Dzień Bezpiecznej Aborcji

Dziś 28 września, czyli Międzynarodowy Dzień Bezpiecznej Aborcji. Z tej okazji przypominam, że z winy tyleż prawicy postsolidarnościowej (i poza-solidarnościowej), ile Kościoła katolickiego, mamy w (k)raju nad Wisłą jedno z najbardziej na świecie restrykcyjnych – czyli nieludzkich, wyprawnych z humanitaryzmu – ustawodawstw antyaborcyjnych. W połączeniu z fanatyzmem religijnym nie-rządzących polityków i samorządowców oraz, niestety, niektórych lekarzy (wielu jest też zastraszonych), doprowadziło ono do tego, że kilka kobiet (o których dowiedziały się i przekazały informację media) zmarło w połogu, inna została potwornie upokorzona…

Jak to było z powstawaniem tego zalegalizowanego bezprawia, niejednokrotnie pisałem, nie będę się zatem powtarzał, zwłaszcza, że jest wiele źródeł o tym mówiących, znacznie lepszych niż moje notki.

W każdym razie, z okazji dzisiejszego dnia warto wspomnieć, że 70 proc. Polek i Polaków popiera liberalizację prawa – a raczej zalegalizowanego bezprawia – antyaborcyjnego. Też zaliczam się do owego grona.

Dlaczego temat ten mnie obchodzi, skoro jestem facetem? Ano, z tej prostej przyczyny, że nie życzę sobie, aby jakiś nawiedzonych, fanatyczny politykier, kapłan takiej czy innej religii, bądź jakikolwiek ideolog mówił mi, co mogę robić z własnym organizmem, a czego nie. Aby ktoś decydował za mnie, że nie wolno mi ratować swojego życia i zdrowia (fizycznego oraz w wielu wypadkach psychicznego), powołując się na oderwane od rzeczywistości treści, wymyślone przez kogoś, kto twierdził, że ma łączność z Bogiem.

Jasne, mnie jako facetowi takich chorych ograniczeń nikt nie narzuca… jeszcze. Ale straszliwie nie podoba mi się, że są one narzucane ponad połowie społeczeństwa, która jest przy tym odczłowieczana poprzez redukowanie jej do roli żywych inkubatorów, żywych gumowych lal, żywych robotów kuchennych oraz żywych odkurzaczy. Jestem przeciwny uprzedmiotowieniu człowieka – w tym oczywiście kobiety – a między innymi temu służą restrykcje antyaborcyjne.

Im surowszy zakaz przerywania ciąży, tym większy wyzysk (wielokrotnie o tym pisałem), gdyż liczna rodzina – zwłaszcza, jeśli są w niej dzieci chore bądź z niepełnosprawnościami – automatycznie przekłada się na wzrost przymusu ekonomicznego, czyli konieczności znalezienia jakiegokolwiek zatrudnienia, na najgorszych choćby warunkach, z czego kapitalistyczne pasożyty oczywiście korzystają. Mając poglądy antykapitalistyczne, nie mogę więc popierać zalegalizowanego bezprawia antyaborcyjnego. Światopogląd oraz sumienie mi na to nie pozwalają.

Jestem zwolennikiem praw człowieka, a do takowych zalicza się prawo do ochrony zdrowia i życia. Możliwość bezpiecznego przerwania ciąży w warunkach gwarantowanych przez system publicznej opieki zdrowotnej służy realizacji owego prawa. Z tej przyczyny aborcja powinna być, moim zdaniem, w pełni legalna.

Bardzo lubię i szanuję kobiety, toteż stanowczo twierdzę, iż tylko one mogą decydować o własnych organizmach, w tym i o zajściu w ciążę bądź jej przerwaniu. Ich ciała, ich sprawa, ich decyzja. Dziecko narodzone z przymusu nigdy nie będzie szczęśliwe, oczywiście ze względu na traktowanie przez otoczenie, w tym zwłaszcza członków najbliższej rodziny. Sama jego obecność będzie przykra, o ile nie traumatyczna.

Gdybym miał życiową partnerkę, ona zaś zaszłaby w ciążę i wystąpiłyby kompilacje, nie chciałbym, aby przez fanatyzm ustawodawców i stojących za ich plecami kapłanów skonała w połogu. Albo urodziła zdeformowane dziecko, które po kilku godzinach czy dniach zmarłoby w straszliwych męczarniach. Bądź nie mogłoby samodzielnie funkcjonować, a od państwa nie mielibyśmy odpowiedniej pomocy finansowej i organizacyjnej (przypominam, że nie ma obecnie w Polsce dobrej polityki wobec osób z niepełnosprawnościami).

To tylko niektóre przyczyny, dla których jestem zwolennikiem liberalnego prawa aborcyjnego, takiego, jakie obowiązywało w cywilizowanym okresie naszej historii, czyli w latach 1956-93.

Spośród ugrupowań startujących w tegorocznych wyborach, za pełnią praw, w tym reprodukcyjnych, kobiet opowiada się jedynie Lewica. PO/KO też niby ma kilka postulatów w tym zakresie (np. legalizację możliwości przerwania ciąży do dwunastego tygodnia), ale uznać je należy za niewiarygodne, jako że wypowiada je klerykalna prawica postsolidarnościowa (ten sam obóz, co PiS, przypominam!), która ze swoich list wywaliła, m. in. za proaborcyjne przekonania, Janę Shostak, a przyjęła na nie hitlerowca Giertycha, fanatycznego wroga praw człowieka, w tym kobiet.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor