Lekcje o Perunie

Rok szkolny się rozpoczyna, dzieci i młodzież spędzą kolejne dziesięć miesięcy w placówkach wątpliwej edukacji, funkcjonujących w ramach systemu zdewastowanego przez PiS-owców, choć i przed ich nie-rządami funkcjonował on raczej marnie. Jak zwykle na początku września, wiele osób – mniej lub bardziej kompetentnych – wypowiada się na temat szkolnictwa, w tej liczbie programów nauczania (o ile to wciskanie kato-prawackiej ciemnoty MOŻNA nazwać nauczaniem…). Mam i ja w tym zakresie swoją refleksję.

Otóż, w polskich szkołach nauczana jest – a przynajmniej w moich czasach była, bo nie wiem, jak teraz – mitologia grecka (a raczej grecko-rzymska, gdyż Rzymianie trochę do niej dorzucili) oraz biblijna. Nic w tym złego, a wręcz przeciwnie. Jako dziecko bardzo lubiłem mity, dziś też chętnie do nich wracam. Poza tym, mitologia grecka jest podstawą europejskiej kultury (nie piszę: „cywilizacji”, gdyż tej nie ma gdzieś tak od V wieku n. e., choć od XVIII stulecia próbuje się odradzać, w czym usilnie przeszkadza szeroko pojęta prawica), do której jakoby przynależymy. Wypada więc znać przynajmniej jej podstawy, chociażby dlatego, że takie postaci jak: Herakles/Herkules, Zeus, Atena, Hera, Perseusz, Pegaz, Odyseusz, Chimera i wiele innych pojawiają się w filmach, grach komputerowych, powieściach, na obrazach, rzeźbach, grafikach oraz wszelkich innych dziełach, zaś sformułowania typu „stajnia Augiasza” weszły do języka potocznego. Tak samo jest z Biblią; abstrahując od stosunku konkretnych osób wobec judaizmu i chrześcijaństwa, księga ta (w różnych zresztą wariantach, bo jest więcej niż jeden) stanowi część dziedzictwa kulturowego ludzkości, a odwołania do jej treści – niekoniecznie o charakterze religijnym – pojawiają się na każdym kroku (nawet coraz częściej w memach), tak jak do mitów greckich. Przy czym Biblia powinna być w szkole publicznej omawiana oczywiście pod kątem literackim i historycznym.

Jest wszelako jeszcze jedna mitologia, której należałoby poświęcić kilka przynajmniej lekcji języka polskiego – nasza rodzima, czyli słowiańska. Skoro osoby uczniowskie uczą się w szkołach o Heraklesie i hydrze, to na takiej samej zasadzie warto, aby pouczyły się o Perunie, Welesie, Perperunie, Dziewannie, Mokoszy, Żywii, Dadźbogu… Dlaczego?

Ano dlatego, że mitologia słowiańska jest dziedzictwem naszych przodków, z niej wyrasta większość polskich zwyczajów: niepodawanie ręki przez próg, palenie zniczy na grobach zmarłych, zostawianie pustego talerza w Wigilię, dzielenie się opłatkiem (tak, to też zwyczaj pochodzących z wierzeń przedchrześcijańskich). Często o tym nie wiemy, ponieważ… No właśnie, przez cały okres istnienia polskiego szkolnictwa jakoś nikt nie wpadł na to, żeby umieścić lekcje o religii naszych przodków w programie nauczania… a Kościół wszystko, co polskie, przypisywał sobie. Tematem – na szczęście, obecnie coraz popularniejszym – zajmowali się do tej pory głównie badacze naukowi, pasjonaci oraz rodzimowiercy. W naszych czasach, dzięki internetowi i popkulturze, wiedza z zakresu mitologii słowiańskiej powoli się rozprzestrzenia, niemniej to nadal wstyd, że jeden z najważniejszych elementów polskiej kultury nie jest w szkole w ogóle wyszczególniony.

Wstyd tym większy, że literatura, film, gry oraz inne dziedziny sztuki ze słowiańskich mitów i wierzeń czerpią pełnymi garściami – tak jak z greckich czy nordyckich – z czego z reguły… nie zdajemy sobie sprawy. Tymczasem, ilekroć czytamy bądź oglądamy horror o wampirach albo wilkołakach (no dobra, te drugie mają genezę częściowo wikińską), obcujemy z fikcyjnymi stworami, w jakie wierzyli nasi słowiańscy przodkowie. Kiedy mówimy o doli lub lichu, też odwołujemy się do ponadnaturalnych bytów z mitologii Słowian, odpowiadających za ludzkie losy. Baśń o kwiecie paproci ma czysto mitologiczne korzenie, podobnie jak opowieści o rusałkach czy wodnikach/utopcach (te pierwsze skrzyżowały się z homeryckimi syrenami). I tak dalej…

Dlatego cieszyłbym się, gdyby lekcje o mitologii słowiańskiej wprowadzono do programów szkolnych. Ale nie łudzę się. Pod rządami jakiejkolwiek prawicy – w Polsce wszak, niezależnie od szyldu partyjnego, przesiąkniętej fanatycznym katolicyzmem oraz prymitywnym klerykalizmem – to nie nastąpi. Dlatego? Zaraz w sprawę wjaniepawli się Kościół katolicki, strasząc „magią”, „satanizmem” i „neopogaństwem”. Brednie i idiotyzm, no, ale skoro purpurowi pomstowali na Hello Kitty

Oczywiście, od omawiana na lekcji polskiego mitów o Zeusie raczej nikt wyznawcą owego bóstwa się nie staje. Jeżeli osoby uczniowskie dowiedzą się, kim w wierzeniach ich przodków byli Perun i Weles, też raczej nie postawią im kąciny. A jeśli nawet, to co? Rodzimowierców przybywa niezależnie od szkolnictwa, młodzież od katolicyzmu odchodzi również dzięki szkolnej katechezie, a poza tym panować musi wolność sumienia i wyznania.

No i jesteśmy w końcu Słowianami, wypadałoby zatem wiedzieć cokolwiek o genezie naszej kultury.

Sam specjalistą w tym zakresie nie jestem, mity słowiańskie dopiero zacząłem poznawać. Jawią się mi się one jako wielce interesujące, co najmniej na równi z greckimi.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor