Radzieckie science-fiction

Kilka tygodni temu rodziłem porządki w garażu, celem posegregowania i wywiezienia na skup (w mieście powiatowym, bo w mojej miejscowości takowego nie ma) zgromadzonej tam przez lata makulatury, która zalegała, zabierając cenne miejsce na ważniejsze przedmioty. Uzbierało się tego grubo ponad sto pięćdziesiąt kilogramów. Pośród zupełnie już niepotrzebnych papierów znalazłem kilka perełek: książeczki z Serii z Tygrysem i z cyklu Życie na gorąco, statut Stronnictwa Demokratycznego, przepowiednie Sybilli (serio!) i parę innych. Wszystko to pozycje wydane oczywiście w świetlanej epoce poprzedniego ustroju. Ma się rozumieć, książeczki te zachowałem z zamiarem czytania ich w wolnym czasie, chociażby podczas długich jesiennych wieczorów.

Na razie sięgnąłem po pozycję Groźna planeta. Jest to wybór siedmiu opowiadań science-fiction, skompletowanych i przetłumaczonych przez Tadeusza Goska, autorami których są radzieccy pisarze: Jurij Nikitin, Władimir Firsow, Kirył Bułyczow, Dymitr Bielenkin i Walerij Cyganow. Cóż, uwielbiam fantastykę, zwłaszcza naukową, a że z radziecką do czynienia jeszcze nie miałem (Mistrz i Małgorzata Bułhakowa to nie s-f ani nawet fantasy; motywy fantastyczne służą tam satyrze społeczno-politycznej; fantastykę rosyjską, owszem, czytałem, ale napisaną już po rozpadzie ZSRR), grzechem byłoby nie skorzystać z nadarzającej si e okazji.

Lektura zajęła mi dwa zaledwie wieczory, książeczka bowiem długa nie jest, a opowiadania naprawdę wciągają. Jasne, nie są to arcydzieła na miarę naszego Stanisława Lema (nie oszukujmy się wszelako – był on jedynym w swoim rodzaju literackim arcymistrzem), niemniej każde z nich jest naprawdę fajnie napisane, kilka porusza ciekawe wątki filozoficzne związane na przykład z ewolucją, wyborami moralnymi związanymi z dokonywaniem postępu technologicznego czy współdziałaniem człowieka z przyrodą. Niektóre budzą głębsze emocje, dostarczając czegoś więcej niż tylko rozrywki – nader, swoją drogą, przyjemnej.

A polityka, gloryfikowanie „wspaniałego” ustroju radzieckiego, idei Lenina niesionych przez dzielnych radzieckich (w opowiadaniach Nikitina współpracujących z… polskim kolegą, który jest najbardziej heroiczny i gotów do poświęceń) kosmonautów w głębiny wszechświata? Gdzież tam! W żadnym tekście z omawianego tomu niczego takiego nie ma. Za to w opowiadaniu Połowa życia autorstwa Kiryła Bułyczowa wyczytać można potępienie totalitaryzmu, państwa policyjnego, pozbawiania ludzi (i innych istot rozumnych oraz czujących) wolności tudzież oderwania badań naukowych od kwestii etycznych. Są to treści dokładnie przeciwne wobec tych, jakie współczesna kapitalistyczna propaganda wciska nam na temat ZSRR i jego kultury, która jakoby miała być podporządkowana wszechobecnemu fanatyzmowi ideologicznemu, że o totalnej cenzurze nie wspomnę. Podejrzewam, iż autorom łatwiej było opublikować te opowiadania w czasach radzieckich, niż gdyby mieli je pisać w Rosji Jelcyna bądź Putina…

Obecnie książki radzieckich pisarzy zaleźć można chyba tylko w antykwariatach, niektórych bibliotekach, na internetowych aukcjach czy też – jak to było w moim przypadku – domowych/garażowych półkach lub szafkach (jeśli antenaci pozycje takie kupowali i czytali, oczywiście). Wznawiane nie są, cenzura rynkowa nie pozwala, wespół z fanatyczną (i kompletnie, dodajmy, zidiociałą) rusofobią; za cud uznaję, iż ukazują się wznowienia dzieł Bułhakowa.

Dlatego, jeśli książki radzieckie wpadną Wam w ręce, korzystajcie z okazji i czytajcie. Ot, choćby dla poznania literatury niby to innej, lecz wcale nie gorszej niźli zachodnia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor