Fałszywa teoria
Neoliberalni ekonomiści, uzasadniając ideę państwa minimum,
często powołują się na tzw. teorię skapywania (nazwa nieoficjalna). Mówi ona, że
jeśli zmniejszone zostaną podatki – głównie – dla
najbogatszych (chodzi oczywiście o kapitalistów), a koszty pracy
(zwłaszcza składki na ubezpieczenia społeczne, płaca minimalna,
itd.) ulegną redukcji, to zapanuje powszechny dobrobyt. Kapitaliści
uzyskane dzięki niższym daninom środki przeznaczą bowiem na
inwestycje w swoje przedsiębiorstwa, co spowoduje rozwój
gospodarczy; pracy przybędzie, i będzie ona lepiej opłacana.
Innymi słowy, społeczeństwu skapnie z kapitalistycznego stołu –
stąd określenie teorii.
Praktyka, jak łatwo się domyślić, jest zupełnie inna. Wdrażanie
w życie neoliberalnych założeń wcale nie prowadzi do bogacenia
się całego społeczeństwa, lecz do zwiększenia rozwarstwienia
społeczno-ekonomicznego. Dzieje się tak z kilku powodów. Po
pierwsze, ograniczenie podatków dla najzamożniejszych faktycznie
przekłada się na zwiększenie ich dochodów, ale te najczęściej
nie są inwestowane w rozwój przedsiębiorstw i pracę, lecz w
różnego rodzaju spekulacje finansowe. Kapitaliści, menedżerowie i
dyrektorzy, owszem, bogacą się, ale nie przekłada się to na
ogólny rozwój gospodarczy, inne klasy i warstwy społeczne z tego
bogactwa więc nie korzystają. Po drugie, redukcja podatków w
naturalny sposób powoduje, iż w budżecie państwowym pieniędzy
jest mniej. A wtedy politycy tną wydatki, za radą neoliberalnych
ekonomistów – głównie na świadczenia socjalne, z których
korzystają osoby mniej i średniozamożne. Czyli ich dochody
spadają. Po trzecie, redukcja kosztów pracy oznacza de facto
przenoszenie ich na pracowników, którzy ponoszą większe niż
wcześniej wydatki w stosunku do zarobków, a więc najzwyczajniej w
świecie tracą, zamiast (jak głosi teoria) zyskiwać. Po czwarte,
redukcja kosztów pracy wiąże się nie tylko z niepłaceniem
ubezpieczeń społecznych przez pracodawców, ale też z likwidacją
płacy minimalnej, płatnych nadgodzin i urlopów oraz z wdrażaniem
„elastycznych” form zatrudnienia – czyli ze zwielokrotnieniem
wyzysku. Pracownicy zarabiają więc coraz to mniej, a ich
zatrudnienie jest niestabilne.
Z pańskiego stołu nic zatem nie skapuje. Mało tego, panowie wręcz
wybierają, co się da, z robotniczych stołów.
Prawidłowość tę można zaobserwować w państwach, gdzie
wprowadzono – w mniejszym lub większym stopniu – neoliberalny
(skrajnie wolnorynkowy) model gospodarczy, np. w USA od czasów
Reagana, w Wielkiej Brytanii pod rządami Margaret Thatcher, w
państwach południowoamerykańskich rządzonych przez junty czy w
Polsce po 1989 roku. Wszędzie tam, na skutek redukcji podatków,
kosztów pracy oraz upowszechnienia „elastycznych” form
zatrudnienia, bogaciła się garstka kapitalistów, dyrektorów i
menadżerów, zaś reszta społeczeństwa ulegała pauperyzacji.
Zanikała (co widać bardzo dobrze w obecnych USA i w Ameryce
Łacińskiej) warstwa średnia albo – jak w Polsce – prawie w
ogóle się ona nie wykształcała. Następował powrót do struktury
społecznej sprzed II wojny światowej i powstania państw dobrobytu:
nieliczni bogaci kapitaliści i żyjąca w biedzie reszta.
Teoria skapywania okazuje się więc kompletnie fałszywa. Niemniej
jednak, jest lansowana, ponieważ promuje korzystny dla wielkiego
kapitału model gospodarki, a jej wdrożenie umożliwia zwiększenie
wyzysku i redukcję praw pracowniczych, zdaniem neoliberałów
stojących na przeszkodzie rozwoju gospodarczego.
Komentarze
Prześlij komentarz