Zwolniony za kamienowanie

Kierowniczka z Ikei, która kilka lat temu zwolniła pracownika za to, że na swoim profilu w jednym z portali społecznościowych groził przedstawicielom mniejszości seksualnych kamienowaniem, ma kłopoty. Może nawet trafić do więzienia. Uwzięła się na nią spora część prawicy, zwłaszcza PiS, Konfederacja oraz neonaziści. Jednocześnie te same ugrupowania ujmują się za zwolnionym homofobem, powołując się na wolność słowa (do czego jeszcze wrócimy).
Pod sklepami Ikei odbywają się homofobiczne demonstracje, homofobia rozwija się w internecie. Na szczęście politycy Lewicy odnoszą się do sprawy… Tylko, czy to coś pomoże?
Ogólnie rzecz biorąc, jestem przeciwnikiem nieuzasadnionych zwolnień. Jasne, są sytuację, kiedy zatrudnionego trzeba pozbawić pracy, ale są to wyjątki, nie reguła. Zwolnienia może wymusić sytuacja kryzysowa – danej firmy bądź ogólnie systemu gospodarczego. Czasami pracownik może stracić robotę z własnej winy, np. bumelanctwa. Za poglądy zwalniać się nie powinno.
W tym jednak konkretnym przypadku nie mamy do czynienia z naruszeniem wolności słowa. Ta bowiem – jak każda inna – ma swoje ograniczenia. Uzewnętrznianiem wolności słowa nie jest mianowicie grożenie komukolwiek (jednostce lub grupie) krzywdą lub śmiercią, szkalowanie, odzieranie z godności, zniesławienie ani zniewaga. Każda wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność i bezpieczeństwo drugiego człowieka.
Poza tym, w okresie, kiedy do zwolnienia homofoba doszło, sieć handlowa, w jakiej pracował, reklamowała się jako przyjazna dla mniejszości seksualnych. Bardzo fajnie. I taki właśnie osobnik swoimi wpisami (tak, dokonywanymi najprawdopodobniej w czasie wolnym od pracy) tę politykę przedsiębiorstwa sabotował, czyli działał na jego szkodę. Jeśli klienci Ikei przyuważyliby te jego wpisy i skojarzyli je z tą właśnie siecią, mogłaby ona stracić klientów. A żadna firma nie ma obowiązku zatrudniania kogoś, kto jej szkodzi; nikt normalny nie trzyma u siebie sabotażysty.
Nie ma tu zatem mowy o łamaniu prac pracowniczych; zwolnienie z pracy było logiczną konsekwencją działalności prowadzonej wprost przeciwko firmie.
Gdyby Ikea nie reklamowała się jako sieć przyjazna LGBT, pracowników zatrudnienie najpewniej by zachował (o ile oczywiście ktoś nie zakapowałby go policji). No, ale pamiętajmy też, iż sieć owa wywodzi się ze Szwecji, która jest nader postępowym i tolerancyjnym państwem, toteż nie ma się co dziwić, że szwedzkie przedsiębiorstwa usiłuje wdrażać swoje wartości w kraju, gdzie inwestuje.
Inna sprawa, że jeśli nawołujemy do kamienowania kogoś, to mamy groźbę karalną.
Zatem facet ów nie tylko powinien zostać zwolniony z roboty, ale też wsadzony za kratki albo do zakładu psychiatrycznego. Bo dziś tylko pisze na swoim profilu różne głupoty, ale jutro spróbuje wcielić je w życie, a wówczas kogoś pokaleczy albo wręcz zabije. Wówczas to już nie będzie „wolność słowa”, lecz zbrodnia.
No i pamiętajmy, iż WSZYSTKIE masowe zbrodnie przeciwko ludzkości, wszelkie ludobójstwa zaczynały się właśnie od słów…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor