Odczucie zbrodni

Świat postrzegamy w sposób subiektywny (dlatego, jeśli nawet istnieje prawda obiektywna, to nie możemy jej w stu procentach odkryć i poznać), co ma rzecz jasna wpływ na nasze oceny rzeczywistości – zarówno jej elementów dobrych, jak też złych. Szczęście i nieszczęście też odczuwamy całkowicie indywidualnie, i na tej podstawie wyrabiamy sobie zdanie o poszczególnych czynnikach, stanowiących przyczyny jednego i drugiego. A jednym z najgorszych, co może nas spotkać, jest zbrodnia, toteż i jej optyka pozostaje nader subiektywna. Innymi słowy, jednego zbrodniarza oceniamy bardziej, a innego mniej surowo (nawet, jeżeli potępiamy wszystkich), jeden wzbudza w nas większy strach niż inny; zależnie od tego, który sprowadza na nas tragedię.

Typów zbrodni jest rzecz jasna bardzo wiele; dziś zajmiemy się głównie pozbawieniem danej osoby lub zbiorowości życia albo poprzez bezpośrednie zamordowanie, albo poprzez wykreowanie warunków, w których podtrzymywanie biologicznej egzystencji przestaje być możliwe. Innymi słowy, chodzi o morderstwo i ludobójstwo, acz ta sama prawidłowość dotyczy gwałtu, molestowania seksualnego, kradzieży, itd. - logika naszego ich postrzegania i oceny działa w każdym przypadku tak samo.

Otóż, najgorszym zbrodniarzem zawsze będzie dla nas ten, czyją ofiarą padamy lu możemy paść, a jeśli nie my sami, to nasi bliscy.

I tak, człowieka, do którego bandyta mierzy z pistoletu bądź karabinu, nie obchodzi, że taki czy inny dyktator morduje miliony ludzi; jako najgorszą zbrodnię postrzega tę, która go dotknęła, a najgorszym zbrodniarzem będzie tenże bandzior z bronią.

Identyczny tok rozumowania żywią gwałcona kobieta czy dziecko-ofiara pedofila wobec swoich oprawców.

Jeśli ktoś zabija się, bo nie może spłacić kredytu, to za największego zbrodniarza uzna zapewne prezesa oszukańczego banku, ewentualnie – w polskich warunkach – Glapińskiego.

Dla zwierzęcia w rzeźni lub takiego, które myśliwy wziął na celownik, sprawcą największego możliwego zła będzie człowiek.

Owa prawidłowość subiektywnego odczucia zbrodniczych czynów i ich sprawców działa oczywiście także w wymiarze politycznym, społecznym/ekonomicznym, państwowym i międzynarodowym.

Przykładowo, dla Ukraińców największą zbrodnią jest obecnie rosyjska inwazja, bombardowania, mordy i gwałty, jakich dopuszczają się okupacyjni żołnierze, a raczej żołdacy. Czy ci właśnie gwałciciele i mordercy uznani zostaną za najgorszych zbrodniarzy, czy też Putin, który wydał im rozkaz, to już pewnie zależy od indywidualnego postrzegania ofiar, ich rodzin czy przyjaciół; w każdym razie, pojęcie zbrodni nasi wschodni sąsiedzi wiążą najprawdopodobniej z Rosją.

Analogicznie, Palestyńczycy na mało zaszczytnym pierwszy miejscu postawią władze i służby izraelskie. Bo to one wydają i wykonują rozkazy strzelania do manifestacji – i lekarzy udzielających pierwszej pomocy rannym manifestantom – aresztowania dzieci i zabijania ich rodziców, jeśli przeciwko temu protestują, wyrzucania ludzi z ich domów i tak dalej.

Dla umierających z głodu lub od zrzucanych przez saudyjskie lotnictwo bomb największymi zbrodniarzami będą władze w Rijadzie. Liczni mieszkańcy Bliskiego i Środkowego Wschodu za takowych uznają Amerykanów. Dla Rohingjów nie ma gorszego mordercy niż władze Mjanmy, od lat prowadzące ludobójcze działania przeciwko tej grupie etniczno-religijnej. Ujgurzy (jeśli wieści o ich prześladowaniu są prawdziwe; a nie muszą być, skoro podają je te same źródła, co uznawały za pewnik istnienie irackiej broni masowego rażenia) zapewne myślą tak o przywódcach chińskich. Na kontynencie afrykańskim przez kilkaset lat najgorsze zbrodnie popełniali biali Europejczycy, czego skutki, w postaci chociażby nędzy lub krwawych konfliktów etnicznych, poszczególne tamtejsze państwa oraz społeczeństwa odczuwają do dziś.

Dla mnie z kolei najgorszymi zbrodniarzami są prawicowcy postsolidarnościowi (solidaruchy), od Balcerowicza, poprzez Tuska, na Kaczyńskim i jego świcie skończywszy. Oni to bowiem narzucili nam i do dziś patologizują nieludzki system kapitalistyczny, niszcząc przy tym polską gospodarkę, zwłaszcza przemysł oraz, w niewiele mniejszym stopniu, rolnictwo. Oznaczało to wykreowanie bardzo trudnych i szkodliwych warunków życia, w których ponurą codziennością jest niestabilność bytowa i widmo samobójstwa, jeśli zabraknie mi środków potrzebnych do egzystencji; już bym je pewnie popełnił, gdybym miał kredyt do spłacenia, choć i bez niego jest to dla mnie wizja, która w każdej chwili może się urzeczywistnić. Kilka razy zresztą polski kapitalizm – czyli tak naprawdę politycy i ekonomiści odpowiedziani za jego patologiczny, zbrodniczy kształt – prawie odesłał mnie w zaświaty… i prędzej czy później tak się właśnie stanie.

Solidaruchy zniszczyły też, a przynajmniej uczyniły niewydolnym system opieki zdrowotnej, w związku z czym w razie ciężkiej choroby mogę nie doczekać leczenia. Z kolei polityka PiS-u związana z pandemią COVID-19 doprowadziła (o czym wielokrotnie pisałem) do wzrostu liczny zakażeń oraz zgonów, w tym bliskiej mi osoby; sam też o mało co nie wykitowałem.

Z tej perspektywy postrzegam postsolidarnościowców – w kontekście koronawirusa, tych z PiS-u oczywiście, a w kontekście ekonomicznym: Balcerowicza, Tuska, Morawieckiego, Glapińskiego i Kaczyńskiego – jako najgorszych zbrodniarzy. Bo to oni mogli i w każdej chwili mogą mnie zabić lub zmusić do tego, bym sam się zabił.

Przy czym jasnym jest, iż KAŻDA zbrodnia zasługuje na potępienie, KAŻDY natomiast zbrodniarz powinien stanąć przed sądem, niezależnie od tego, w jakim miejscu świata popełnia swoje odrażające czyny, w jaki sposób to robi, i czym je uzasadnia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor