Seryjna produkcja zwierząt
Przeglądając
portale społecznościowe, bez trudu natknąć się można na –
bardzo słuszne, celowe i dobre – apele o niekupowanie psów, kotów
czy innych zwierząt z pseudohodowli, oferujących pupile rzekomo
rasowe, nawet z rodowodami (często fikcyjnymi). Niestety, tego typu
przedsiębiorstwa stanowią jedną z licznych plag kapitalistycznej
Polski. I wynikają wprost z jednej z nieludzkich zasad kapitalizmu,
głoszącej, iż absolutnie wszystko nie tyle nawet może, ile
powinno stanowić źródło zysku.
Tu
mała uwaga. Określenie „pseudohodowla” ma charakter potoczny i
umowny; powstało w środowisku miłośników psów, i często jest
nadużywane. Chodzi o to, że według ustawy z 2012 roku zakazana
została sprzedaż zwierząt przez hodowle, które nie są
zarejestrowane w ogólnopolskim stowarzyszeniu, mającym w swoim
statusie pewne określone przepisy. Ten sam akt prawny zakazuje też
sprzedaży zwierząt poza hodowlą (np. na targu czy parkingu).
Unormowania
owe miały jak najbardziej słuszny cel, czyli zakończenie problemu
z nierejestrowaną, dziką hodowlą typowo dla kasy i, prowadzoną
również na dziko, sprzedażą zwierząt, zwłaszcza rasowych. Ale
powstała furtka prawna, mianowicie hodowcy mogą zakładać własne
stowarzyszenia. I często hodowle działające w tychże mniejszych,
niezależnych od ogólnokrajowych molochów stowarzyszeniach dostają
od internetowych czy medialnych komentatorów przedrostek „pseudo”.
Nie zawsze trafnie, wiele z nich bowiem przestrzega identycznych, a
niekiedy wręcz surowszych norm odnośnie opieki weterynaryjnej czy
warunków zapewnianych zwierzakom niż, przykładowo, Związek
Kynologiczny w Polsce, Polska Federacja Kynologiczna czy Związek
Hodowców Psów Rasowych (jestem psiarzem, skupiam się więc na
organizacjach zajmujących się tymi czworonogami).
Prawdziwe,
szkodliwe i stanowiące plagę pseudohodowle wyróżnić zatem należy
na postawie innego kryterium, stricte kapitalistycznego, czyli
dążenia do zysku za wszelką cenę. Są to te mianowicie firmy,
które zajmują się przemysłową produkcją – tak, to dobre
słowo, i to bez cudzysłowu – zwierząt „rasowych”, z
fikcyjnymi rodowodami, co istotne – bez dbałości o należyte
warunki dla podopiecznych, o opiece weterynaryjnej nie wspominając.
Psy czy koty przebywają tam w ciasnych klatkach lub pełnych gnoju
kojcach, suczki bądź kotki rodzą znacznie częściej, niż
przewidziała to Matka Natura (co oczywiście fatalnie odbija się na
ich zdrowiu), a młode zwierzęta są z reguły schorowane i nieraz
umierają w krótkim czasie po porodzie. Co oczywiście nie
przeszkadza sprzedawać tychże dotkniętych licznymi schorzeniami
szczeniaków bądź kociaków za znaczne, acz niższe niż w
prawidłowo działających hodowlach kwoty. Klient, nabywając
zwierzaka u takiego oszusta (bo to właśnie jest celem – oszustwo
dla zysku), owszem, trochę przyoszczędzi na samej tej transakcji…
ale potem przez całe życie czworonoga wydawał będzie krocie na
doprowadzenie go do jakiego takiego zdrowia (i, co gorsza, patrzył
na cierpienie przyjaciela), lub też zwierzak szybko umrze, a jego
ludzka rodzina zostanie z dziurą w portfelu i raną na sercu.
Właściciele
pseudohodowli – czyli kapitaliści, seryjni producenci zwierząt –
żerują na ludzkiej tęsknocie za czworonożnym przyjacielem. Nie ma
nic złego w dążeniu do tego, by sprawić sobie futrzaka – już
to psiaka, już to kociaka; przeciwnie; to naturalna skłonność do
szukania prawdziwej, bezwarunkowej przyjaźni. Nie ma też nic złego
w tym, że ktoś chce mieć zwierzę rasowe, z rodowodem (są
przecież miłośnicy konkretnych ras psów i kotów). Takie
jednakże, urodzone w prawidłowo prowadzonych hodowlach, kosztują
sporo, toteż nie wszystkich Polaków na nie stać. I tu wchodzą
pseudohodowcy, którzy bazując na ludzkiej niewiedzy, wciskają
klientom pupili po „zniżkowej” cenie, co kończy się ponuro.
Cóż,
przykra prawda jest taka, że jeśli kogoś nie stać na zakup
rasowego psa czy kota, to nie powinien go nabywać. Zresztą wcale
nie trzeba; są legalnie działające organizacje pomocowe, za
pośrednictwem których można adoptować rasowego zwierzaka –
wówczas on sam będzie szczęśliwy, bo znajdzie swój dom, podobnie
jak jego nowi, ludzcy przyjaciele.
A
najlepiej, najłatwiej i najtaniej jest udać się do schroniska,
gdzie czeka cała masa nierasowych wprawdzie, lecz i tak cudownych
psiaków oraz kociaków, które za adopcję i dobre traktowanie
odwdzięczą się dozgonną, bezwarunkową miłością, jakiej próżno
szukać u ludzi. Wiem, co piszę.
Komentarze
Prześlij komentarz