Posty

Po co święta ateiście?

Czy ateiści, agnostycy i ogólnie osobo niewierzące, niepraktykujące czy religijnie obojętne potrzebują świąt o charakterze wyznaniowym, czyli w Polsce tych obchodzonych przez Kościół katolicki i wpisanych do kalendarza dni ustawowo wolnych od pracy? Wbrew pozorom, tak. Oczywiście nie po to, aby brać udział w obrzędach liturgicznych. Celem wszystkich świąt – wyznaniowych i państwowych – jest odpoczynek. Zwiększenie ilości czasu wolnego od pracy zawodowej, potrzebnego przecież do regeneracji sił i uniknięcia problemów zdrowotnych. Jak wielokrotnie pisałem, i co jest przecież oczywiste dla każdego, kto się w życiu porządnie zmęczył, musimy odpoczywać, aby wydajnie pracować. Po to są dni ustawowo wolne od pracy, a czy okazją po temu jest rocznica odzyskania niepodległości, uchwalenia (marnej zresztą) konstytucji, czy też narodzin żydowskiego rewolucjonisty z I wieku n. e. bądź rzekomego zmartwychwstania tego człowieka, to już kwestia wtórna. Nie trzeba wierzyć w Boga, aby wrzucić danego...

Chińskie auto i brudny prąd

Leapmotor to jeden z licznych chińskich producentów samochodów, jacy w ostatnich miesiącach szturmują europejskie rynki, w tym polski. Ten akurat związany jest (choć bezpośrednio do niego nie należy) z globalnym koncernem Stellantis i produkuje auta elektryczne. Jeden z jego modeli, miejski maluszek T03, składany był w tyskiej fabryce Fiata, czyli marki wchodzącej w skład Stellantis. Składany, bo montowano go tam z przywożonych gotowych części. Jednakże skończyło się to w marcu. Polska pożegnała się z wytwarzaniem Leapmotor T03. Jak odbiło się to na zatrudnieniu w fabryce, nie wiem, ale optymizmu w tym zakresie trudno mi zachować. Ze składaniem tego autka w Tychach od samego początku były problemy. Już po tym, kiedy polski rząd (czy tylko jego członkowie z Lewicy nie są głupcami?) poparł europejskie cła dla chińskich producentów samochodów – mają one na celu podwyższenie ich cen, żeby Chińczykom trudniej było konkurować z koncernami, jakie skolonizowały poszczególne rynki unijne, co...

Szczująca prawica

Czerwony Bór to mała miejscowość na Podlasiu. Działa tam (od dwudziestu trzech lat, dodajmy) ośrodek dla obcokrajowców, w tym ostatnimi czasy między innymi dla uchodźców z granicy polsko-białoruskiej… który znalazł się na celowniku skrajnej prawicy, zwłaszcza PiS-owskiej. Otóż, politykierzy Bezprawia i Niesprawiedliwości, zarówno lokalni, jak i ze szczebla krajowego, zaczęli szerzyć informacje, że osoby przebywające w rzekomej placówce stanowią „zagrożenie”, zachowują się w sposób niewłaściwy (tu w ruch poszły wszelkiego rodzaju negatywne stereotypy na temat obcokrajowców, zwłaszcza tego, że ich czyny są w większości niezgodne z prawem), a mieszkańcy czują się zaniepokojeni. Nic takiego jednak się nie działo, informacjom owym zaprzeczył Urząd ds. Cudzoziemców, który ów ośrodek prowadzi. Przeciwnie, to przebywające tam osoby czują się zagrożone i zaniepokojone. A mają czym. Oto pod ośrodek podjeżdżali, by zrobić pełne łgarstw tudzież szczucia konferencje prasowe, PiS-owscy prominen...

O krok od krachu

Donald Trump, jako kapitalista i faszysta, pełniąc drugą kadencję prezydenta USA, miał rządzić w interesie amerykańskich klas pasożytniczo-wyzyskujących. Na razie jednak mu to zdecydowanie nie wychodzi, a jego działania biją nie tylko w interesy kapitalistów, ale też, co gorsza, w społeczeństwo. Jak wiemy, ledwo objął urząd, Trump (co zresztą zapowiedział jeszcze jako elekt) zaczął bawić się w wojny celne, już to z Kanadą, już to z Meksykiem, już to z Unią Europejską. W założeniu miały one wzmocnić amerykańską gospodarką, chroniąc tamtejszy rynek przed „obcymi” towarami. Dlatego walnęły między innymi w europejskie firmy. Przykładowo, liczne samochody marki BMW utknęły w portach w Stanach, a działające w Polsce przedsiębiorstwa z sektora motoryzacyjnego już liczą straty. Jednakże wygląda na to, iż gospodarka USA oberwała o wiele mocniej. Otóż, brutalna polityka celna administracji Trumpa sprawiła, że amerykańskie firmy mają coraz gorsze notowania na giełdzie. A w zasadzie fatalne –...

Szkodliwe obniżenie

Obchodzimy dziś Światowy Dzień Zdrowia i Pracowników Służby Zdrowia. Z tej okazji wszystkim osobom zatrudnionym w opiece zdrowotnej składam serdecznie życzenia: owocnej pracy i godnych jej warunków, wysokich wynagrodzeń oraz oczywiście szacunku ze strony pacjentów i przełożonych. Niestety, są na świecie miejsca, gdzie niesienie pomocy osobom chorym, rannym oraz cierpiącym zagrożone jest śmiercią, i to okrutną. Przykład stanowi faszystowski Izrael, którego kolonizacyjni siepacze zamordowali ostatnio grupę ratowników medycznych, a wielu lekarzy i pielęgniarek zginęło w bombardowanych palestyńskich szpitalach. W Polsce aż tak źle nie jest… Ale, jak wiemy, nasz system opieki zdrowotnej od lat mocno kuleje. A teraz może się wywrócić. Oto przez Sejm przeszła, dzięki KO, Konfederacji (choć część jej posłów była nieobecna podczas głosowania, co wypomniał im premier) i części PiS-owskiego klubu, ustawa o obniżeniu składki zdrowotnej. Tylko dla „przedsiębiorców” – czyt.: dla najbogatszych...

Sojusz faszystów i antysemitów

Viktor Orban, faszystowski premier, a właściwie dyktator Węgier, przyjął oficjalną wizytę Binjamina Netanjahu, faszystowskiego premiera, a właściwie dyktatora Izraela. Żadnemu z nich nie przeszkadzało to, że pierwszy z nich jest antysemitą (dość powiedzieć, że Imre Kertesz, nieżyjący już węgierski pisarz noblista, który jako Żyd z pochodzenia przeżył tragedię nazizmu, po objęciu przez Orbana władzy przeniósł swoje archiwum do Niemiec), drugi natomiast podaje się za Żyda. Binjamin Netanjahu, jak wiemy, oskarżony jest o zbrodnie ludobójstwa w Palestynie, toteż ściga go Międzynarodowy Trybunał Karny. Jednakże na Węgrzech nie został zatrzymany i oddany w ręce sprawiedliwości. Przeciwnie. W związku z jego wizytą Orban ogłosił, iż jego kraj przestaje być stroną Statutu Rzymskiego, czyli wycofuje się z MTK (ten zareplikował, że Budapeszt nadal zobowiązany jest do współpracy, co naddunajski dyktator oczywiście olał). I dwaj faszyści, węgierski oraz izraelski, zawarli sojusz. W którym nie ...

Nieco mniejsza komercja

Do tegorocznej Wielkanocy (katolickiej) pozostało nieco ponad dwa tygodnie. A to oznacza, że sezon świątecznych reklam jest w pełni. Wystarczy włączyć na chwilę telewizję, aby zobaczyć spoty, na których ludzie zasiadają do wielkanocnych posiłków – oczywiście rodzinnych – celem spałaszowania potraw reklamowanych producentów. Z kolei w sklepach na klientów łypią baranki, króliczki, jajeczka… Wojujące na niższe ceny (co świadczy o dobrej społecznej diagnozie ich właścicieli, jak kiedyś pisałem) sieci handlowe, portugalska i niemiecka, starają się udowodnić, w której z nich składniki koszyka ze święconkami będą tańsze. Nic dziwnego, żyjemy przecież w kapitalizmie, a system ten komercjalizuje wszystko. Włącznie z religią. Chociaż odnoszę wrażenie, że w przypadku Wielkanocy – inaczej, niż to się stało z takim na przykład Bożym Narodzeniem (nazwa święta jest mylna, ale nie wchodzę teraz w historyczne czy mitologiczne dywagacje) – skomercjalizowana została nie tyle jej warstwa stricte reli...