Wolne sądy i dobre prawo

W miniony weekend w licznych miastach (bynajmniej nie tylko największych, co daje pewną nadzieję, jeśli chodzi o rozwój społeczeństwa obywatelskiego w Polsce) odbyły się demonstracje w obronie niezawisłego sądownictwa, a w zasadzie domagające się przywrócenia tejże niezawisłości, w znacznej mierze uszczuplonej na skutej PiS-owskich deform z ostatnich czterech lat.
I bardzo dobrze, że takie manifestacje się odbywają. Świadczą one, iż świadomość społeczna w (k)raju nad Wisłą, dotycząca spraw ustrojowych czy praw obywatelskich (NASZYCH praw, bo wszak jesteśmy obywatelami!), powoli, bo powoli, ale wzrasta; podobnie zresztą rzecz ma się ze świadomością klimatyczną, o której pisałem ostatnio.
Nie ma też wątpliwości, że bez niezawisłego, prawidłowo funkcjonującego sądownictwa – trzeciej władzy – państwo, zwłaszcza takie, co mieni się demokratycznym, nie może dobrze działać, a prawo nie będzie egzekwowane. Sprawa wydaje się w tym względzie jasna, a fakt, że coraz Polaków demonstruje w obronie niezależnego sądownictwa tudzież praworządności, zdaje się potwierdzać, iż przybywa obywateli kwestię tę rozumiejących.
Niezawiśli, niezależni od polityków sędziowie oraz wolne, prawidłowo funkcjonujące sądownictwo (niezależna od polityków prokuratura też by się zresztą przydała) to wszelako jedna strona medalu. Nie należy jednak zapominać o drugiej, czyli o tym, że w polskim i w ogóle europejskim systemie prawnym, bazującym na recepcji prawa rzymskiego, sędziowie nie tworzą prawa, lecz TYLKO i AŻ je stosują, wydając wyroki na jego podstawie (inaczej rzecz ma się w systemie anglosaskim, gdzie sędziowie mogą tworzyć precedensy, czyli kreują prawo). I tu dochodzimy do sedna sprawy.
Otóż, nawet najlepszy, w stu procentach niezawisły sędzia, orzekający w całkowicie niezależnym sądzie, NIE WYDA sprawiedliwego wyroku na podstawie niesprawiedliwego prawa; nie będzie mógł tego zrobić, nie łamiąc przepisów, a to na ich podstawie orzeka. Bez dobrego ustawodawstwa nie ma sprawiedliwości, a zatem nie ma przestrzegania praw i wolności człowieka i obywatela, czyli demokracja staje się fikcją; sama w sobie niezawisłość sądownictwa (rzecz jasna, konieczna) niewiele tu pomoże.
Okej, ale jakie ustawodawstwo uznać można za dobre i sprawiedliwe? Ano takie, które pisane jest i uchwalane (oczywiście, przez demokratycznie wybraną władzę ustawodawczą) w interesie całego społeczeństwa, a przynajmniej jego większości. Takie, które daje solidne oparcie proletariatowi (robotnikom i ogólnie ludziom pracy, małych i średnich przedsiębiorców wliczając), inteligencji i innym klasom pracującym, chroniąc je przed wyzyskiem i eksploatacją ze strony wielkiego kapitału. Takie, które nakazuje kapitaliście regularnie wypłacać wynagrodzenie pozwalające się utrzymać pracownikowi najemnemu, a także w szybkim terminie (czyli nie po roku) wystawiać uczciwą fakturę przedsiębiorcy za wykonaną przez jego firmę pracę. Takie, które zabrania zatrudniać ludzi na niekorzystnych dla nich warunkach (umowy śmieciowe, wymuszone samozatrudnienie, bezpłatne staże, itd.). Takie, które szybko i skutecznie karze osoby stosujące przemoc i chroni ludzi słabszych, w tym przedstawicieli różnych mniejszości. Takie, które nie dopuszcza do szerzenia mowy nienawiści, agresji i przemocy. I tak dalej.
Nawet przy niezawisłym sądownictwie nie ma zatem mowy o praworządności i demokracji, jeśli staruszek, który z powodu demencji zapomniał w supermarkecie zapłacić za margarynę, idzie siedzieć, podczas gdy kapitalista wyprowadzający miliardy na konto w raju podatkowym (czyli OKRADAJĄCY swoje państwo, a więc współobywateli), czyni to bezkarnie i jeszcze jest traktowany jako wzór do naśladowania. Albo, kiedy można człowiekowi nie zapłacić za wykonaną przez niego pracę i nie ponieść za to żadnych konsekwencji. Albo, jeśli wieszanie portretów europosłów na szubienicach, palenie kukły Żyda tudzież eksponowanie swastyki przy jednoczesnym wznoszeniu okrzyków ku czci pewnego malarza, traktowane są jako happeningi i uchodzą bezkarnie. Albo, jeżeli określonej grupie ludzi ot, tak sobie, na podstawie ustawy uchwalonej podczas sfałszowanego głosowania odbiera się przysługujące im świadczenia. Albo, gdy pedofil molestujący i gwałcący dzieci nie ponosi kary, bo nosi sutannę… Przykłady można mnożyć.
Konkludując, manifestacje w obronie wolnych sądów jak najbardziej są dobre i potrzebne. Ale my, obywatele, powinniśmy także wymagać od polityków tworzenia takiego prawa, które będzie nas chroniło. Nas, a nie garstki wyzyskiwaczy czy zwykłych bandytów, tak jak to jest w większości państw kapitalistycznych. W Polsce po 1989 roku też.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor