Profanatorzy

W roku 1430, krótko przed Wielkanocą, rycerz Jan Kuropatwa z Łańcuchowa herbu Szreniawa, dworzanin królowej Zofii (Sonki) Holszańskiej, do spółki z kilkoma kompanami z wawelskiego dworu zebrał grupę zbójców, po czym tak sformowany oddział napadł na klasztor paulinów, ulokowany pod Częstochową, na Jasnej Górze. Motywy tego aktu były najprawdopodobniej czysto ekonomiczne – rabując wota, rycerze pragnęli zdobyć środki na spłatę ciążących na nich długów (tak przynajmniej utrzymuje Jan Długosz). Łupem Kuropatwy i spółki padła między innymi słynna ikona przedstawiająca Maryję; według legendy, to właśnie wtedy powstały słynne rysy na jej twarzy (tu ciekawostka – w powieści Lux Perpetua Andrzeja Sapkowskiego obraz uszkadza kardynał Zbigniew Oleśnicki, celem zniechęcenia Polaków do husytyzmu i zapobieżenia zawiązania sojuszu między Polską a husyckimi Czechami; oczywiście jest to fikcja literacka, bazująca wszelako na tym, że od samego początku łączono napad na Jasną Górę z husytami, mimo iż jedno z drugim nie miało nic wspólnego). Rycerze-rabusie zostali jednak szybko schwytani, niestety ze zdobyczą; król Władysław Jagiełło okazał się jednak dla Kuropatwy i spółki dość łaskawy – wypuszczono ich z baszty, a kara sprowadziła się do grzywny. Wkrótce potem Jan Kuropatwa zaczął pisać chwalebną kartę w swoim życiorysie: walczył z Krzyżakami i sprzymierzonym z nimi litewskim buntownikiem Świdrygiełłą (bratem króla Władysława Jagiełły), podczas Wojny Trzynastoletniej był doradcą króla Kazimierza Jagiellończyka, finansował też wojska zaciężne. Pełnił różne ważne urzędy dworskie i państwowe. Zasłużył się zdobyciem zamku w Oświęcimiu, był jednym z ludzi, dzięki którym miasto owo wróciło do Polski; w zamian za tę zasługę Kazimierz Jagiellończyk mianował rycerza starostą oświęcimskim. Jan Kuropatwa z Łańcuchowa zmarł w roku 1462.
Dlaczego naświetliłem tu sylwetkę tego, cokolwiek by mówić, bohatera? Ano, z tej prostej przyczyny, że jeśli dziś ktoś Jana Kuropatwę z Łańcuchowa kojarzy, to głównie z napadem na Jasną Górę. Napadem, który, jak to zwykle bywa, łączył się z wandalizmem, a że chodziło o miejsce kultu – także z profanacją. Późniejsze zasługi rycerza z Łańcuchowa miały prawdopodobnie na celu odpokutowanie owego, cóż, niezbyt przyjemnego epizodu z życia.
Niemniej jednak, profanacja w wykonaniu Jana Kuropatwy i jego kompanów może się schować przy profanacji – w ostatnich latach, niestety, regularnej – jakiej dokonują sami paulini z Jasnej Góry. I której dokonali oni również w minioną sobotę.
Chodzi, rzecz jasna, o pielgrzymkę „narodowców” (czyli nacjonalistów, faszystów i innych skrajnych prawicowców), którzy wkroczyli do klasztoru ze sztandarami swoich organizacji (to, że funkcjonują one legalnie i nie są zwalczane, a bywają wręcz wspierane przez władze państwowe, stanowi wielką hańbą dla Polski), a wokół niego odpalili flary, wnosząc nienawistne okrzyki. I nie jest tu problemem sam fakt przyjęcia ich na Jasnej Górze; kościoły winny wszak być otwarte dla każdego. Zgrozę wywołało to, że skrajni prawicowcy/prawacy uzyskali tam błogosławieństwo i byli gloryfikowani. Nie po raz pierwszy zresztą; nacjonaliści i faszyści są w jasnogórskim klasztorze błogosławieni i gloryfikowani – co przerażające, za patriotyzm, mimo iż ani nacjonalizm, ani tym bardziej faszyzm z prawidłowo pojętym patriotyzmem nie mają ABSOLUTNIE NIC wspólnego – regularnie, podczas każdej swojej „pielgrzymki”. Katolicki kler – nie tylko częstochowscy paulini, ale też odwiedzający Jasną Górę biskupi – stawiają zaś te brunatne bandy za wzór do naśladowania dla współczesnej młodzieży. Horror!
Wszystkie ideologie skrajnie prawicowe, a zatem różne odmiany nacjonalizmu (nie mylić z dążeniem od uzyskania niepodległość bądź samodzielności gospodarczej przez dane państwo, które to dążenie również określa się mianem nacjonalizmu; w tym sensie Fidel Castro był kubańskim nacjonalistą, a nacjonalistyczna partia z Nowej Zelandii domaga się wystąpienia tego kraju ze Wspólnoty Narodów), faszyzmu i nazizmu, oparte są na nienawiści wobec innych narodowości, ras, kultur, religii, itd. Członkowie zatem takich organizacji wyznają właśnie nienawiść, to ona motywuje ich do działań, które często przybierają postać przestępczą (np. napady na obcokrajowców, akty wandalizmu takie jak palenie meczetów), a nawet zbrodniczą (zamachy terrorystyczne jak ten w Nowej Zelandii, Holocaust). Nienawiść jest przy tym całkowicie sprzeczna z miłością, rozumianą także jako wzajemna tolerancja, czyli z zasadami moralnymi głoszonymi na początku I wieku n. e. przez niejakiego Jezusa z Nazaretu. Którego dzieło, również na niwie etycznej, kontynuować mają podobno wszyscy księża i zakonnicy. Kult Jezusa stanowi też powód powstawania chrześcijańskich świątyń, w tym oczywiście tej na Jasnej Górze.
I tak, skoro katolicki kler, mający naśladować Jezusa, gloryfikuje jednostki, które działają wedle ideologii krańcowo sprzecznej z jego naukami, i robią to w miejscu poświęconym matce Jezusa… no to mamy do czynienia z profanacją. Jasna Góra stała się lokacją nacjonalistycznych, faszystowskich tudzież nazistowskich spędów, odbywających się ku radości paulinów. Straciła więc, z winy tychże zakonników, którzy okazali się sympatykami organizacji głoszących nienawiść, walor świętości.
Jan Kuropatwa z Łańcuchowa oraz jego kompanii tylko ukradli parę bogactw. Paulini, błogosławiąc i gloryfikując skrajną prawicę, defekują na system wartości, jaki podobno stanowił ideologiczną bazę dla działalności Jasnej Góry i innych tego typu miejsc kultu. Toteż zło wyrządzone przez uczestników napadu z 1430 roku było znacznie mniejsze niż to, które wyrządzane jest tam co roku, między innymi w minioną sobotę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor