Gwałt w psychiatryku

We wczorajszym serwisie informacyjnym jednej z komercyjnych stacji telewizyjnych podano przerażającą wiadomość. Oto w pewnym szpitalu psychiatrycznym trzydziestosiedmioletni pacjent kilkakrotnie zgwałcił dwie trzynastoletnie dziewczyny, które również leczyły się w tym miejscu. Nieco później zgwałcona została piętnastolatka, także przebywająca na tym oddziale.
Dziewczęta trafiły do psychiatryka, gdyż wymagały leczenia po próbach samobójczych. Oczywiście, powinny były zostać umieszczone na oddziale dziecięcym, tam wszelako brakowało miejsca (dobrze zresztą, że jeszcze on istnieje, bo coraz częściej są zamykane z powodu braku funduszy), toteż ulokowano je na oddziale dla pacjentów dorosłych. No i skończyło się tragicznie. Inaczej zresztą być nie mogło, ponieważ na oddziale tym pracuje podobno jeden lekarz, jedna sanitariuszka i dwie pielęgniarki, czyli mizerny (liczbowo, bo kompetencji nie kwestionuję), wręcz szczątkowy personel, który nie jest w stanie kontrolować wszystkich pacjentów, wśród których zdarzają się ludzie bardzo niebezpieczni, niepotrafiący nad sobą panować, itd.; wszak są to osoby psychicznie chore.
Tragedia ta stanowi skutek trwających od lat systemowych zaniedbań. Polska służba zdrowia jest w ogóle niedofinansowana, ze względu – jak wielokrotnie pisałem – na niewydolny system składkowy, plagę umów śmieciowych i unikanie płacenia składek przez kapitalistów, a psychiatria nawet na tym tle wypada blado. Brakuje lekarzy i w ogóle personelu, szpitale są zamykane – toteż te, które jeszcze funkcjonują, są przepełnione, skutkiem czego pacjenci nie mają zapewnionej należytej opieki… ani bezpieczeństwa (no, a często trzeba ich chronić przed nimi samymi). Tymczasem przybywa przypadków depresji i innych chorób psychicznych, spośród których wiele stanowi ponury efekt istnienia nieludzkiego systemu kapitalistycznego, bezrobocia oraz patologicznych stosunków pracy.
O tragicznej sytuacji tej dziedziny medycyny specjaliści mówili od lat, dopominając się o zmiany. Bezskutecznie, jak widać; pod rządami PiS-u rzecz ma się jeszcze gorzej, niż kiedy rządziła PO w koalicji z PSL-em.
Psychiatria dziecięca już w ogóle leży. Studenci medycyny coraz rzadziej wybierają tę specjalizację, wiedząc, że z powodu marnego finansowania nie tylko mało zarobią – a praca jest wyjątkowo ciężka i odpowiedzialna – ale jeszcze będą się użerali z brakiem kasy na leki, sprzęt, itd.; po ludzku trudno się takiej postawie dziwić. Niedofinansowanie powoduje, iż oddziały dla dzieci i młodzieży są zamykane; wiele przestało działać w ostatnich miesiącach.
No właśnie, i tu dochodzimy do kolejnego problemu, który na tych łamach już poruszałem. W Polsce przybywa dzieci i młodzieży z problemami psychicznymi. Ich przyczyny są nader zróżnicowane, nie wszystkie mają podłoże systemowe… niemniej jednak, nie ma przypadku w tym, że gwałtowny wzrost liczby tychże schorzeń zbiegł się z deformą systemu „edukacji” autorstwa obecnej świeżo upieczonej europosłanki Zalewskiej. Nic w sumie dziwnego; przemęczenie czy stres (związany np. z perspektywą niedostania się do wymarzonej szkoły) jak najbardziej mogą wywołać choroby psychiczne – nawet u osób dorosłych, co dopiero u dzieci. Coraz zatem więcej młodych ludzi wymaga hospitalizacji, choćby właśnie po próbach samobójczych, liczba których również drastycznie zwiększyła się w ciągu trzech ostatnich lat.
Młodociani pacjenci czekać muszą miesiącami na dostanie się do szpitala (a w przypadku chorób psychicznych konieczna jest z reguły pomoc natychmiastowa), kiedy zaś już tam tafią, to leżą na korytarzach, bo oddział jest tak przepełniony… lub, gdy już żywcem nie ma miejsca, a pomoc jest pilnie potrzebna, umieszczane są na oddziale dla dorosłych – inaczej po prostu się nie da. Skutki, jak widać, okazują się tragiczne.
Wspomniane na początku nastolatki usiłowały popełnić samobójstwo, co oznacza, iż przeżyć musiały jakąś wyjątkowo bolesną traumę; człowiek, niezależnie od wieku, nie próbuje odebrać sobie życia ot tak. Ulokowano je w miejscu, gdzie miały uzyskać pomoc, zostać wyleczone z tejże traumy… a tymczasem przeżyły kolejny horror, może nawet jeszcze gorszy niż sprzed próby samobójczej, zadano im największą krzywdę, jaką jeden człowiek może wyrządzić drugiemu. Nawet, jeśli lekarze im pomogą (pewnie zresztą już się to stało), rana ta zostanie dziewczynkom na całe życie i nigdy się pewnie nie zabliźni.
Kto ponosi winę za ich koszmar? Ano, kolejni premierzy, ministrowie zdrowia i szefowie NFZ, którzy olewali sprawę finansowania psychiatrii, zwłaszcza dziecięcej, podobnie zresztą, jak posłowie i senatorowie uchwalający odpowiednie ustawy. No i była ministra, a teraz europosłanka Zalewska Anna, która zafundowała dzieciakom taką deformę szkolnictwa, że załamują się psychicznie i trafiają do psychiatryków – z braku funduszy, nie zawsze do tych, gdzie trafić powinny.
Niestety, bez poważnej reformy psychiatrii, szczególnie dziecięcej, jak również systemu edukacji, podobnych horrorów będzie znacznie więcej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor