Noc huku i smrodu

Dobiega nam oto końca rok 2019, jutro zacznie się 2020. Co tak naprawdę żadnego znaczenia nie ma; przemijanie następuje niezależnie od nas, nie wiadomo też, czy istnieje coś takiego jak czas – całkiem możliwe, że wymyśliliśmy go my, ludzie, aby łatwiej nam było organizować sobie życie. Pomijając wszelako owe dygresje, większość ludzi świętuje zakończenie starego i początek nowego roku. Temu służy oczywiście noc sylwestrowa.
Jak co roku zatem ludziska ruszą w tany na balach oraz innych imprezach, domówki wliczając, z niezliczonych głośników popłynie wielce różnorodna muzyka, poszczególne stacje telewizyjne ścigały się będą na organizowane z wielkim rozmachem koncerty, wylane zostanie morze szampana i innych alkoholi… W tym wszystkim, rzecz jasna, nie ma nic złego; ludzie potrzebują zabawy i odstresowania. Gorzej, że Sylwester jest także nocą huku i smrodu, wywołanych masowym korzystaniem z petard i fajerwerków.
Producenci owych materiałów pirotechnicznych wmówili społeczeństwom na całym bez mała świecie, że tłuczenie z nich jest związaną z zakończeniem każdego roku tradycją. To oczywiście bzdura; tradycją są bale sylwestrowe i im podobne imprezy. Zorganizowane zaś i indywidualne puszczanie fajerwerków to zwyczajna komercja, rozkręcona przez ogromne koncerny – zarówno producentów, jak też dystrybutorów tego świństwa. Na tym, że w nocy z 31 grudnia na 1 stycznia ludzie hałasują i zasmradzają i tak mocno zanieczyszczone powietrze, zaśmiecając jednocześnie swoje otoczenie, kapitaliści nabijają sobie kabzę. Oczywiście robotnicy zatrudnieni za marne pieniądze i w nader szkodliwych warunkach przy produkcji materiałów pirotechnicznych ze swojej pracy mają głównie choroby zawodowe, podobnie zresztą jak kasjerzy w sprzedających je sklepach i sieciach handlowych.
Rzecz jasna, kapitaliści – prywatni właściciele koncernów produkujących fajerwerki i dystrybuujących je, szkodliwością tego dziadostwa się nie przejmują, liczy się bowiem dla nich jedynie zysk (na identycznej zasadzie producenci i sprzedawcy papierosów mają gdzieś, że powodują one raka i prowadzą do strasznej śmierci). O owej szkodliwości napisano tudzież powiedziano już wiele. Obecnie nacisk kładzie się głównie na to, jak bardzo niebezpieczne są fajerwerki dla zwierząt, dzikich oraz domowych, jaki potężny stres u nich powodują, jak je ranią, a często również zabijają. Lecz sylwestrowe huki i błyski mogą być wielce groźne także dla ludzi, zwłaszcza dla dzieci cierpiących na autyzm (podejrzewam, że dla w pełni zdrowych też), nie wspominając już o osobach ze schorzeniami układu krążenia. Łomot eksplozji uszkadza nam także słuch, wystrzały natomiast zwiększają poziom zanieczyszczenia powietrza, co oczywiście przekłada się na skalę wywołanych nim zgonów. No i są to materiały niebezpieczne, łatwo można się nimi poparzyć (czego, swoją drogą, serdecznie życzę wszystkim, którzy będą z nich korzystali).
Mówiąc wprost, z fajerwerków nie ma żadnego, ale to żadnego pożytku. Powodują one za to liczne szkody.
Na szczęście, w ostatnich latach zaobserwować można przyrost społecznej świadomości w tym względzie. Coraz więcej samorządowców, zarówno z małych, jak i dużych miast, odchodzi od organizowana pokazów sztucznych ogni, zastępując je laserami albo, jak w Łodzi, pokazami dronów. Nie wiem, jak drony, ale lasery są o wiele bardziej estetyczne i znacznie mniej szkodliwe niż fajerwerki. Przybywa akcji społecznych, podnoszących temat szkodliwości produktów pirotechnicznych, coraz więcej osób indywidualnych deklaruje, np. na portalach społecznościowych, że nie będzie ich używało (sam zaliczam się do tego grona), pojawiają się też petycje o zakaz sprzedaży fajerwerków i strzelania z nich. Co najmniej jedna działająca w Polsce sieć handlowa zrezygnowała w tym roku z ich sprzedaży, powołując się na dobro zwierząt i środowiska naturalnego; są też humanitarni, mądrzy kapitaliści, jak widać.
Niestety, nadal nie brak osób, które nabierają się na marketingowe hasło o „tradycji” huku i smrodu, skutkiem czego wydają ciężko zarobione pieniądze, napychając portfele kapitalistom, przykładając rękę do wyzyskiwania przez tychże siły roboczej oraz trując i strasząc siebie tudzież innych. Cóż, „barbarzyństwo jest naturalnym stanem gatunku ludzkiego”, jak celnie zauważył Robert E. Howard… a przynajmniej naturalnym stanem wielu przedstawicieli tegoż gatunku. Na czym pasą się kapitaliści, w tym zwłaszcza producenci broni i materiałów pirotechnicznych.
Cóż, sylwestrowy koszmar huku i smrodu, jak co roku, przeminie; 1 stycznie powita nas odorem siarki i saletry unoszącym się w powietrzu oraz wszechobecnymi śmieciami.
Szczęśliwego Nowego Roku!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor