Posty

Wyzysk na polu

Swego czasu, jeszcze na poprzednim blogu, pisałem o planach Ministerstwa Rolnictwa odnośnie pracowników sezonowych, zatrudnianych przez rolników do pomocy przy zbiorach i żniwach. Często są to ludzie pracujący na czarno, co rząd nasz „wspaniały” chciałby zmienić na lepsze. W praktyce owa „dobra” zmiana miała dać pracodawcom praktycznie nieograniczone możliwości wyzyskiwania robotników sezonowych. Ministerstwo Rolnictwa pochwaliło się, iż ma już gotowy projekt ustawy. Potwierdza on wszystkie najgorsze obawy i dokłada kilka nowych. Pracownicy sezonowi, wedle planów Bezprawia i Niesprawiedliwości, zatrudniani być mają w oparciu o zupełnie nowy typ umów (oczywiście śmieciowych, i to jeszcze jak!), opiewających na okres stu dwudziestu dni. Na ten czas pracodawca będzie musiał zapłacić za robotników ubezpieczenie wypadkowe, chorobowe i macierzyńskie, z tym że niskie, bo według stawek KRUS-u. I jest to w zasadzie jedyny pozytyw PiS-owskiej reformy, a raczej deformy. Dotychczas prac...

Dojedź do roboty

Kiedy przed kilku laty (k)rajem nad Wisłą rządziła koalicja Platformy (anty)Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa niezbyt Ludowego, ówczesny minister pracy, pan Kosiniak-Kamysz Władysław, narzekał na lenistwo Polaków, którzy mogliby znaleźć pracę lub zmienić obecne zatrudnienie na lepsze, tylko że nie chce im się do roboty dojeżdżać. Słowa te świadczyły o oderwaniu od rzeczywistości społecznej ówczesnego ministra, a dziś lidera PSL-u. Niestety, wielu komentatorów nadal myśli podobnie jak on, gdy tymczasem rzeczywistość skrzeczy. Przeglądając oferty pracy, łatwo można zauważyć, że większość pochodzi od firm zlokalizowanych w dużych ośrodkach miejskich, najczęściej w miastach wojewódzkich. Mniej ofert znajdziemy w miastach powiatowych bądź ich najbliższych okolicach, a w małych miasteczkach bądź na wsiach trafiają się one rzadko. Niby zawsze tak było, że w wielkim mieście łatwiej o robotę niż gdzie indziej. Pozornie nie ma nic trudnego w tym, aby znaleźć tam zatrudnienie i sob...

Mali, zawistni i podli

W dobie najczarniejszego stalinizmu (1944-56) w Polsce wyrządzono wiele krzywd i podłości, w ramach powojennych rozliczeń. Wiele zasłużonych dla walki z hitleryzmem osób padło ofiarami represji. Przykładowo Franciszek Dąbrowski, w 1939 roku kapitan, wedle niektórych źródeł faktyczny (przynajmniej przez kilka pierwszych dni) dowódca obrony Westerplatte, w okresie stalinowskim poniewierany jako „oficer sanacyjny”, usunięty z partii i pozbawiony pracy, zrehabilitowany dopiero po październikowej odwilży roku 1956. Jednak nawet w tak paskudnym okresie, pełnym błędów, wypaczeń, walki o władzę i złej woli, nikomu w Polsce nie przyszło do głowy, by degradować chociażby Józefa Piłsudskiego czy Edwarda Rydza-Śmigłego. A byłoby za co. Józef Piłsudski był wprawdzie jednym z założycieli Polskiej Partii Socjalistycznej, która miała gigantyczne zasługi w walce o niepodległość Polski. Z czasem jednak późniejszy marszałek zdradził PPS, w niepodległej Polsce objął władzę w drodze zamachu stan...

Hołd dla ofiar

Dziś 1 marca, czyli święto tak zwanych „żołnierzy wyklętych”, nazywanych też „niezłomnymi”. Wymyślił je PiS-owski prezydent Lech Kaczyński, a wdrożył jego platformerski następca, Bronisław Komorowski (no i jak tu nie pisać, że PiS i PO są pod względem ideologicznym jednym i tym samym?). Święto ma za zadanie uczcić zbroj n e „antykomunistyczne” (choć żadnego komunizmu przecież w Polsce nie było; po II wojnie światowej instalowano, na postawie porozumień jałtańskich, stalinizm, będący zaprzeczeniem i wypaczeniem założeń oraz idei komunistycznych, aczkolwiek mający też pewne cechy pozytywne ) podziemie, działające w (k)raju nad Wisłą kilka lat po II wojnie światowej. Bandy te składały się z licznych elementów. Byli tam AK-owcy, którzy nie posłuchawszy rozkazu o rozwiązaniu Armii Krajowej, kontynuowali dalej partyzancką działalność; wielu z nich robiło tak ze strachu, często jak najbardziej uzasadnionego, przed represjami ze strony UB czy NKWD. Byli tam zdrajcy z Narodowych Sił Zbrojny...

Biedny jak minister

Niedawno pokaźny niesmak wywołała informacja o premiach ministrów z rządu Jarosława Kaczyńskiego – jeszcze tego poprzedniego, z Beatą Szydło na czele; sama pani premierka też sobie premię przyznała. Jak zwykle, zaprotestowała sejmowa niby-opozycja w postaci Platformy (anty)Obywatelskiej i Przestarzałej. Platformersi wypomnieli Bezprawiu i Niesprawiedliwości, że zarzucało im budowę „ojczyzny dojnej”, gdy tymczasem PiS-owcy po objęciu władzy sami doją, aż miło. Zarzuty te są słuszne, i to po obu stronach. Przecież, jak wielokrotnie podkreślałem, zarówno PiS, jak i PO to de facto jedna i ta sama postsolidarnościowa prawica, działacze której są zawodowymi politykami (choć określenie „politykierzy” znacznie lepiej pasuje do większości z nich), traktującymi Polskę, a ściślej rzecz ujmując, jej budżet, jako koryto. Trudno byłoby mi wśród tego „szacownego” grona wskazać ideowców kierujących się misją i mających autentyczną wizję państwa, społeczeństwa, gospodarki i ich rozwoju. Przeciwnie,...

Za oknem mróz

Za oknem mróz, a bezdomni zamarzają – zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Te drugie giną z powodu ludzkiej głupoty i totalnego braku wrażliwości (niekoniecznie w tej kolejności), śmierć wyziębionych ludzi ma zaś wiele przyczyn. W tym systemowe. Nie da się ukryć, że najczęściej zamarzają bezdomni. Choć są też inne śmiertelne ofiary mrozu, takie jak staruszka odwieziona przez straż miejską do… izby wytrzeźwień zamiast do szpitala, gdyż funkcjonariusze mylnie określili, iż była pijana (nie potrafili rozpoznać objawów hipotermii; ciekawe, czy przeszli jakikolwiek kurs pierwszej pomocy?). Dla niektórych bezdomnych brakuje miejsca w noclegowniach (ludzie je prowadzący zapewniają wprawdzie, iż przyjmą każdego potrzebującego, niemniej aby się tam dostać, trzeba spełnić określone warunki), inni udać się tam nie chcą, a są i tacy, którzy z różnych powodów nie pozwalają sobie pomóc nawet straży miejskiej, policji czy streetworkerom donoszącym im ciepłe napoje, posiłki tudzież koce lub odz...

Sojusz dla czterech kątów

Ostatnią notkę poświęciłem rządowemu programowi Mieszkanie Plus, który (jeśli w ogóle się rozkręci, co wydaje się coraz mniej prawdopodobne) najpewniej nie rozwiąże problemów mieszkaniowych mniej zamożnych Polaków, za to stanowił będzie kolejny państwowy prezent dla deweloperów. A szkoda, bo taki program jest naprawdę potrzeby, zaś ogólne założenia Mieszkania Plus wcale złe nie były; wrażenie to uległo pogorszeniu, gdy rząd zaczął dzielić się szczegółami… Tymczasem Sojusz Lewicy Demokratycznej, po tym, jak w 2015 roku wypadł poza parlament, chyba zaczyna przeglądać na oczy i wyraźnie skręcać w lewo (co powinno było, swoją drogą, nastąpić już dawno) nie tylko w kwestiach światopoglądowych czy obyczajowych, ale też w dziedzinie polityki społecznej – czyli tej, gdzie największe pole do działania ma właśnie lewica. SLD ogłasza coraz więcej programów socjalnych, a w ostatnich dniach pochwaliło się także propozycją z dziedziny mieszkalnictwa, która nazywa się „Mieszkanie za 500 zł”. Dz...