proc. z naszych podatków dochodowych. Na początku stycznia znowu
zagra Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. Rozkręcą się akcje
wzywające do dzielenia się żywnością lub różnymi nieużywanymi
przedmiotami (oby tylko żaden PiS-owiec nie położył na tego typu
datkach łapy, co się podobno już zdarzało). I tak dalej.
Oprócz
fundacji i stowarzyszeń działających legalnie, uczciwie i
faktycznie niosących pomoc ludziom bądź zwierzętom, na łowy
ruszy też cała armia oszustów, pragnących żerować na naszej
dobroci, a zarazem naiwności. Ludzie kierujący się w życiu
wrażliwością czy to wobec bliźnich, czy to wobec „braci
mniejszych”, powinni zatem mieć się na baczności. Warto pomóc
komuś, kto pomocy rzeczywiście potrzebuje, nie złodziejowi.
Szeroko
pojęta działalność dobroczynna jest oczywiście jak najbardziej
pozytywnym zjawiskiem społecznym. Liczne fundacje i innego typu
organizacje charytatywne niosą wszak wymierną pomoc,
niejednokrotnie wręcz ratują życie ludzkie tudzież zwierzęce. Za
co cześć i chwała zaangażowanym w owo dzieło osobom.
Druga
strona medalu jest taka, że żadna, najlepiej nawet funkcjonująca
organizacja charytatywna nie zastąpi państwa, tzn. NIGDY nie będzie
miała takich możliwości skutecznego działania, co prowadzona
przez rząd oraz samorządy polityka społeczna. Przykładowo, Wielka
Orkiestra Świątecznej Pomocy może zrobić dużo dobrego, jeśli
chodzi o wyposażenie szpitali, niemniej jednak systemu publicznej
opieki zdrowotnej nie da rady zastąpić. Fundacje powiązane ze
stacjami telewizyjnymi zbiorą pieniądze na leczenie chorego
dziecka, lecz nie zorganizują świadczeń medycznych dla wszystkich
potrzebujących dzieci. Jeszcze inna organizacja pomoże biednej
rodzinie wyremontować dom (i pokaże to światu za pośrednictwem
kamery), lecz całościowej państwowej polityki mieszkaniowej nie
zastąpi. I tak dalej.
Organizacje
charytatywne – i trzeci sektor w ogóle – są zatem dobre i
potrzebne, niemniej jednak z przyczyn czysto technicznych pełnić
mogą rolę jedynie uzupełniającą w stosunku do polityki
społecznej państwa, samorządu i organizacji międzynarodowych.
Niczego więcej zrobić nie dadzą rady; nie ta skala.
Problem
wszakże w tym, że neoliberalna, kapitalistyczna propaganda
wykorzystuje, niestety, szeroko pojęty trzeci sektor, zwłaszcza zaś
organizacje charytatywne, jako swoisty listek figowy dla postulatu
zmniejszenia podatku dla najbogatszych kapitalistów i największych
korporacji.
Zdaniem
neoliberałów (w USA zwanych neokonserwatystami) oraz innych
zwolenników dzikiego kapitalizmu, państwo winno pełnić rolę
„nocnego stróża”, czyli utrzymywać wyłącznie wojsko oraz
aparat policyjny, za to całkowicie wycofać się z polityki
społecznej; regulowaniem standardu życia ludzi i zaspokajaniem ich
potrzeb wedle tejże koncepcji ideologicznej zajmować się ma
mityczny „wolny rynek”… plus ewentualnie trzeci sektor. W takim
układzie system podatkowy ma być jak najprostszy, same zaś podatki
możliwie najniższe – ot, byle starczyły na wojo i policję. Przy
czym, im więcej ktoś ma pieniędzy, tym mniejsze w stosunku do
swoich dochodów daniny publiczne powinien odprowadzać do budżetu.
Wtedy, zdaniem neoliberałów i innych prokapitalistycznych
ideologów, bogaci jeszcze bardziej się wzbogacą, a reszcie też
coś skapnie.
Oczywiście
tak się nie dzieje; wycofanie się państwa z prowadzenia polityki
społecznej i urynkowienie sektora publicznego powoduje drastyczny
rozrost biedy i nierówności społecznych, prywatyzacja usług
publicznych zaś sprawia, iż przestają one być dostępne dla
większości obywateli. A ceny w sklepach rosną… Jak sądzicie,
skąd wzięły się protesty, które wstrząsają Chile, ale też
Francją, Irakiem i wieloma innymi państwami?
Na
wdrożeniu w życie zarysowanej wyżej koncepcji państwa minimum,
czyli państwa „nocnego stróża”, korzystają WYŁĄCZNIE
najbogatsi kapitaliści.
No
i tu dochodzimy do meritum. Wracając bowiem do działalności
charytatywnej, neoliberałowie twierdzą, iż jeśli krezusów
zwolnimy z danin publicznych, więcej środków przeznaczą oni na
różne formy dobroczynności, dzięki czemu zajmujące się nią
organizacje będą działały sprawniej, pomogą większej liczbie
osób i zastąpią w tym zakresie państwo.
Nic
takiego się nie dzieje. W państwach, gdzie zmniejszono obciążenie
podatkowe najzamożniejszych obywateli, okazało się, iż kiedy
płacą oni niższe podatki lub zgoła żadnych, są MNIEJ skłonni
do przeznaczania datków na działalność charytatywną. Czyli na
neoliberalnej polityce społecznej, a raczej jej braku, trzeci sektor
też traci, co rzecz jasna wali w jego beneficjentów, czyli ludzi
potrzebujących pomocy.
Dlatego
też państwo jak najbardziej powinno gwarantować organizacjom
charytatywnym i trzeciemu sektorowi jako takiemu szerokie pole do
działania, powinno działalność tę wspierać i z trzecim sektorem
kooperować, na poziomie zarówno rządowym, jak też samorządowym.
Ale nie zwalnia to ani (zwłaszcza) rządu, ani samorządu od
prowadzenie skutecznej polityki społecznej, polegającej na wsparciu
dla najbardziej potrzebujących obywateli oraz gwarantowaniu
wszystkim możliwie najszerszego dostępu do dobrze działających
usług publicznych, finansowanych z progresywnych podatków
dochodowych.
Komentarze
Prześlij komentarz