Śmiecie z cmentarza

Od dzieciństwa wpajano mi szacunek dla zmarłych, miejsc pochówku i pamięci, grobów, itd. Nie żaden fanatyczny kult ani puste bałwochwalstwo (wyrażające się np. w konkurowaniu, kto kupi większego i bardziej fantazyjnego znicza albo mocniej rozrośniętą chryzantemę, o dawaniu maksymalnie wysokich kwot na wypominki nie wspominając), lecz właśnie zwykły ludzki szacunek. Dlatego też nigdy nie przyszłoby mi do głowy zdemolować cmentarz czy zniszczyć czyjś nagrobek – choćby krył człowieka, o którym mam jak najgorszą opinię.

Jednocześnie cały czas pozostaję świadomy, iż groby są – paradoksalnie – nie dla zmarłych (ci nie potrzebują już wszak niczego), lecz dla nas, żywych. Pomagają nam bowiem chociażby w podtrzymywaniu wspomnień o ludziach, jacy od nas na zawsze odeszli, w dbaniu o ich pamięć i właśnie oddawaniu im szacunku. Toteż staram się po prostu dbać o nagrobek najbliższych zmarłych krewnych, myjąc go dokładnie raz na jakiś czas (a częściej ścierając z niego kurz tudzież inne zabrudzenia) oraz przystrajając wiązanką; palę również znicze, ponieważ podoba mi się ów czysto polski zwyczaj, sięgający korzeniami religii prasłowiańskiej.

Jest to z mojej strony wyraz wspomnianego wyżej szacunku dla przodków… co nie zmienia faktu, iż staram się uskuteczniać go z głową. Wystarczy bowiem zajrzeć – już teraz, PRZED Wszystkimi Świętymi, a co dopiero będzie PO owym święcie – do koszy na śmiecie przy cmentarzach (przy tym, gdzie spoczywają moi bliscy, dostawiono już dodatkowe), by przekonać się, że nasza cześć dla zmarłych powinna być nieco bardziej racjonalna z ekologicznego, jak również finansowego punktu widzenia. Kultywując bowiem ich pamięć, produkujemy zdecydowanie zbyt wiele odpadów, zwłaszcza plastikowych oraz szklanych, co powoduje nie tylko rosnącą skalę zanieczyszczenia środowiska substancjami, jakie będą rozkładały się przez setki, o ile nie tysiące lat, ale też wyrzucenie pieniędzy na wysypisko. I nie rzucam tu kamieniem, ponieważ sam nie jestem wolny od grzechów w tym zakresie.

Dlatego w tym roku postanowiłem zadziałać nieco bardziej racjonalnie, na co wpłynęła również inflacja. Kupiłem więc tylko to, co konieczne. Musiałem, przykładowo, wymieć stroik i wkład do flakonu na nagrobku (stare wypłowiały i dość mocno się podniszczyły), toteż z konieczności nabyłem nowe, ale tak dobierając kolorystykę, by pasowała na cały rok; nie ma wszak sensu kupować jednej wiązanki na jesień i zimę, a drugiej na wiosnę i lato – zbyt drogo by to wszyło, i co gorsza, więcej plastiku trafiłoby z czasem na śmietnik, za jego zaś pośrednictwem do gleby, wody, powietrza oraz naszych organizmów. Identycznie ze zniczami: nabyłem kilka małych na groby sąsiadów i znajomych, ale te, co stały na rodzinnym nagrobku, wziąłem do domu celem umycia. Po co miałbym wydawać pieniądze na nowe szklane pojemniki, skoro stare są jeszcze dobre (nie pękły, ani nie uszkodziły się w jakikolwiek inny sposób), jak najbardziej nadają się zatem do dalszego wykorzystywania; wystarczy wymienić tylko wkłady. Zawsze to taniej i choćby w minimalnym stopniu bardziej ekologicznie, bo ni wyrzuca się zdatnego jeszcze do użytku szkła.

Jasne, stuprocentowo przyjaznego dla przyrody sposobu oddawania czci zmarłym (poza ewentualnie modlitwą) jeszcze nie wynaleźliśmy. W tym celu musiałyby powstać biodegradowalne znicze i wkłady do nich, jak również inne cmentarne ozdoby. Nie miałbym w sumie nic przeciwko temu, tylko materiały używane do ich produkcji nie mogłyby być łatwopalne (może jeszcze takich nie ma, i to stanowi przyczynę, dla której tego typu utensyliów nie produkuje się). Toteż, póki co przynajmniej, dbając o ich pamięć, skazani jesteśmy na generowanie plastikowych i szklanych odpadów.

Możemy zatem albo kompletnie zrezygnować z palenia zniczy i przystrajania nagrobków kompozycjami z tworzyw sztucznych (zawsze to jakieś wyjście), albo też dostosować się do tradycji, ale tak, żeby pozostało po nas jak najmniej śmieci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor