Zbrodnia i show

Dziesięcioletnia dziewczynka, w drodze ze szkoły, została zamordowana, wedle medialnych informacji, na tle seksualnym. Zatrzymano podejrzanego o dokonanie tej makabrycznej zbrodni, śledztwo jest w toku. A media, zwłaszcza największe telewizje informacyjne, robią sobie z tego show.
Najpierw relacjonowały poszukiwania zaginionego dziecka (nie było jeszcze wówczas wiadomo, że nie żyje) – okej, takie relacje są dobre i potrzebne, mogą bowiem pomóc. Kiedy jednak znaleziono zwłoki dziewczynki, dziennikarze (a raczej ich szefowie, bo ci na dole wykonują tylko polecenia, przeto żalu do nich mieć nie można) zmienili się w ścierwojady. Temat zbrodni stał się medialnym numerem jeden, transmitowano dziesiątki wypowiedzi policjantów, prokuratorów i różnych ekspertów, sprawę analizowano na setki sposobów, choć na dobrą sprawę niewiele jeszcze wiadomo, a na sprawcę wydano medialny wyrok. Przez cały dzień i noc leciały wydania specjalne różnych programów informacyjnych, poświęconych oczywiście temu zabójstwu. A kiedy zatrzymano podejrzanego, krok po kroku dziennikarze śledzili odprowadzanie go na komendę i wszystkie policyjne tudzież prokuratorskie czynności z nim związane.
Oczywiście sprawa jest ważna i nie mam do ośrodków medialnych pretensji o to, że się nią zajmują. Problem w tym, iż całość wykroczyła, i to znacząco, poza warstwę czysto informacyjną, poza relację jako taką, zmieniła się za to w show o walorach nie tyle informacyjnych, ile rozrywkowych. Dzieje się tak zawsze przy podobnych tragediach, i nieodmiennie budzi to mój wielki niesmak.
Kiedy na rynku najpierw amerykańskim, a potem chyba wszystkich innych (poza może państwami, gdzie są najbrutalniejsze dyktatury i obowiązuje cenzura), pojawiły się tabloidy, czyli gazety w nader prosty, wręcz prymitywny sposób przekazujące sensacyjne, nie zawsze potwierdzone informacje, poziom medialnej komunikacji spadać zaczął na łeb, na szyję. Zyskały one ogromną popularność – dowodząc, iż Robert E. Howard nie pomylił się, określając barbarzyństwo jako „naturalny stan gatunku ludzkiego” - zmuszając pozostałe media do konkurowania o zyski… czyli do stopniowego obniżania poziomu jakościowego (normalne zjawisko w kapitalizmie), czyli w tym wypadku intelektualnego. Wartość danej informacji przestała być określana na podstawie jej znaczenia politycznego, społecznego, gospodarczego, naukowego, itd., a zaczęła na bazie tego, ilu prymitywom się ona spodoba. No, a wiadomo, co się najlepiej sprzedaje – skandale i zło. Toteż dziennikarze z konieczności skupiać się zaczęli albo na ludzkiej podłości, albo na ludzkich tragediach, pokazując je w nader sprymitywizowany, sensacyjny sposób.
Widać to doskonale na przykładzie takich spraw ja ta z zamordowaną dziesięciolatką. A przed kilku laty – z parą nastolatków, co zabili rodziców jednego z nich. Z matką, która uśmierciła własne dziecko. Z Ewą Tylman. I tak dalej.
Tragedia, śmierć, morderstwo zmieniły się w rozrywkę, mającą za zadnie przyciągnąć do kiosków, przed radioodbiorniki i ekrany telewizyjne bądź komputerowe rzesze złaknionych sensacji i krwi odbiorców, niczym igrzyska w Koloseum. Im bowiem więcej ludzi będzie śledziło sprawę zamordowania dziecka, tym więcej kasy dadzą za czas antenowy czy miejsce na stronie w gazecie reklamodawcy – czyli tym bardziej wzrośnie zysk kapitalistów-właścicieli ośrodków medialnych. Ludzkie cierpienie, na którym owi medialni kapitaliści i reklamodawcy się pasą, oczywiście się nie liczy, przynajmniej nie w wymiarze humanitarnym; jest to li tylko środek produkcji, który ma przysporzyć właścicielom koncernów gigantycznych zysków.
Tak oto barbarzyńskie reguły nieludzkiego systemu kapitalistycznego radośnie prowadzą do odczłowieczenia społeczeństwa i zmienienia nas, ludzi, w bestie złaknione krwi i mordu – bynajmniej nie sztucznych, z powieści, filmu czy gry komputerowej, lecz jak najbardziej prawdziwych, transmitowanych przez największe stacje informacyjne.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor