Dzięki Unii

Jutro 1 Maja – Międzynarodowy Dzień Solidarności Ludzi Pracy. A dla Polski i grupy innych państw, także rocznica wstąpienia do Unii Europejskiej.
Unii, z której chce nas wyprowadzić (a nawet jeśli nie, to zlokalizować na jej marginesie) Bezprawie i Niesprawiedliwość oraz – zwłaszcza – małe, lecz niestety liczne ugrupowania skrajnie prawicowe, czyli prawolskie. Szerzą one niekiedy podprogową, niekiedy agresywną propagandę, wedle której Polska praktycznie nic UE nie zawdzięcza, a wręcz przeciwnie – Unia miałaby przyczyniać się do naszego upadku. Jarosław Kaczyński straszy, że jeśli przyjmiemy euro, będziemy mieli europejskie ceny; no to przyjmijmy je jak najszybciej, żeby w sklepach płacić taniej niż obecnie (dla informacji „pana” prezesa – ceny w Polsce, zwłaszcza w biedniejszych regionach, są w wypadku wielu produktów WYŻSZE niż na Zachodzie, zwłaszcza, jeśli porównamy ilość i jakość sprzedawanego towaru!). Do Unii ponoć się tylko dokładamy, nie mając nic w zamian. Unia ma zagrażać naszej tożsamości kulturowej i religii (tej bzdury nie będę komentował), ponoć też zmierza do przerobienia Polaków na gejów i lesbijki (jw.). Pamiętam, jak straszono, że Niemcy ziemię nam wykupią; oczywiście nie wykupili. I tak dalej.
Cóż, nikt trzeźwo myślący nie zaprzeczy, iż Unia Europejska ma swoje wady, jak choćby przerost biurokracji czy deficyt organów o demokratycznym charakterze. Nie da się też podważyć faktu, że organa owe w nazbyt małym stopniu kreują ogólnoeuropejską politykę społeczną (toteż we WSZYSTKICH wyborach bezwzględnie głosować należy na szeroko pojętą lewicę). Ale korzyści z członkostwa jest znacznie więcej niż wad.
Pominę tu oczywistości takie jak swoboda podróżowania i poszukiwania pracy czy też oczekiwanie od państw członkowskich standardów odnośnie praworządności i demokracji. Skupię się na tym, co dzięki UE powstało.
Ot, choćby autostrady i drogi ekspresowe. Jasne, możemy, a wręcz powinniśmy narzekać na ich jakość (to już wina polskiego prawa i polskich polityków), niemniej jednak pamiętać musimy, iż ich budowa szłaby znacznie wolniej, gdyby nie fundusze unijne. Podobnie rzecz się ma z remontami i budową nowych dróg lokalnych, mostów, wiaduktów oraz innych podobnych obiektów.
Dzięki funduszom unijnym przeprowadzono rewitalizację licznych miejscowości, które na początku lat 90. ubiegłego stulecia ucierpiały na skutek morderczego dla gospodarki planu Balcerowicza. Sam z takiego miasteczka pochodzę i widzę, ile obiektów wyremontowano bądź zbudowano za unijne pieniądze. Jasne, można się zastanawiać, czy wszystkie środki, jakie owa miejscowość otrzymała z UE, wydane zostały racjonalnie, a ile spośród nich poszło na średnio sensowne inwestycje… niemniej jednak, gdyby nie te pieniądze i to, co dzięki nim powstało, miasteczko (jedno, podkreślam, z licznych takich w Polsce) byłoby czarną dziurą na mapie kontynentu.
We wspomnianej gminie właśnie za sprawą funduszy unijnych rozwija się, i to prężnie (co jest oczywiście zasługą konkretnych ludzi) sfera kultury. Unia dofinansowała odnowienie licznych obiektów o charakterze zabytkowym, dzięki płynącym z Brukseli środkom mogło powstać kino, a lokalny ośrodek kultury rozbudował się i działa prężnie. Elementem tejże jego działalności są chociażby wernisaże i inne projekty, do których UE rzecz jasna dopłaca. Czyli bez niej nie byłoby licznych imprez i wydarzeń artystycznych (a w każdym razie byłyby znacznie uboższe), brakowałoby też tego, co miejscowość oferuje swoim mieszkańcom. Jasne, nie udało się odbudować przemysłu zniszczonego przez Balcerowicza, niemniej jednak to jest już wina kapitalizmu jako systemu społeczno-ekonomicznego i rządzącej Polską prawicy, nie Unii Europejskiej.
Nie twierdzę tutaj, że gdyby Polska nie weszła do Unii w 2004 roku, nie rozwijałaby się. Rozwój ów jednak, zwłaszcza infrastrukturalny, byłby o wiele wolniejszy. Nadto, bylibyśmy w znacznie WIĘKSZYM stopniu uzależnieni od wielkiego kapitału niż jako państwo członkowskie; UE pozostaje na tyle silną organizacją, iż jest w stanie wygenerować normy prawne, których nawet największe koncerny muszą przestrzegać; poszczególne państwa, zwłaszcza te ze zniszczoną – jak w (k)raju nad Wisłą na skutek zbrodniczych ekonomicznie działań Balcerowicza – gospodarką, mają pod tym względem znacznie słabszą pozycję. Innymi słowy, gdybyśmy nie byli w Unii, polscy robotnicy byliby w jeszcze większym niż obecnie stopniu parobkami międzynarodowych korporacji i zarabialiby JESZCZE mniej niż dziś, nie wspominając o tym, że znacznie trudniej byłoby im migrować za chlebem.
Toteż w najbliższych wyborach należy głosować na ugrupowania euroentuzjastyczne, zwłaszcza na takie, które mają dobry program unijnej polityki społecznej, gdyż właśnie w tej dziedzinie jest najwięcej do zreformowania.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor