Nowy wróg arcybiskupa
Niejaki
Jędraszewski Marek, arcybiskup, metropolita krakowski, znalazł
sobie nowego wroga. I nawet wymyślił dla niego nazwę –
„ekologizm”. Tak właśnie mało dostojny hierarcha kościelny
określił ruchy społeczne domagające się zastopowania negatywnych
zmian klimatu, ich postulaty oraz ikonę, czyli Gretę Thunberg.
Ale
po kolei. Marek Jędraszewski udzielił kilka dni temu wywiadu jednej
z prawicowych, a raczej prawackich stacji telewizyjnych, i tam
właśnie wspomniał o „ekologizmie” jako o, jego zdaniem, nowej
ideologii, oczywiście „bardzo niebezpiecznej” i „sprzecznej z
Biblią”.
Co
ciekawe, w tym samym wywiadzie arcybiskup jasno stwierdził (i za to
należy go pochwalić), że zmiany klimatyczne zachodzą, a ludzkość
się z nimi boryka. Działalność ruchów społecznych, domagających
się od polityków, właścicieli korporacji oraz innych decydentów,
aby podjęli zdecydowane działania zamierzające do zastopowania
negatywnych owych przemian i oddalenia grożącej ludzkości
katastrofy, jednakowoż potępił, i to ostro. Ich postulaty uważa
bowiem za „sprzeczne z Biblią”, zwłaszcza oczywiście ze
zdaniem z Księgi Rodzaju „Czyńcie sobie Ziemię poddaną”.
Sądzi też, iż ruchy proekologiczne „narzucają” swoje idee
(czyli właśnie konieczność walki z zagrażającymi ludziom
zmianami klimatu), i w tym właśnie Jędraszewski Marek widzi
wspomniane wyżej niebezpieczeństwo „ekologizmu”. Odniósł się
również do manifestu podpisanego podczas szczytu klimatycznego w
Madrycie, widząc w nim „powrót do Engelsa”; chodzi o to, że w
treści tego dokumentu potępiono patriarchat, który potępiał
również wielki filozof, twórca koncepcji materializmu
dialektycznego. Oberwało się od arcybiskupa Grecie Thunberg, która
ma rzekomo atakować Kościół i być „wyrocznią”, nakazującą,
jak myśleć i postępować. Pan Jędraszewski nie byłby też sobą,
gdyby nie dowalił lewicy jako takiej, nazywając ją „jedną
wielką inżynierią, próbą przekształcenia człowieka i świata
na swoją modłę”.
Kolejna,
po „ideologiach gender i LGBT” obsesja mało dostojnego
hierarchy? Być może. W każdym razie, mamy tu do czynienia ze
stekiem bzdur i kłamstw.
Po
pierwsze, ruchów ekologicznych, klimatycznych działa na świecie
cała masa. Większość z nich jest religijnie obojętna, ale są i
takie, które pozostają w różnych religiach mocno zakorzenione;
działają chociażby jak najbardziej katoliccy aktywiści
klimatyczni, szerzący tak znienawidzony przez arcybiskupa
„ekologizm”. Po drugie, do problematyki zmian klimatu, w znacznej
mierze wywołanych przez człowieka, i wynikających z nich zagrożeń,
a takie konieczności zaprzestania szkodliwej dla planety
działalności często odnosi się papież Franciszek. Napisał on
nawet w 2015 r. na ten temat encyklikę Laudato Si; bardzo ciekawy
tekst, warto przeczytać. Franciszek nie jest zresztą pierwszym
papieżem, który na klimat i przyrodę spoglądał; niszczenie tej
sfery przez człowieka potępiał nie kto inny, a Jan Paweł II. Są
też kościelne dokumenty ostrzegające przed katastrofą klimatyczną
oraz niszczeniem przyrody i zasobów na naszej planecie. Czyżby cała
ta ekologiczna działalność Kościoła katolickiego była sprzeczna
z Biblią? Poza tym, i to po trzecie, zdanie „Czyńcie sobie Ziemię
poddaną” nie stanowi przyzwolenia na jej niszczenie, czego
Jędraszewski Marek zdaje się nie zauważać.
Greta
Thunberg nie jest zaś żadną „wyrocznią”, lecz nastolatką,
która nie mówi niczego innego ponad to, co od lat podnoszą
naukowcy; rzecz w tym, iż z racji jej młodego wieku, podejmowanych
przez nią działań i ich medialności, przekaz ów dociera do
większej liczby osób, niż gdyby był wygłaszany przez profesora z
takiego czy innego uniwersytetu. I dlatego Greta jest tak atakowana
przez prawicowych polityków i, zza kulis, wielkie korporacje… a
także co mniej rozgarniętych hierarchów kościelnych, jak widać.
Nie wiem też, na czym miałyby polegać jej ataki na Kościół. Na
tym, że spotkała się niedawno z papieżem Franciszkiem?
Ano
właśnie, może nie o „ekologizm”, nie o Gretę Thunberg ani nie
o klimat tu chodzi. Otóż, papież Franciszek zrobił wprawdzie (do
dziś nie wiem, co mu strzeliło do głowy, decyzja to bowiem
niewytłumaczalna) Marka Jędraszewskiego metropolitą krakowskim…
ale nominacji kardynalskiej na razie mu odmawia. Być może zatem
arcybiskup, głosząc treści sprzeczne z tym, co Franciszek mówi,
chce się na papieżu zemścić (we własnym mniemaniu przynajmniej).
Taką tezę napotkałem w jednym z internetowych postów; cóż,
wcale bym jej tak szybko nie odrzucał!
Co
do ruchów lewicowych i głoszonych przez nie idei, to nie ma nic
niezwykłego w tym, że arcybiskup Jędraszewski je potępia i gada
bzdury na ich temat. Większość (acz nie wszyscy) hierarchów
kościelnych szeroko pojętej lewicy bardzo boi się od czasów
Rewolucji Francuskiej (kiedy to powstała i polityczna lewica, i
polityczna prawica), ponieważ częściowe choćby urzeczywistnienie
lewicowych postulatów oznaczałoby uszczuplenie kościelnego
majątku, a właśnie majątek jest dla biskupów i kardynałów
naczelną wartością. To, że Jezus majątku nie miał, większość
natomiast głoszonych przez niego i zawartych w biblijnych
Ewangeliach treści uznać można za jak najbardziej lewicowe, dla
Jędraszewskiego tudzież jemu podobnych hierarchów znaczenia nie
ma. Podobnie rzecz ma się z krytyką patriarchatu – purpuraci
potępiają ją, gdyż na patriarchacie, i to nader betonowym, oparta
jest struktura instytucjonalnego Kościoła katolickiego, obalenie
zatem patriarchatu wiązać by się musiało z przeobrażeniem tejże
struktury, czego hierarchowie nie chcą, bo i w takim wypadku
straciliby przynajmniej część swoich bogactw.
I
to by było na tyle w kwestii arcybiskupa Marka Jędraszewskiego oraz
głoszonych przez niego bredni. Jakoś wątpię, by przejrzał on na
oczy i zauważył, że jeżeli ów znienawidzony przez niego
„ekologizm” nie zostanie wdrożony w życie, nasz gatunek, wraz z
wieloma innymi, radośnie wyginie raczej prędzej niż później.
Komentarze
Prześlij komentarz