Problemy władzy ze sztuką

Przyznam szczerze, że lubię, kiedy poszczególne ekipy rządowe mają – z reguły wydumane – problemy z dziełami kultury i sztuki, a co za tym idzie, z ich twórcami. Świadczy to o sile oddziaływania tej sfery na życie społeczne oraz polityczne.

Przykładów takich było wiele, niektóre wręcz wstrząsały jednym państwem i miały wielce pozytywny wpływ na inne. Tu wymienić należy inscenizację Dziadów Adama Mickiewicza w reżyserii Kazimierza Dejmka, wystawioną w 1968 roku. Przedstawienie miało rzekomo wymowę antyradziecką – czemu zresztą zaprzeczył ambasador ZSRR, który je obejrzał – toteż władze PRL-u nakazały je zdjąć. Doprowadziło to do potężnych politycznych perturbacji, przy czym problem w tym przypadku był właśnie wydumany; polscy politycy popisali się nadgorliwością i sami sobie narobili kłopotów. Pozytywny wszelako efekt był taki, że w Polsce gościł wówczas premier Chin, Zhou Enlai, który zapragnął dowiedzieć się, o co chodzi z tymi Dziadami, toteż nakazał przetłumaczenie owego arcydzieła na język chiński; potrwało to dziesięć lat, a Dziady były pierwszą zagraniczną książką (tak!), która ukazała się w Chinach po zakończeniu Rewolucji Kulturalnej.

W kapitalistycznej III RP teatr też uwierał ekipy rządzące, tym razem prawicowe, że o Kościele katolickim nie wspomnę. Jednym z takich spektakli były… Dziady (znowu!), wystawione w Teatrze Słowackiego, która to interpretacja bardzo nie spodobała się PiS-owcom. Prawica, gównie skrajna, i kler nader agresywnie zareagowały też na uwspółcześnioną adaptację Klątwy Stanisława Wyspiańskiego, w reżyserii Olivera Frljicia.

Prawactwo – do spółki oczywiście z Kościołem katolickim – robiło również liczne afery wokół wystaw prac malarskich, rzeźbiarskich i innych plastycznych. Tych mianowicie, które były krytyczne wobec katolicyzmu i zorganizowanego wokół tej religii związku wyznaniowego, Jana Pawła II czy ideologii prawicowych, albo też podejmowały tematykę związaną z seksualnością (zwłaszcza kobiecą), osobami LGBT+ czy nienawiścią i nietolerancją. Takich przypadków było sporo, nie będę tu z braku miejsca i czasu pochylał się nad nimi wszystkimi.

Oczywiście, były i książki, które wpieniały polskich prawicowców i kler. Seria Harry Potter czy Kod Leonarda Da Vinci to tylko niektóre przykłady.

Warto też przypomnieć filmy, które naszych prawaków wyprowadzały z równowagi.

Źle przyjęli oni chociażby Essential Killing Jerzego Skolimowskiego, wybitne dzieło o Afgańczyku schwytanym przez amerykańskich żołnierzy, torturowanym i przewiezionym do Polski, gdzie udaje mu się uciec i musi stoczyć desperacką walkę o przetrwanie. Obraz ten jest nie tylko potępieniem wojny oraz amerykańskiego imperializmu (powstał w czasach, kiedy rozkręcała się NATO-wska inwazja na Afganistan i głośno się robiło o imperialistycznych tajnych bazach nad Wisłą), lecz przede wszystkim mroczną przypowieścią o człowieku w sytuacji ekstremalnej.

Kilka lat temu wielkie wzburzenie po stronie prawej i kościelnej wywołał Kler, w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Oczywiście już na długo przed premierą filmowi zarzucono, że jest uderzeniem w Kościół katolicki i wylewa pomyje na ów związek wyznaniowy oraz jego zawodowych przedstawicieli. W praktyce obraz ten nie ma oczywiście wymowy prokościelnej, ale porusza raczej kwestie związane z ludzkim sumieniem – w wymiarze zarówno jednostkowym, jak i organizacyjnym – pokutą, zadośćuczynieniem, naprawianiem błędów (nie zawsze możliwym) czy radzeniem sobie z traumą.

No, a jutro do kin wchodzi Zielona granica Agnieszki Holland, film poruszający temat tragedii rozgrywającej się od lat na naszej wschodniej granicy. Wywołuje wściekłość PiS-owców, którzy usiłują go nawet cenzurować; przed seansami wyświetlane mają być jakieś spoty ostrzegawcze czy coś w ten dekiel. Śmiechu warte.

Na Zieloną granicę oczywiście się wybieram. W związku z tym jutrzejszej notki prawdopodobnie nie będzie, za co z góry przepraszam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Zgon fanatyczki

Współwinni

Biały fosfor