Wracam

Na początek serdecznie przepraszam za długą, bo kilkutygodniową nieobecność. Spowodowana ona była moim pobytem w szpitalu po próbie samobójczej. Nie będę opisywał, jak ona wyglądała w szczegółach, bo nie o to tutaj chodzi.

Cóż, dopadło mnie to, o czym wielokrotnie na tych łamach pisałem, czyli depresja wywołana warunkami życia w dzikim, neoliberalnym kapitalizmie, jaki zapanował w Polsce po 1989 roku. Niestabilność bytowa (spowodowana głównie nieregularnymi i o zróżnicowanej wysokości dochodami z pracy; o etatowej mogę tylko pomarzyć, nie mając znajomości, bez których znaleźć takową jest nad wyraz trudno), strach o jutro, stres, przemęczenie i im podobne czynniki, z jakimi zmagam się każdego dnia, po prostu mnie przygniotły. Przygniotły tym mocniej, że dołożyły się do nich patologiczne skutki polityki Bezprawia i Niesprawiedliwości, zwłaszcza galopując inflacja i szybko rosnące opłaty, za którymi nie nadążyły moje zarobki. Próbowałem się ratować, wyprzedając i/lub wynosząc na złom zbędne w domu czy garażu rzeczy, ale nie zawsze przynosiło to pożądany efekt pieniężny. Wreszcie straciłem nadzieję na poprawę sytuacji i odebranie sobie życia jawić się zaczęło się jako jedyne sensowne wyjście. Próba jednak nie powiodła się, przeżyłem, uzyskałem pomoc, trafiłem do szpitala, a po tym, jak z niego wyszedłem, zamierzam oczywiście kontynuować terapię, gdyż leczenie depresji jest długotrwałym procesem.
Co ważne, odezwało się do mnie wielu dobrych ludzi, deklarując wsparcie. Dziękuję!

A gdybym jednak umarł…? Wtedy rzecz jasna dołączyłbym do licznego grona ofiar ludobójstwa uskutecznianego od ponad trzech dekad przez prawicowców postsolidarnościowych (solidaruchów), którzy zainstalowali w (k)raju nad Wisłą i ciągle patologizują nieludzki system kapitalistyczny w wersji barbarzyńskiej. Moja krew poszłaby zatem na konto (nie piszę: „na sumienie”, bo nie wiem, czy coś takiego się u nich wykształciło) takich osobników, jak: Leszek Balcerowicz (zniszczenie gospodarki, pauperyzacja, niestabilność ekonomiczna, brak perspektyw, okrojenie państwowej polityki społecznej, itd.), Donald Tusk (plaga umów śmieciowych, bezpłatne staże, niskie płace), Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Adam Gapiński (lockdown, inflacja, wzrost rachunków, itd.) oraz ich kolegów ze zbrodniczego obozu prawicy postsolidarnościowej. Dołączyłbym po prostu do setek tysięcy, jeśli nie kilku milionów polskich obywateli, na których solidaruchy te sprowadziły śmierć z biedy; w moim wypadku byłaby ona samobójcza, ale pamiętajmy, że z winy prawicowców Polki i Polacy umierają także dlatego, że nie stać ich na odpowiednie ogrzanie mieszkań zimą, wykupienie leków i zdrowe jedzenie.

W sumie, jeśli tak popatrzeć na minione ponad trzy dekady, to do mojej depresji i próby samobójczej NIE przyczyniły się jedynie rządy: Waldemara Pawlaka, Józefa Oleksego, Włodzimierza Cimoszewicza, Leszka Millera, Marka Belki i ewentualnie jeszcze Ewy Kopacz. Tu taka dygresja: gdyby (k)rajem nad Wisłą rządziła obecnie Lewica, chociaż w jakiejś tam części realizując swój aktualny program z zakresu polityki społecznej, ryzyko wystąpienia u mnie straszliwej owej choroby znacząco by zmalało (do zera nie spadłoby, gdyż wywołać ją mogą przeróżne czynniki, nie tylko systemowe), a targnąć się na swoje życie nie miałbym powodu.

No, ale koniec z czarnymi myślami! Skoro przeżyłem, oczywiście będę kontynuował pisanie tego bloga; o ile będzie to możliwe, w tym samym rytmie, co wcześniej, czyli jedna notka każdego dnia, od poniedziałku do piątku. A że podczas mojego pobytu w szpitalu zaszło wiele wydarzeń dobrych i złych, zebrało się trochę tematów do nadrobienia. Poświęcę im kolejne teksty, poczynając od jutrzejszego. Polskiej prawicy rzecz jasna nie zamierzam odpuszczać!

Miłej lektury.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor