Operacja Połączenie
Coś
się kończy, coś się zaczyna – tym mottem z Sagi o wiedźminie
(znanej też jako Pięcioksiąg wiedźmiński) Andrzeja Sapkowskiego
określić można jedno z dwóch najważniejszych politycznych
wydarzeń minionego weekendu (drugim był oczywiście wybór
Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na kandydatkę na prezydenta, co
skomentuję – o ile będzie mi się chciało – innym razem),
czyli częściowe zjednoczenie po lewej stronie sceny.
Oto
Sojusz Lewicy Demokratycznej połączył się z Wiosną Roberta
Biedronia, skutkiem czego powstaje partia Nowa Lewica (pytanie, czy
nie mogli wymyślić bardziej chwytliwej nazwy). Mamy więc nowy byt
polityczny, będący swego rodzaju ewenementem – w pozytywnym tego
słowa znaczeniu – o tyle, że w przeciwieństwie do poprzedników
powstał nie w drodze podziału ani budowania ugrupowania od podstaw,
lecz w drodze zjednoczenia dotychczasowych podmiotów.
Czy
SLD i Wiosna podjęły dobrą decyzję, czas pokaże (na razie za
wcześnie na poważniejsze wnioski), niemniej jednak fakt pozostaje
faktem – szeroko pojęta lewica MUSI się jednoczyć, w polityce
bowiem liczą się tylko silni; małe, rozdrobnione byty nie mają
natomiast szans. Właśnie dotychczasowe rozdrobnienie ugrupowań
lewicowych stanowiło jeden z powodów ich słabości oraz kryzysu
politycznej lewicy.
Powody
tego stanu rzeczy były różne; jednym z głównych było (i
częściowo nadal jest) sekciarstwo, sprowadzające się do uznania,
że TYLKO MY jesteśmy PRAWDZIWĄ lewicą, wszelkie zaś inne partie
przyznające się do lewicowych ideologii to lewica podrabiana lub
zdrajcy, nie można zatem wchodzić z nimi we współpracę. Tego
typu „myślenie” prowadziło do wzajemnego skłócenia ludzi o
podobnych poglądach i celach, a także do mnożenia małych
partyjek, z reguły de facto kanapowych, które nie miały, bo mieć
nie mogły, żadnego politycznego znaczenia, nawet jeśli tworzyli je
wybitni działacze społeczni (mam tu na myśli Piotra Ikonowicza).
Tylko
zjednoczenie mogło uratować polską lewicę i umożliwić jej
powrót do parlamentu; tegoroczne wybory jednoznacznie to ukazały.
SLD, Wiosna i Lewica Razem, jak wygląda, wyciągnęły wnioski z
dawnych błędów, i oby tak było dalej.
Drogi
ku temuż zjednoczeniu mogą być oczywiście różne. Jedną z nich
jest tworzenie nowego ugrupowania na bazie kilku dotychczasowych; tą
właśnie ścieżką poszły Wiosna i SLD. Inna to zachowanie
odrębności i własnej tożsamości politycznej, przy jednoczesnym
zacieśnianiu współpracy koalicyjnej z innymi partiami lewicowymi;
tak właśnie robi Lewica Razem, która w skład Nowej Lewicy nie
weszła, ale z SLD-owskimi i Wiosennymi posłami ma wspólny klub
sejmowy, uczestniczy w podejmowaniu strategicznych decyzji takich jak
wybór kandydata(ki) na prezydenta, tworzy wspólne listy wyborcze,
itd.
Która
z tych drug będzie lepsza, jako się rzekło, czas pokaże.
Generalnie,
Polsce jest potrzebna bardzo silna, trwale zespolona koalicja partii,
stowarzyszeń, organizacji i ruchów społecznych o charakterze
lewicowym, postępowym i prospołecznym. Taka, które podnosiła
będzie kwestie kapitalistycznych patologii: wyzysku, biedy,
bezrobocia, wykluczenia społecznego, bezdomności, itd., proponując
oczywiście ich rozwiązania, skutecznie przeciwstawiała się
skrajnie prawicowym kłamstwom i terrorowi, broniła demokracji oraz
praworządności – w tym zwłaszcza poszanowania dla praw
człowieka, a także stanie murem za różnego rodzaju mniejszościami
i ich wolnością oraz prawami.
I
oby taki właśnie byt polityczny jak najszybciej powstał!
Pierwsze
kroki ku temu wykonano, teraz czas na dalsze.
Komentarze
Prześlij komentarz