Pan Czarzasty i antykoncepcja

Włodzimierz Czarzasty, przewodniczący Sojuszu Lewicy Demokratycznej, udzielając wywiadu stacji radiowej RMF FM, zwrócił uwagę na kwestię, która może wydawać się mało istotna, w praktyce jednak ma duże znaczenie społeczne oraz zdrowotne.
Otóż, polskie prawo zezwala na współżycie od piętnastego roku życia, co oznacza, iż seks uprawiać mogą nastolatki, osoby niepełnoletnie, czyli z formalnoprawnego punktu widzenia – dzieci. Mimo jednak, że przepisy zezwalają im na obcowanie płciowe, to ludzie między piętnastym a osiemnastym rokiem życia nie mogą samodzielnie wybrać się do ginekologa – potrzebują na to zgody rodziców. Prawo zakazuje im też swobodnego używania środków antykoncepcyjnych. Włodzimierz Czarzasty zwraca uwagę na to, że takie rozwiązania legislacyjne są po prostu głupie. I ma rację.
Przewodniczący SLD postuluje zatem, by nastolatki po piętnastce, którym polskie prawo zezwala na uprawianie seksu, miały dostęp do antykoncepcji, i to nawet darmowej. Jego zdaniem, ma to być remedium na problem rodzenia dzieci przez szesnastoletnie dzieci, a konkretnie oczywiście dziewczynki.
Generalnie rzecz ujmując, trudno mi się z Włodzimierzem Czarzastym nie zgodzić. Popieram postulat, aby środki antykoncepcyjne były bezproblemowo dostępne dla obywateli i obywatelek, którzy i które mogą zgodnie z prawem współżyć. Czy ma to być antykoncepcja darmowa, to już kwestia do dyskusji, co nie zmienia faktu, iż nad refundacją trzeba pomyśleć. Oczywiście, niektóre przynajmniej specyfiki powinny być zażywane pod kontrolą lekarza – i dlatego osoba, której prawo pozwala na uprawianie seksu, powinna mieć możliwość, by legalnie bez zgody rodziców udać się do ginekologa; chodzi wszak o zdrowie, o nic innego.
Lecz antykoncepcja to jedynie część szerszego zagadnienia.
W Polsce istnieje ogromny problem z edukacją seksualną. Niby powinna się ona odbywać w szkołach publicznych (wymagana jest, o ile się orientuję, zgoda rodziców na to, by dzieci brały udział w takich zajęciach, co jest absurdem), w praktyce wszelako albo przedmiotu tego uczą osoby bez odpowiednich kwalifikacji, także katecheci, a nawet księża (sic!), albo też lekcje takie odbywają się na zastępstwie (wówczas stają się czystą fikcją, co pamiętam z liceum). Działają wprawdzie grupy profesjonalnych edukatorów seksualnych, ale nie zawsze są oni wpuszczani do szkół, nie wszędzie też mogą dotrzeć. Skutek jest taki, że zdecydowana większość polskich dzieci i młodzieży odcięta jest od rzetelnej, naukowej i medycznej wiedzy na temat ludzkiej seksualności. Konserwatyści chcieliby, aby rolę edukatorów odgrywali tu przede wszystkim rodzice, ale jest to założenie, delikatnie rzecz ujmując, utopijne; rodzice często sami niewiele na ten temat wiedzą (chodzi mi tu o wiedzę naukową), a z dziećmi też nie zawsze potrafią o seksie rozmawiać (nie czynię im tu zarzutu; nie jest to takie łatwe, jeśli nie ma się ku temu zawodowych kwalifikacji). Toteż młode pokolenia Polaków „uczą się” o seksie z pornografii… co jest bardzo niebezpieczne, prowadzić może do licznych zaburzeń. No i porno żadnej wiedzy nie przekazuje, co najwyżej stereotypy, i to nader szkodliwe.
Toteż edukacja seksualna nie tyle nawet powinna, ile wręcz MUSI zostać upowszechniona w szkołach. Nie tylko po to, by przekazywać dzieciom i młodzieży rzetelną wiedzę o tej jakże pięknej sferze ludzkiego życia, lecz także celem uczenia ich odpowiedzialności za siebie i swoich przyszłych partnerów seksualnych. Jasne, nie każdemu człowiekowi da się wpoić odpowiedzialność, toteż edukacja seksualna nie wyeliminuje problemów takich jak ciąże u nastolatek, molestowanie i gwałty, szkodliwe stereotypy na temat ludzkiej cielesności i seksualności, itd., lecz pozwoli je ograniczyć.
No i nie ma co ukrywać – właśnie szkolna edukacja seksualna ma szansę nauczyć dzieci, co w sferze cielesności wolno, a czego nie, czyli jest formą ochrony przed pedofilami.
Toteż oczywiście zgadzam się z panem Czarzastym, iż osoby, które mogą legalnie uprawiać seks, powinny też mieć prawo do samodzielnej decyzji o wizycie u ginekologa (jeśli są niepełnoletnie) oraz uzyskać dostęp do antykoncepcji. Ale dzieciom i młodzieży państwo musi zapewnić przede wszystkim solidną edukację seksualną w szkołach. To powinien być priorytet.
PS. Jutro i pojutrze notek może nie być (wyjazdy), za co w razie czego serdecznie z góry przepraszam Czytelniczki i Czytelników.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor