Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2018

Biedny jak minister

Niedawno pokaźny niesmak wywołała informacja o premiach ministrów z rządu Jarosława Kaczyńskiego – jeszcze tego poprzedniego, z Beatą Szydło na czele; sama pani premierka też sobie premię przyznała. Jak zwykle, zaprotestowała sejmowa niby-opozycja w postaci Platformy (anty)Obywatelskiej i Przestarzałej. Platformersi wypomnieli Bezprawiu i Niesprawiedliwości, że zarzucało im budowę „ojczyzny dojnej”, gdy tymczasem PiS-owcy po objęciu władzy sami doją, aż miło. Zarzuty te są słuszne, i to po obu stronach. Przecież, jak wielokrotnie podkreślałem, zarówno PiS, jak i PO to de facto jedna i ta sama postsolidarnościowa prawica, działacze której są zawodowymi politykami (choć określenie „politykierzy” znacznie lepiej pasuje do większości z nich), traktującymi Polskę, a ściślej rzecz ujmując, jej budżet, jako koryto. Trudno byłoby mi wśród tego „szacownego” grona wskazać ideowców kierujących się misją i mających autentyczną wizję państwa, społeczeństwa, gospodarki i ich rozwoju. Przeciwnie,

Za oknem mróz

Za oknem mróz, a bezdomni zamarzają – zarówno ludzie, jak i zwierzęta. Te drugie giną z powodu ludzkiej głupoty i totalnego braku wrażliwości (niekoniecznie w tej kolejności), śmierć wyziębionych ludzi ma zaś wiele przyczyn. W tym systemowe. Nie da się ukryć, że najczęściej zamarzają bezdomni. Choć są też inne śmiertelne ofiary mrozu, takie jak staruszka odwieziona przez straż miejską do… izby wytrzeźwień zamiast do szpitala, gdyż funkcjonariusze mylnie określili, iż była pijana (nie potrafili rozpoznać objawów hipotermii; ciekawe, czy przeszli jakikolwiek kurs pierwszej pomocy?). Dla niektórych bezdomnych brakuje miejsca w noclegowniach (ludzie je prowadzący zapewniają wprawdzie, iż przyjmą każdego potrzebującego, niemniej aby się tam dostać, trzeba spełnić określone warunki), inni udać się tam nie chcą, a są i tacy, którzy z różnych powodów nie pozwalają sobie pomóc nawet straży miejskiej, policji czy streetworkerom donoszącym im ciepłe napoje, posiłki tudzież koce lub odz

Sojusz dla czterech kątów

Ostatnią notkę poświęciłem rządowemu programowi Mieszkanie Plus, który (jeśli w ogóle się rozkręci, co wydaje się coraz mniej prawdopodobne) najpewniej nie rozwiąże problemów mieszkaniowych mniej zamożnych Polaków, za to stanowił będzie kolejny państwowy prezent dla deweloperów. A szkoda, bo taki program jest naprawdę potrzeby, zaś ogólne założenia Mieszkania Plus wcale złe nie były; wrażenie to uległo pogorszeniu, gdy rząd zaczął dzielić się szczegółami… Tymczasem Sojusz Lewicy Demokratycznej, po tym, jak w 2015 roku wypadł poza parlament, chyba zaczyna przeglądać na oczy i wyraźnie skręcać w lewo (co powinno było, swoją drogą, nastąpić już dawno) nie tylko w kwestiach światopoglądowych czy obyczajowych, ale też w dziedzinie polityki społecznej – czyli tej, gdzie największe pole do działania ma właśnie lewica. SLD ogłasza coraz więcej programów socjalnych, a w ostatnich dniach pochwaliło się także propozycją z dziedziny mieszkalnictwa, która nazywa się „Mieszkanie za 500 zł”. Dz

Mieszkanie od Jarosława

Kiedy Bezprawie i Niesprawiedliwość ogłosiło program Mieszkanie Plus, wydawało się, że może to być krok ku rozwiązaniu problemów mieszkaniowych w (k)raju nad Wisłą. A te są… no, może nie potworne, ale poważne z pewnością. Z jednej bowiem strony mamy nawis mieszkaniowy (czyli puste lokale, na kupno których z różnych przyczyn nie ma chętnych), z drugiej – tłoczymy się na metrażu będącym jednym z najmniejszych w Unii Europejskiej. Ceny wynajmu czterech kątów są tak wysokie, że dla większości z nas nieosiągalne, a dla tych, których na wynajem stać, częstokroć nieopłacalne. Żeby uzyskać własne M, trzeba zaciągnąć wieloletni kredyt hipoteczny (którego bank nie przyzna bez wkładu własnego), a jego raty najczęściej są horrendalne. Toteż sporego odsetka Polaków na swoje cztery kąty zwyczajnie nie stać, zwłaszcza zaś młodych, których sytuacja mieszkaniowa zmusza do dzielenia lokalu z rodzicami, a niekiedy też dziadkami (sytuacja osób dotkniętych permanentnym niedostatkiem, o czym pisałem wczo

Permanentny niedostatek

W kapitalistycznej Polsce ponad 15 mln obywateli żyje w permanentnym niedostatku – dane za artykułem Zatrzaśnięci w biedzie autorstwa Marty Sapały, jaki ukazał się w tygodniku Polityka , nr 8 (3149) z 21-27.02.2018 r., str. 30-32. Można zaryzykować twierdzenie, że takie właśnie jest oblicze polskiej biedy, w każdym razie najczęściej spotykane. Permanentny niedostatek bynajmniej nie jest skrajną nędzą, czyli taką, która oznacza niemożliwość zaspokojenia najbardziej podstawowych, życiowych potrzeb, co prowadzi do biologicznej degeneracji. Na pierwszy rzut okna osoby czy rodziny żyjące w omawianym stanie czasami trudno nawet określić jako biedne; pozornie bardziej pasuje tu określenie „niezamożne”. Bo miesięczny domowy budżet z reguły jakoś się domyka (choćby cudem), zaś jedno lub oboje rodziców ma pracę. Tyle, że brakuje kasy na luksusy. Tak by się w każdym razie wydawało… gdy tymczasem w praktyce realna sytuacja takich osób/rodzin (a przypominam, iż jest to blisko połowa polskie

Jak PiS strajki utrudnia

Bezprawie i Niesprawiedliwość, a konkretnie Komisja Kodyfikacyjna działająca przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej – ta sama, która chce wprowadzić nowe formy umów o pracę, oczywiście niekorzystne dla pracowników, wydłużyć czas pracy i ograniczyć prawo do odpoczynku, o czym pisałem we wcześniejszych notkach – planuje kolejne uderzenie w resztki polskich praw pracowniczych. Tym razem chce zadać cios prawu do strajków, sporów zbiorowych oraz innych form protestów. Zarówno legalność sporów zbiorowych, jak też strajków, ma zdaniem PiS-owców podlegać… uprzedniej kontroli sądowej, czego od lat domagali się kapitaliści. W wypadku tych pierwszych zarówno pracodawca lub przedstawiciele związkowi mogliby złożyć do sądu wniosek, czy żądania strony pracowniczej faktycznie dotyczą interesów zbiorowych załogi (warunków pracy, płac, świadczeń socjalnych, praw i wolności związkowych). Jeżeli sąd uzna, że żądania pracowników spełniają te wymogi, wówczas strony miałyby trzy dni

Światowy Dzień Sprawiedliwości Społecznej

Mamy dziś 20 lutego. Pewnie niewiele osób wie, iż jest to Światowy Dzień Sprawiedliwości Społecznej ( World Day of Social Justice ), ogłoszony przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych. Decyzję w tym zakresie podjęto 26 listopada 2007 r., na sześćdziesiątej drugiej sesji Zgromadzenia, pierwsze zaś obchody odbyły się w roku 2009. Ideą tego dnia jest promowanie wysiłków ze strony rządów, organizacji, poszczególnych osób, itd. na rzecz zmniejszenia ubóstwa, bezrobocia oraz wykluczenia społecznego. Czyli największych pla g nieludzkiego systemu kapitalistycznego, występujących na całym bez mała świecie, gdyż trudno znaleźć zamieszkały przez ludzi zakątek globu, gdzie kapitalizm w takiej czy innej formie by się nie rozplenił na podobieństwo dżumy i trądu . Oczywiście, sformułowania „sprawiedliwość społeczna” jest bardzo ogólne, a przez to wieloznaczne. W każdym też systemie ekonomicznym czy politycznym może być rozumiane inaczej. Różnie definiują je poszczególne i

Egzorcysta dla PiS-u

Nie będę komentował słów Mateusza Morawieckiego, stojącego na czele rządu Jarosława Kaczyńskiego. Ani jego ze wszech miar durna wypowiedź, w której o Holocaust obwinił także Polaków, Żydów (sic!) i Rosjan, ani totalnie idiotyczne stwierdzenie, iż „w 1968 toku Polska nie istniała”, na komentarz nie zasługują, tym bardziej, że obie wypełzły niczym gluty z ust – podobno – historyka. Nie zasługuje również na komentarz złożenie kwiatów na grobie morderców i kolaborantów z Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Narodowe Siły Zbrojne, przypomnijmy, podczas II wojny światowej i kilka lat po jej zakończeniu skupiały fanatycznych nacjonalistów, w tym wielu członków przedwojennego ONR-u. Programowo antysemickie, dążyły do budowy „katolickiego państwa narodu polskiego”, w którym nie byłoby ŻADNYCH mniejszości etnicznych, narodowościowych czy religijnych; miały zostać albo wymordowane, albo wysiedlone poza granice Polski, albo przymusowo zasymilowane. Pożerani chorobliwą nienawiścią do komunizmu i nurzają

Kiedy nas zakują

Nie jestem fanem pana Władysława Frasyniuka. Owszem, szanuję go, w kwestii obrony praworządności i demokracji w Polsce trudno mi się z nim nie zgodzić. Ale na barykady raczej bym za nim nie poszedł, z powodów, które teraz zachowam dla siebie. Cokolwiek jednak bym o nim sądził, choćbym miał na jego temat jak najgorsze zdanie (a takiego, zaznaczam, nie mam), ABSOLUTNIE NIE MOGĘ zaaprobować tego, że policja na PiS-owskie polecenie wbiła mu się do domu o szóstej rano (niechrześcijańska i niehumanitarna godzina), zakuła go w kajdanki, i to jeszcze skuwając mu ręce na plecach (choć, wbrew temu, co twierdził policjant, nie ma przepisów, które by to nakazywały!), po czym wyprowadziła go niczym bandytę, do tego filmując to wszystko. Stało się tak dlatego, że kilka miesięcy temu, podczas seansu PiS-owskiego tańca na grobach (czyli tzw. „miesięcznicy smoleńskiej”… a może miesiączki?), Władysław Frasyniuk wraz z członkami stowarzyszenia Obywatele RP protestował przeciwko łamaniu praworzą

Do walki, kobieto!

Dzisiaj będzie ciekawostka z zagranicy, konkretnie z terenów, gdzie jeszcze działa organizacja terrorystyczna pod nazwą Państwo Islamskie (ISIS). Jeszcze do niedawna należący do niej zamachowcy terroryzowali Europę (i bynajmniej nie jest powiedziane, że już skończyli), na terenie Iraku i Syrii stworzyła ona spory terytorialnie organizm quasi-państwowy, w którym zaprowadziła rządy totalitarne, przyłączała również inne ugrupowania islamistyczne, takie jak Boko Haram. W ostatnich miesiącach Państwo Islamskie poniosło jednakowoż militarną klęskę w Syrii (głównie dzięki wojskom rosyjskim) oraz Iraku (głównie dzięki Kurdom) i zostało prawie całkowicie wyparte z tych krajów. W mediach mówiono nawet, i wciąż się mówi, o końcu ISIS. Cóż, tygrys mocno oberwał, jest ciężko ranny, najwidoczniej jednak jeszcze się nie wykrwawił, a właśnie poraniony, lecz nadal żywy drapieżnik jest szczególnie niebezpieczny. Tak i Państwo Islamskie daje sygnały, że dalej istnieje, walczy i może być groźne

Jak prawica chce związki poprawiać

Przedwczoraj pisałem o tym, co wrogowie ludu z Bezprawia i Niesprawiedliwości (konkretnie ci z Komisji Kodyfikacyjnej działającej przy Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej) zamierzają zrobić z prawami pracowniczymi, a raczej ich resztkami, które po 1989 roku JESZCZE nie zostały całkowicie zlikwidowane. Planowane zmiany uderzą oczywiście w klasy pracujące, kapitalistycznym wyzyskiwaczom (interesy których, jak podkreślam, reprezentują WSZYSTKIE partie prawicowe, w tym oczywiście PiS) natomiast dadzą możliwość praktycznie nieograniczonego wyzysku i eksploatacji siły roboczej. De facto oznaczają one przywrócenie w Polsce pańszczyzny. To jednak, niestety, nie koniec PiS-owskich uderzeń w klasy pracujące. Wspomniana Komisja Kodyfikacyjna zamierza też zdeformować zasady działania związków zawodowych, ograniczając zawartą w artykule 59 Konstytucji RP wolność zrzeszania się w tychże organizacjach. No, ale nie od dziś wiadomo, że Bezprawie i Niesprawiedliwość ustawę zasadni

Demon spuszczony ze smyczy

„ Dziś wrogowie Polski, można powiedzieć, że dzisiaj diabeł podpowiada nam pewną bardzo niedobrą receptę, pewną ciężką chorobę duszy, chorobę umysłu – tą chorobą jest antysemityzm. Musimy go odrzucać, zdecydowanie odrzucać”. Kto tak powiedział? Ano, nikt inny, a Jarosław Kaczyński – prezes Bezprawia i Niesprawiedliwości, Czarne Słońce, Wódz Jarosław, Liliputin – podczas ostatniego seansu tańca na dziewięćdziesięciu sześciu grobach, czyli tzw. „miesięcznicy” smoleńskiej, jaka odbyła się 10 lutego 2018 roku. Opinię o diable pomijam; uważam go nie tyle za konkretną, istniejącą postać, ile za metaforę zła kryjącego się w ludzkiej naturze oraz pokus, które na ludzi czyhają. Jednakowoż z tym, że antysemityzm jest chorobą, w pełni się z Jarosławem Kaczyńskim zgadzam. Chorobami są również wszelkie inne formy nietolerancji, w tym islamofobia czy homofobia, a także nienawiści na tle rasowym, narodowościowym, religijnym i innym. Chorobami są skrajnie prawicowe ideologie bazujące na tejże nien

Dokarmianie pasożytów

Wielokrotnie pisałem na poprzednich blogach, że WSZYSTKIE partie prawicowe reprezentują interesy wielkiego kapitału, działają zatem przeciwko klasom pracującym. Każda prawica popiera wyzysk i eksploatację siły roboczej przez kapitalistów. Bezprawie i Niesprawiedliwość do wyjątków pod tym względem nie należy. Niby formacja pod wodzą Jarosława Kaczyńskiego wprowadziła program 500 Plus (ma swoje wady, i to poważne, ale nie da się zaprzeczyć, że dla wielu rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, stanowi on realną pomoc bytową i umożliwia wydobycie się z nędzy, nierzadko skrajnej), niby ustanowiła minimalną stawkę godzinową dla niektórych umów śmieciowych (niestety, kapitaliści często łamią lub obchodzą te przepisy), niby zapowiada walkę z uśmieciowieniem rynku pracy… wszystko to są jednakowoż pozory, które miały za zadanie pozyskać dla PiS-u poparcie mniej zamożnych obywateli i robotników; Kaczyński wiedział, iż bez takiego poparcia nie miał szans dorwać się do władzy. W praktyce PiS zawsz

Polska Rzeczpospolita Policyjna

Pod adresem Bezprawia i Niesprawiedliwości często pada zarzut (słuszny zresztą), że buduje państwo policyjne. Mówi o tym na przykład profesor Karol Modzelewski, któremu niniejszym składam wyrazy ogromnego szacunku. I właśnie państwu policyjnemu poświęcimy teraz chwilkę czasu. Co to takiego jest? Ano, jest to takie państwo, w którym rządy sprawowane są przy pomocy terroru policyjnego. Cały aparat państwowy wciela się w rolę zbiorowego policjanta, lecz bynajmniej nie takiego, który świadczy obywatelom pomoc i ochronę, ale takiego, co obywateli nadzoruje, represjonuje, uciska i ogranicza im wolność. Co istotne, obywatele państwa policyjnego nie mają możliwości (lub jest ona nader ograniczona) bronić się przed terrorem ze strony aparatu represji i nadzoru, ponieważ ich prawa oraz wolności są sukcesywnie redukowane, często wręcz do zera (wszystkie państwa totalitarne i autorytarne były i są państwami policyjnymi). Tymczasem służby państwowe otrzymują od polityków coraz to większe komp

Książka i fanatycy

Jedną z najbardziej wstrząsających książek, jakie dane mi było w życiu przeczytać, były Medaliony autorstwa Zofii Nałkowskiej. Tom opowiadań poświęconych hitlerowskiemu ludobójstwu na terenie Polski. Opowiadanie były wstrząsające nie tyle ze względu na fabułę, ile z tej przyczyny, że odwoływały się do wydarzeń stuprocentowo autentycznych; Nałkowska spisała je na postawie zeznań świadków (ofiar zbrodniczej polityki nazistowskiej), którzy stanęli przed Komisją Badania Zbrodni Hitlerowskich. Pisarka zasiadała w jej składzie, a rzeczoną książkę opublikowała w rok po zakończeniu wojny. Medaliony są od dekad lekturą szkolną, uchodzą za jedną z najważniejszych książek poświęconych II wojnie światowej, a dziś stanowią ni mniej, ni więcej, a klasykę naszej literatury. Tylko głupcowi czy fanatykowi może przyjść do głowy, by zmieniać, korygować lub cenzurować klasyczne dzieła literackie. Nie słyszałem o kretynie, który chciałby coś dopisać bądź wyciąć z twórczości Sienkiewicza, Prusa,