Posty

Triumf pasożytów

W minioną niedzielę odbyła się w niektórych miejscowościach miastach druga tura wyborów samorządowych – wszędzie tam, gdzie żadna z osób kandydujących na wójta, burmistrza czy prezydenta nie uzyskała więcej niż 50 proc. głosów. Proces wyborczy mamy zatem już za sobą. A na licznych portalach społecznościowych tudzież innych porach natknąć się łatwo na komentarze – gorzkie raczej – wedle których REALNE zwycięstwo odniosła nie taka czy inna partia, koalicja czy lokalny komitet, lecz deweloperzy (i inni kapitaliści). Oczywiście jest to prawda. Z wyjątkiem Częstochowy, Świdnicy, Włocławka i paru jeszcze miast, gdzie na fotelu burmistrzowskim lub prezydenckim zasiedli przedstawiciele Lewicy, pełen triumf odnieśli przedstawiciele klas pasożytniczo-wyzyskujących. Niezależnie bowiem od tego, czy władzę w danej jednostce samorządu terytorialnego obejmie w nowej kadencji KO, PiS czy inna prawica, reprezentowane będą, na szczeblu lokalnym, interesy kapitału. Przede wszystkim wspomnianych wyże

Atomowe marzenie pewnego solidarucha

Niejaki Duda Andrzej, ksywa Adrian, znany też jako PAD i Anżej, czyli PiS-owski solidaruch niby bez legitymacji partyjnej (musiał ją zdać, lecz ślepa lojalność i niewolnicze podporządkowanie Kaczyńskiemu Jarosławowi pozostały), nędzna imitacja prezydenta RP, ma marzenie. Pragnąłby otóż arsenału nuklearnego w Polsce. Nie chodzi wszelako o bomby rodzimej produkcji – Polska zalicza się do państw, które posiadają niezbędną infrastrukturę do wdrożenia tejże – lecz o rozlokowanie na naszym terytorium broni amerykańskiej. Jak na prawicowca, a już szczególnie postsolidarnościowego, przystało, Duda nie reprezentuje przecież interesów Rzeczypospolitej, lecz USA, jak również Watykanu oraz międzynarodowych koncernów i korporacji. W sprawie, jaką dziś poruszam, facet ten zamierza rozmawiać z Donaldem Tuskiem; oby premier wykazał choć odrobinę rozsądku… lecz nie łudzę się, wszak on też jest solidaruchem. Według propagandy, imperialistyczny arsenał nuklearny miałby znacząco podnieść poziom bezpi

Zbyt łagodni?

Notka z okazji Międzynarodowego Dnia Ziemi. Niedawno w Warszawie protestowali aktywiści klimatyczni. Czynili, to blokując mosty. Zostali, według licznych informacji – brutalnie, spacyfikowani przez policję. Nic w tym dziwnego; „demokratyczni” politycy i samorządowcy PO (panie Tusk, panie Trzaskowski, proszę się nie rozglądać!) reagują na publiczną krytykę ich działań w sposób równie agresywny, co PiS-owcy… No, ale ileż razy można pisać, że to jedna i ta sama prawica? Osoby biorące udział w tamtym proteście, i w ogóle podnoszące kwestię katastrofy klimatycznej oraz tego, że trzeba ją zastopować, jeśli nie chcemy wyginąć, spotkały się również z agresją werbalną, mniej lub bardziej jawną, na forach internetowych oraz mainstreamowych mediach; pisałem dopiero co o paskudnym zachowaniu dziadersa Mazurka – to właśnie jeden z przykładów. Swoją drogą, ciekawe, dlaczego ludziska reagują oburzeniem, kiedy ktoś od czasu do czasu w imię wyższych racji (jak w tym przypadku, bo na formę protestów k

Słowa o ludobójstwie

Dziś osiemdziesiąta pierwsza rocznica wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim. Czyli zrywu Żydów skazanych przez hitlerowskich okupantów na zagładę. Walczyli oni bez szans i nadziei nie zwycięstwo. Ich celem było wywalczenie godnej śmierci, z bronią w ręku, a nie w komorze gazowej, by później zostać przerobionym na mydło. Z tej okazji przytoczę wypowiedź Marka Edelmana, wybitnego lekarza, jednego z dowódców Powstania w Getcie Warszawskim, zaliczającego się do nielicznych ocalałych z rzezi, jaką Powstańcom urządzili naziści: Mówienie o powstaniu w getcie, ma tylko jeden sens: przypominanie światu, że ludobójstwo jest zbrodnią przeciwko samej istocie człowieczeństwa i że nie można być bezkarnie obojętnym świadkiem, bo wychodzi się z tego okaleczonym. Ten cytat powinien być powtarzany w naszych czasach szczególnie często. Trwa bowiem ludobójstwo w Gazie, a popełniający je Izrael najwyraźniej rozpoczyna wojnę z Iranem. Trwają ludobójstwa w Kongu czy Sudanie Południowym. Ludzie giną na

Dziennikarz i aktywistka

Znany dziennikarz, Rober Mazurek, przeprowadzał przedwczoraj wywiad dla RMF FM z Dominiką Lasotą, młodą aktywistką klimatyczną. Nawiązał do jakichś działaczy z Niemiec, którzy uznani zostali za przestępców i terrorystów. Na co Dominika Lasota odpowiedziała, że wielu ludzi w czasie, gdy prowadzili działalność społeczną i polityczną, nazywanych było terrorystami. Podała przykład Martina Luthera Kinga (trafny zresztą), na co Mazurek odrzekł z oburzeniem, że nigdy go tak nie określano. Kiedy Dominika Lasota sprostowała, gwiazdor medialny wkurzył się, że śmie go ona pouczać i zaczął kpić z jej wykształcenia (skończyła jak na razie liceum). Pan Mazurek zachował się w sposób wysoce niekulturalny, acz niestety typowy dla obecnego dziennikarstwa w mediach głównego nurtu. Rzecz jasna, wyszedł na dziadersa, czyli mentalnie uwstecznionego o ładnych kilkaset lat konserwatystę, przekonanego o własnej wybitności tudzież byciu autorytetem, a co najgorsze, pogardzającego ludźmi młodymi o postępowych

Po złej stronie

Jeśli chodzi o zbrodnie popełniane przez Izrael, na polskiej scenie politycznej właściwą, tzn. krytyczną postawę zajmuje wobec nich głównie Partia Razem. Ktoś mógłby jeszcze wspomnieć o Konfederacji, ale ten konglomerat zboczonych hitlerowców po prostu manifestuje irracjonalną nienawiść do Żydów (antysemityzm oczywiście), czego nie wolno chwalić, trzeba natomiast potępiać. Na przeciwnym biegunie w stosunku do Razem sytuują się ślepi apologeci morderczych izraelskich faszystów. Tacy politycy są też, niestety, w obozie rządowym. Na kilku przykładowych się dziś skupimy. Chyba najpaskudniej pod tym względem wypada Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych z PO (dawniej PiS, co stanowi jeden z nad wyraz licznych dowodów, że obie te partie są tym samym). Jak niedawno wspominałem, twierdził on, że w Gazie nie jest popełniane ludobójstwo, kwestionował orzeczenie Trybunału w Hadze (ładna mi praworządność!), a kiedy izraelscy siepacze zamordowali Polaka wraz z sześcioma innymi wolontar

Wojenne zamiary faszystów

W miniony weekend niejedna osoba na świecie wstrzymała oddech. I miała ku temu powody. Albowiem Iran wysłał drony bojowe nad Izrael (według propagandy Tel Awiwu, zostały zestrzelone). Była to odpowiedź, w formie kontruderzenia ostrzegawczego, na izraelski atak na jedną z irańskich placówek dyplomatycznych, a także, jak przypuszczam, na ludobójstwo w Gazie, będące najtragiczniejszym jak dotąd etapem krwawej okupacji Palestyny. Faktycznie było – i nadal jest! – się czego bać. Nawet, jeśli się mieszka z dala od tamtych regionów. Coraz wyraźniej widać, że niszczenie Gazy, masowe mordowanie jej mieszkańców i wywołanie tam kryzysu humanitarnego, skala którego jeśli jeszcze nie przewyższyła niedawny jemeński, to wkrótce przewyższy, faszystowskiemu rządowi Likudu, na czele z Binjaminem Netanjahu, nie wystarczają. Izrael prze do wojny z Iranem i jest na jak najlepszej drodze ku jej rozpoczęciu. Perskie państwo od dekad pozostaje na celowniku zarówno Izraela, jak też Arabii Saudyjskiej. T